Królewska zasada miłości

Tematem niniejszego artykułu jest jedna tylko zasada, przewijająca się przez całe Pismo Święte, niezmiernie prosta, ale zarazem kluczowa, fundamentalna, rzutująca na całe życie chrześcijańskie, pozwalająca widzieć bardzo wyraźnie olbrzymi kontrast, ogromną przepaść między Królestwem Bożym, a księstwem tego świata; między charakterem Boga a charakterem szatana; między nowym, duchowym życiem w Chrystusie, a życiem według ciała; między dobrem a złem. Zrozumienie tej prostej zasady pomaga dostrzec wyraźnie i zrozumieć niezliczone, pozornie skomplikowane zależności życia duchowego, a jej przyjęcie i kierowanie się nią jest głębokim przełomem, rewolucją, przenoszącą człowieka z ciemności do światłości, ze śmierci do życia, z mocy szatana do Boga.

Cóż to za zasada? Jak ona brzmi? Gdzie jest zapisana w Biblii? – Przede wszystkim trzeba zapamiętać, że jest całkowicie sprzeczna z tym, do czego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Można nawet powiedzieć, że stawia na głowę „naturalny” porządek rzeczy i urąga elementarnej logice. Ujmując sprawę obrazowo, mówi ona, że aby wyjść na piętro, trzeba zacząć schodzić do piwnicy, natomiast kto zaczyna wychodzić na piętro, znajdzie się w piwnicy. Wygląda więc na to, że ma w niej miejsce całkowite pomieszanie kierunków, gdyż chcąc osiągnąć jakiś cel, należy do niego zmierzać idąc w kierunku dokładnie przeciwnym.

I coś takiego ma być rzekomo w Biblii? – Tak, i to nie w jakimś jednym fragmencie, lecz niemalże na każdej stronicy, tak samo w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Nie tylko mamy tam sformułowanie tej zasady, ale możemy także obserwować jej działanie w praktyce, w niezliczonych wydarzeniach całej historii ludzkości. Aby zrozumieć, o co chodzi i o czym jest tutaj mowa, zastanówmy się nad następującymi cytatami ze Słowa Bożego.

„Ten, który zabiegać będzie o życie swoje, by je zachować, utraci je, a kto je utraci, odzyska je” (Łk.17: 33)

„Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je” (Mt.10: 39).

„Kto bowiem chce zachować duszę swoją, straci ją, kto zaś straci duszę swoją dla mnie, ten ją zachowa” (Łk.9: 24).

„…każdy, kto siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk.18: 14b; 14: 11).

„A kto się będzie wywyższał, będzie poniżony, a kto się będzie poniżał, będzie wywyższony” (Mt.23: 12).

„Jeśli ktoś chce być pierwszy, niechaj stanie się ze wszystkich ostatnim i sługą wszystkich” (Mk.9: 35b).

„I oto ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Łk.13: 30).

„…kto jest największy wśród was, niech będzie jako najmniejszy, a ten, który przewodzi, niech będzie jako usługujący” (Łk.22: 26b).

„Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje” (Jk.4: 6b).

„Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was” (Jk.4: 10).

„Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1Pt.5: 5).

„Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego” (1Pt.5: 6).

„Lud uciśniony wybawiasz, oczy wyniosłych poniżasz” (2Sm.22: 28).

„Gdyż Bóg poniża pysznego, lecz wybawia pokornego” (Jb.22: 29).

„Ty bowiem wybawiasz lud ubogi, lecz oczy wyniosłych poniżasz” (Ps.18:28).

„Pan podnosi pokornych, bezbożnych do ziemi poniża” (Ps.147: 6).

„Za pychą przychodzi hańba” (Przyp.11: 2a).

„…pokora poprzedza chwałę” (Przyp.15: 33b).

„Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną” (Przyp.16:18).

„Niejeden jest butny przed upadkiem, lecz chwałę poprzedza pokora” (Przyp.18: 12).

„Pycha przywodzi człowieka do upadku, lecz pokorny duchem dostępuje czci” (Przyp.29: 23).

„Dumne oczy człowieka opuszczą się, a pycha ludzka zniży się” (Iz.2: 11a).

„I zniży się pycha człowieka, a wyniosłość ludzka opuści się” (Iz.2: 17a).

„Pan Zastępów powziął to postanowienie: poniżyć pychę, zohydzić wszelką wyniosłość wszystkich możnych świata” (Iz.23: 9).

„I poznają wszystkie drzewa polne, że Ja, Pan, poniżyłem drzewo wysokie, a wywyższyłem drzewo niskie, że ususzyłem drzewo świeże, a sprawiłem, że zakwitło drzewo suche” (Ez.17: 24a).

„To, co niskie, będzie wywyższone, a co wysokie, będzie poniżone” (Ez.21: 31b).

W przytoczonych cytatach bardzo wyraźnie widać, że droga do czci i sławy nie prowadzi przez pychę i wyniosłość, lecz przez uniżenie i pokorę, natomiast droga uniżenia i pokory prowadzi do wywyższenia przez Boga. Droga wyniosłości i pychy prowadzi do poniżenia i upadku. Takie prawa ustanowił Bóg i nic na to nie można poradzić. Wiedząc jednak, że Bóg jest uosobieniem najwyższego dobra i wszystkie Jego wyroki są dobre i prawe, możemy mieć całkowitą pewność, że także ta zasada, ustanowiona przez Boga, jest obiektywnym dobrem. Trzeba z tego jednak wyciągnąć odpowiednie wnioski, aby właściwie pokierować swoim postępowaniem.

Działanie tej zasady widzimy na wielu przykładach Starego Testamentu. Wymieńmy tylko przykładowo wywyższenie Mojżesza, a poniżenie faraona, wywyższenie Mordochaja, a upadek Hamana, wywyższenie Dawida, a upadek Saula, wywyższenie i chwałę wielu pokornych ludzi Bożych, a poniżenie i upadek wielu butnych władców i dostojników. „Wywodzi z prochu biedaka, podnosi ze śmietniska ubogiego, aby go posadzić z dostojnikami, przyznać mu krzesło zaszczytne” (1Sm 2: 8a). „Strącił władców z tronów, a wywyższył poniżonych, łaknących nasycił dobrami, a bogaczy odprawił z niczym” (Łk 1: 52, 53).

Wszystkie istoty stworzone przez Boga odczuwają tęsknotę i pragnienie, pociąg do rzeczy zacnych, chwalebnych, wzniosłych. Jest to jak najbardziej właściwe, gdyż do tego zostały stworzone, taki jest Boży cel. Dążenie do chwały, czci i nieśmiertelności (Rzym.2:7) jest chwalebnym zadaniem, zakreślonym dla nas przez Boga. Wiadomo jednak aż nazbyt dobrze, że nie wszyscy ludzie realizują to dążenie w sposób właściwy, w zgodności z Bożymi prawami. Jedni robią to ignorując Boże prawa i nie tylko chybiają celu, lecz zmierzają do zguby, gdy natomiast inni, postępując w harmonii z tymi prawami i według Bożej instrukcji, osiągają cel i znajdują nieopisane dobra.

Poznanie tej naczelnej zasady Królestwa Niebios, według której droga do chwały prowadzi przez poniżenie, droga do błogości przez cierpienie, droga do królowania przez służenie, droga do życia przez śmierć, umożliwia więc człowiekowi obranie właściwego kierunku w jego dążeniach. Jej akceptacja jest zdobyciem prawdziwej mądrości, a kierowanie się nią jest drogą do zacności, chwały i życia bez końca. Zignorowanie jej jest tragiczną głupotą i otwiera przed człowiekiem drogę do wiecznej zguby. Trwanie w pysze, zarozumiałości i butnej postawie jest drogą śmierci, zaś droga życia to droga uniżenia, samozaparcia i pokory.

Ta ogólna zasada ma wiele zastosowań praktycznych od najważniejszych aż do najdrobniejszych szczegółów życia. Uczył ich Pan Jezus w ewangeliach. Zasada ta dominuje w całym Jego nauczaniu. Widać ją w błogosławieństwach i innych wskazówkach Kazania na Górze, w głoszonym przez Niego stosunku do bliźnich i nieprzyjaciół, w podobieństwie o bogaczu i Łazarzu, w jego zarzutach względem faryzeuszy i uczonych w Piśmie, w Jego wezwaniach do naśladowania Go, niesienia krzyża, zaparcia samego siebie, dzielenia się z potrzebującymi, nade wszystko zaś w Jego naczelnym przykazaniu miłości „agape” – niesamolubnej, ofiarnej, bezwarunkowej. Zasada ta jest najistotniejszą cechą prawdy, którą głosił, życia, które przyniósł, i drogi, którą sam jest i na którą wskazywał.

Nie chodzi jednak tylko o przyjęcie takiej czy innej reguły postępowania. Chodzi o coś bez porównania głębszego i bardziej podstawowego – chodzi o dwa przeciwstawne sobie, sprzeczne, wrogie względem siebie charaktery czy też natury, które powodują, że dana istota bądź postępuje w harmonii z tą zasadą, bądź też ją ignoruje i gwałci. Bóg jest miłością, jest „agape”, a to oznacza, że gotowy jest w stosunku do swoich stworzeń na bezgraniczną ofiarność, zniżanie się do nich, wywyższanie ich, obdarowywanie i wzbogacanie ich, udzielanie im bezwarunkowej łaski i przebaczenia, obarczanie samego siebie ich ciężarami i problemami, a nawet branie na samego siebie ich win i przestępstw.

Znajdowało to swój wyraz niezliczoną ilość razy w całej historii ludzkości, najwyraźniej jednak przejawiło się w postawie, jaką przyjął Jezus Chrystus, Bóg wcielony, Boży umiłowany Syn, który „chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Fil.2:6-8). Postawą taką zaprezentował Boży charakter miłości – „agape”, gdyż w takiej właśnie postawie wyraża się ona w praktyce. Był nią przesiąknięty każdy Jego czyn. Żył w całkowitej harmonii z wolą Bożą, którą wyraża przedstawiona powyżej zasada. Postępowanie Jego świadczy, że znał ją i wyciągnął z niej właściwe wnioski: dążył do radości i chwały w sposób mądry i celowy, obierając drogę wyrzeczeń, cierpienia i wzgardy. Nie z jakiegoś zamiłowania do takich zachowań, lecz obierając obiektywne dobro, postępując zgodnie z Bożym charakterem i ulegając Jego woli, wskazującej Mu taką właśnie drogę miłości „agape”.

Zgodnie z przedstawioną powyżej Bożą zasadą spotkało Go za to wyniesienie do najwyższej wyobrażalnej godności, władzy i chwały:

„Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca” (Fil.2:9-11).

Całkowicie przeciwstawną postawę zajął i drogą w zupełnie przeciwnym kierunku poszedł „Syn Jutrzenki” – wysoki rangą anioł, zwany Lucyferem, szatanem lub diabłem. Mimo iż zajmował w królestwie Bożym jedno z najwyższych stanowisk, było mu tego mało i postanowił piąć się wyżej: „Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad, na najdalszej północy. Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym (Iz.14:13b-14). Postawa taka była sprzeczna z Bożymi prawami, była całkowitym przeciwieństwem Bożej miłości „agape” i jako taka była obiektywnym złem. Mimo iż wcześniej był nienagannym, znalazła się u niego niegodziwość. „napełniłeś swoje wnętrze gwałtem i zgrzeszyłeś” (Ez.28:15,16).

Jaki był tego rezultat? – W całkowitej zgodności z Bożymi prawami nie osiągnął, czego szukał, lecz poszybował na sam dół: „O, jakże spadłeś z nieba, ty, gwiazdo jasna, synu jutrzenki! Strącony jesteś do krainy umarłych, na samo dno przepaści” (Iz.14:12a,15). „Wtedy to wypędziłem cię z góry Bożej, a cherub, który bronił wstępu, wygubił cię spośród kamieni ognistych” (Ez.28:16b). Obrał drogę sprzeczną z obiektywną mądrością i przez to zgotował sobie zgubę. Postawa jego była postawą samolubnego „ego”, będącego przeciwieństwem miłości „agape”.

Nie należy i byłoby wielkim błędem sądzić, że stało się to z powodu Bożej zazdrości, że Bóg rozprawił się w ten sposób z niebezpiecznym rywalem, który chciał Go pozbawić bezwzględnej dominacji, że Bóg ustanowił takie prawa i postępuje w ten sposób, aby bronić swojej absolutnej władzy. Bóg nie bronił swoich prerogatyw przed uzurpatorem. Byłoby to wprawdzie zrozumiałe i zasadne, lecz nie licowałoby to z Bożym charakterem „agape”.

Czy możemy być tego pewni? Czy da się to udowodnić? – Tak, i można to udowodnić bardzo prosto. Pismo Święte ujawnia bowiem wyraźnie, że Bóg wcale nie jest zazdrosny o swoją władzę, lecz dzieli się nią i zmierza do dzielenia się nią z innymi istotami. Pan Jezus powiedział: „Dana mi jest wszelka moc (wszelka władza – BT) na niebie i na ziemi” (Mt.28:18b). „Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie” (Obj.3:21). Bóg posadził Chrystusa po prawicy swojej w niebie, a nas posadził tam wraz z Nim (Ef.1:20; 2:6). Inne teksty Biblii świadczą o tym, że Bóg dzieli się chętnie także swoją mocą, mądrością, chwałą – słowem wszystkim, co posiada (Rzym.8: 32; Obj.21:7).

Jaki więc jest powód strącenia szatana i przeciwstawiania się wszelkiej zarozumiałości i pysze? – Sprzeciwiając się wyniosłości, a nagradzając uniżenie Bóg broni obiektywnego dobra, wyrażającego się w postawie miłości „agape”, przed obiektywnym złem, wyrażającym się w postawie samolubnego „ego”. Miłość „agape” jest bowiem fundamentem i źródłem wszystkiego, co obiektywnie dobre, natomiast samolubne „ego” jest fundamentem i źródłem wszelkiego zła. Dlatego w interesie całego wszechświata, zarówno niewidzialnego jak i widzialnego, konieczne jest lansowanie miłości, a zwalczanie samolubstwa, gdyż jest to lansowaniem obiektywnego dobra, a zwalczaniem obiektywnego zła. Widzimy więc, że Boża zasada, o której tutaj mówimy, stanowi istotny czynnik budowania dobra, a niszczenia zła, jest więc obiektywnym dobrem i wynika z Bożego charakteru, którego istotą jest miłość „agape”.

Zapewne prawie wszyscy potrafiliby zaakceptować stwierdzenie, że miłość jest obiektywnym dobrem, ale być może nie wszyscy skłonni byliby uznać, że kierowanie się samolubnym „ego” jest obiektywnym złem i źródłem wszelkiego zła. Wystarczy jednak w świetle prawdy Słowa Bożego przyjrzeć się skutkom, konsekwencjom tych dwóch przeciwstawnych postaw, aby przekonać się o tym ponad wszelką wątpliwość.

Szatan, strącony ze swojej wysokiej pozycji w Królestwie Niebios, opanował do czasu ziemię, zaraziwszy pierwszych ludzi swoim egoizmem, i zbudował na świecie swoje uzurpatorskie księstwo, oparte na kulcie egoizmu. Wszystkie poczynania w tym księstwie oparte są na trzech podstawowych dążeniach: doznawania przyjemności, osiągania korzyści i dogadzania ambicjom. W terminologii biblijnej tę triadę życia charakterystycznego dla „świata” ujmują słowa: „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia” (1Jn.2:16). Triada ta jest esencją charakteru i mentalności szatana, toteż gdziekolwiek jest stosowana, chodzi o teren pod jego władzą.

Na tę triadę skusił pierwszą kobietę Ewę, proponując jej „owoce dobre do jedzenia”, „miłe dla oczu” i „godne pożądania dla zdobycia mądrości”. Na tę samą triadę usiłował także skusić Pana Jezusa, proponując Mu zdobycie pożywienia dla zaspokojenia głodu przez skorzystanie z mocy Bożej, zdobycie królestw świata za ukłon przed szatanem i zdobycie uznania i podziwu przez popisowy skok z szczytu świątyni. Na tę samą triadę kusi każdego człowieka, a ci, którzy dają się wciągnąć w jego sposób myślenia, stają się częścią jego królestwa i kandydatami wiecznej zguby.

Czy aż tak? A cóż w tym złego troszczyć się dla siebie o to, co sprawia przyjemność, przynosi korzyść lub daje satysfakcję? – Aby na to sobie odpowiedzieć, wystarczy spojrzeć na jakość życia, zbudowanego na tej triadzie. Ponieważ błędnie rozumiany interes własnego „ja” zajmuje miejsce nadrzędne nad interesem innych istot i Boga, postawa taka jest źródłem niezliczonych i niekończących się konfliktów i walki wszystkich ze wszystkimi. Ciągłe dążenie do rozszerzania własnego stanu posiadania raz po raz zderza się z takim samym dążeniem innych, powodując coraz to nowe konflikty. Logika każe szukać jakichś reguł, mających ukrócić żądze, zachłanność i rywalizację, ograniczyć wzajemne krzywdzenie się, oszukiwanie i znieważanie, ale doświadczenie uczy, że ani prawa, ani apele moralne nie są w stanie ukrócić zła, które w postaci niezliczonych cierpień, strat i upokorzeń dominuje nad takim „życiem”. Zło zwalczane jest innym złem, dochodzi więc do ciągłej eskalacji zła w różnych, coraz to nowych, coraz bardziej niszczących i coraz perfidniejszych postaciach.

Troszczenie się o własny interes kosztem innych to postępowanie pełne wszelkich grzechów, powodujące niezliczone udręki, zaś próby robienia tego bez krzywdzenia innych pozostają ciągle niezrealizowaną utopią. Każde cierpienie, każdy problem, każde zło wywodzi się z jakiegoś grzechu, a każdy grzech ma swoje podłoże w egoizmie. Cała historia ludzkości jest bezskutecznym poszukiwaniem takiej postaci życia w egoizmie, która umożliwiałaby wzajemne harmonijne współżycie, szatan głowi się nad tym bez ustanku i podejmuje coraz to nowe eksperymenty, ale nic nie wskazuje na to, by można było kiedyś to osiągnąć. W świetle Biblii jest to wykluczone, jak bowiem mógłby ktoś, kto jest ojcem kłamstwa i kto przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać, stworzyć życie harmonijne i szczęśliwe? Ale nawet gdyby w pewnym sensie i w pewnym stopniu miało to być osiągalne lub zostało osiągnięte, byłoby to życie przeciwne Bogu, wywodzące się z buntu przeciwko Niemu i nie mogące uzyskać Jego aprobaty. Przeciwnie, znajdowałoby się pod przekleństwem, a zatem byłoby skazane na zagładę.

Bożym środkiem zaradczym na to nieuleczalne schorzenie ludzkości i na zrealizowanie pierwotnych Bożych planów z człowiekiem jest śmierć własnego „ja”, śmierć dla księstwa tego świata i natury szatana, a narodzenie się z Ducha Bożego do Jego królestwa miłości. Drogę taką utorował dla nas wszystkich Syn Boży Jezus Chrystus, „stawszy się za nas przekleństwem” (Gal.3:13). Przez Niego staliśmy się „uczestnikami boskiej natury”, a więc natury miłości „agape” – niesamolubnej, ofiarnej, bezwarunkowej, umożliwiającej życie najwyższej jakości, życie z Boga i według charakteru Boga. Jego najistotniejszą cechą jest wolność od ulegania egoistycznym żądzom, od ulegania woli ciała i zmysłów, od uganiania się za przyjemnościami, korzyściami i zaszczytami, a naśladowanie Chrystusa, czyli dążenie do chwały, czci i nieśmiertelności we wskazany przez Niego sposób, zgodny z Bożymi prawami i Bożą wolą, czyli pójście drogą uniżenia, samozaparcia, służby i ofiarowania samego siebie. Nie z zamiłowania do takiego poniżania się ani też z wyrachowania, lecz z potrzeby nowej natury oraz z umiłowania obiektywnego dobra, jakie w ogromnej różnorodności i obfitości z takiej postawy miłości „agape” wyrasta.

Rozprawienie się z myśleniem w kategoriach egocentryzmu usuwa podłoże niezliczonych konfliktów. Zamiast być zajęty i dążyć do ustawicznego poszerzania własnego stanu posiadania, człowiek narodzony do królestwa Bożego zajęty jest interesem i budowaniem tego królestwa, myśli kategoriami Bożymi czyli pragnieniem ratowania, uszczęśliwiania, wzbogacania i wywyższania innych. Usuwa to natychmiast przyczyny wszelkich waśni i starć, gdyż interesy poszczególnych jednostek nie stają przeciwko sobie. Wszyscy zajęci są poszukiwaniem dobra wszystkich i wszyscy uszczęśliwieni są dobrem wszystkich. Każdą jednostkę nie raduje tylko jej dobro własne, lecz raduje się z dobra wszystkich, radość więc zostaje pomnożona i zwielokrotniona. Dotyczy to także wszystkich innych dóbr, dzięki czemu jakość życia osiąga niebywały poziom. W odróżnieniu od księstwa szatana, gdzie ogromna część energii marnowana jest na wzajemne niszczenie się, w królestwie Bożym cała energia zużywana jest na budowanie i wzbogacanie się.

Każda jednostka troszczy się o sprawy Boże, a Bóg troszczy się o sprawy każdej jednostki. Każda jednostka troszczy się o sprawy innych, a więc wszyscy inni troszczą się o sprawy każdej jednostki. Zamiast wzajemnego ustawicznego wydzierania sobie, jak dzieje się to w starym życiu według ciała, ma miejsce ustawiczne wzajemne obdarowywanie się przyjemnościami, dobrami i szacunkiem. Człowiek szuka najpierw królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a Bóg z całą swoją potęgą troszczy się o to, aby wszystko inne zostało mu dodane. W nowym stworzeniu obowiązuje triada Ducha, którą wyrazić można słowami modlitwy Pańskiej: „Święć się imię twoje, przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja, jak w niebie tak i na ziemi” (Łk.11:2b-3a).

Kontrast między tymi dwiema formami życia jest tak ogromny, że tylko przez Boże objawienie może go człowiek zgłębić. Kto wejrzy w ten „doskonały zakon wolności”, nie może inaczej, jak tylko wszelkimi siłami starać się wejść przez ciasną bramę, iść wąską drogą, zewlekać starego człowieka z jego uczynkami i przyoblekać nowego, zapierać się samego siebie i brać swój krzyż codziennie, aby tylko uczestniczyć w tym nowym życiu i kosztować z jego wspaniałości. Nie może też inaczej, jak gorąco zachęcać innych do pójścia taką drogą Bożej miłości „agape”. Niebo nie jest niebem tylko dlatego, że są tam ulice ze złota, fundamenty z drogich kamieni, bramy z pereł i że panuje tam szczytowy przepych. Przede wszystkim niebo jest niebem dzięki niebiańskim wzajemnym stosunkom, dzięki miłości „agape”, która jest tam prawem i dominującą praktyką. Tylko w takim ustroju, w takiej atmosferze ma sens życie wieczne, ponieważ życie wieczne w atmosferze egoizmu byłoby wieczną udręką.

Słowo Boże bardzo wyraźnie podkreśla, że te dwa rodzaje charakteru i życia są względem siebie antagonistyczne, wzajemnie się wykluczają i zwalczają. W świetle przedstawionego powyżej ich podłoża i kontrastu jest to całkowicie zrozumiałe. Aby jednak było to jeszcze bardziej oczywiste, zwróćmy uwagę na kilka fragmentów z Pisma Świętego:

„Nie możecie Bogu służyć i mamonie” (Mt.6: 24).

„Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują” (Mt.7:13-14).

„Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabelskie” (1Jn.3: 10).

„Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” (1Jn.2:15).

„Wiarołomni, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga. Albo czy sądzicie, że na próżno Pismo mówi: Zazdrośnie chce On mieć tylko dla siebie ducha, któremu dał w nas mieszkanie?” (Jk.4: 4-5)

„Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim” (2Kor.6:14-16).

Czy można mówić o tym, że nowe, Boże życie miłości „agape” jest dla kogoś niekorzystne? Czy można uważać, że decydując się na takie życie człowiek ponosi jakąś ofiarę lub stratę? To właśnie stara się nam wmówić szatan i stosując jego mentalność będziemy mieli takie wrażenie, ale jest to tylko oszustwo grzechu. Pozorna strata czy pozorna niekorzyść, jaką przychodzi nam ponieść, kiedy zamiast wychodzić „na piętro” musimy zacząć schodzić „do piwnicy” jest chwilowa, doczesna, mająca miejsce w sferze ciała, natomiast faktyczny zysk, wynikający z niechybnego wyniesienia nas „na piętro” przez Boga jest wieczny, nieprzemijający, mający miejsce w sferze ducha.

Dopóki tkwimy w mentalności egoizmu, będziemy mieli pewne problemy z tymi pozornymi stratami i będziemy musieli przekonywać się, że ostateczna kalkulacja wychodzi jednak na naszą korzyść, lecz jak tylko nasz umysł zdominowany zostanie przez miłość „agape”, problemy te zupełnie znikną i nawet samozaparcie, niesienie krzyża, uciski i cierpienia będą dla nas radością, gdyż znosząc je będziemy mieli na widoku nie swoje ciało, lecz obiektywne dobro, jakie z tego wynika dla królestwa Bożego, innych ludzi i nas samych. Przestaniemy więc wtedy widzieć w nich konieczne zło, które trzeba znosić, gdyż zostaje ono z nadmiarem wykompensowane przez Boże błogosławieństwo, lecz je same postrzegać będziemy jako coś dobrego, korzystnego i zbawiennego. Wierzący w czasach apostolskich z radością przyjęli grabież swojego mienia (Hbr.10:34); Jakub każe uważać za najwyższą radość przechodzenie przez rozmaite próby (Jk.1:2); „licznym utrapieniom” i „skrajnemu ubóstwu” Koryntian towarzyszyła „niezwykła radość” (2Kor.8:2). Apostoł Paweł miał upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach i w uciskach dla Chrystusa (2Kor.12:10). Stosunek do uciążliwości życia z Bogiem jest czułym miernikiem naszego zaawansowania duchowego.

Warto może choć krótko dodać tutaj uwagę o lansowanej obecnie „unowocześnionej” ewangelii, mającej za punkt wyjścia miłość do samego siebie, zalecającej budowanie obrazu własnej wartości, pokutę z „grzechu” oskarżania się i poniżania oraz sięganie pełną garścią po przywileje, korzyści i zaszczyty synostwa Bożego. Jest ona reakcją na niezdrowe, niebiblijne i niezrównoważone zwiastowanie cierpiętnictwa i ascezy. Podkreślanie niewyobrażalnych wprost rezultatów ofiary Chrystusa, która wyniosła wierzących do godności synów Bożych i dziedziców wszystkiego, jest oczywiście jak najbardziej potrzebne i aktualne, zachodzi jednak niebezpieczeństwo popadnięcia w drugą skrajność, polegającą na przeoczeniu, że dostęp do tych dóbr możliwy jest tylko w trybie miłości „agape”, poprzez narodzenie się do Królestwa Bożego, funkcjonującego wyłącznie w oparciu o tę zasadę miłości. Miłość „agape” jest bowiem nie tylko Bożym charakterem i sposobem Jego postępowania, lecz także jego największym przykazaniem i wymaganiem w stosunku do ludzi.

Należy przy tym pamiętać, że miłość bliźniego „jak siebie samego” była zasadą starego przymierza i nie jest miłością „agape”, gdyż przejawy nowego życia z Boga były dla ówczesnych ludzi całkowicie nieosiągalne. Z przykazania miłości bliźniego „jak siebie samego” wynika także starotestamentowa zasada „oko za oko, ząb za ząb”, podczas gdy nauka Jezusa w Nowym Testamencie idzie o wiele dalej, każąc miłować nieprzyjaciół, przebaczać i kłaść życie za innych (Jn.15:12-14; 1Jn.3:16). „Nasi bracia”, o których mowa w Objawieniu, „nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć” (Obj.12:11). Apostoł Paweł gotów był być odłączony od Chrystusa ze względu na swoich braci (Rzym.9: 3). Jest to osiągalne tylko w nowym życiu miłości, a to z kolei jest uwarunkowane śmiercią z Chrystusem własnego „ja”. Tak więc postawa świadomego uchylania się od dobrowolnego „schodzenia do piwnicy” i zainteresowania tylko konsumpcją dóbr, pochodzących od Boga, oparta jest na mentalności starego człowieka i musi chybić celu, tak jak chybiali kierujący się nią ludzie: syn marnotrawny, bogaty młodzieniec, Judasz i wielu innych, będących pod diabelską inspiracją samolubstwa.

Czy zachodzi tu jakaś sprzeczność? – Oczywiście nie. Bóg jest tak wspaniały, tak potężny i tak bogaty, że bycie Jego niewolnikiem i ponoszenie dla Niego największych nawet ofiar łącznie z ofiarą życia jest dla człowieka największym osiągalnym przywilejem i zaszczytem. Wszelkie niewyobrażalne Boże obietnice są dla nas oczywiście w pełni aktualne, ale tylko w trybie obustronnej miłości „agape”, w trybie obustronnego wzajemnego obdarowywania się, a nie w trybie naszej egoistycznej zaborczości i zachłanności. Warto więc i trzeba badać szczególnie wnikliwie wszelkie innowacje w zwiastowaniu, aby nie paść ofiarą zamierzonego czy niezamierzonego podstępu. Jeśli bowiem w zwiastowaniu kładzie się tak wielki nacisk na korzyści służenia Bogu, że przeocza się, pomija albo nawet świadomie zwalcza naczelną, omawianą tu zasadę Królestwa Niebios, mającego za podstawę życie „agape” – życie pokory, samozaparcia i ofiarnej służby, to rezultaty zwiastowania prędzej czy później sprawią jego odbiorcom rozczarowanie, kiedy okażą się być bezwartościową, łatwopalną słomą.

Wracając do głównego wątku: Żyjemy oczywiście na świecie, czyli na terytorium księstwa szatana, ale jeśli jesteśmy nowymi stworzeniami w Chrystusie, to nie jesteśmy z tego świata – jesteśmy obywatelami Królestwa Niebios. Sytuacja taka jest, jak wiemy, przejściowa i stwarza wiele problemów, gdyż antagonizm tych dwóch ustrojów i zakresów władzy rzutuje na nasze życie i sprawia, że znajdujemy się w walce i musimy w niej brać udział. Po pierwsze, książę tego świata szatan przez różne narzędzia z arsenału swojego księstwa usiłuje wpływać na nas, hamować, udaremniać i unicestwiać zachodzące w nas przemiany. Świat kierujący się zasadami egoizmu rzadko odwzajemnia naszą miłość „agape”, a często „odwzajemnia się” po swojemu, wyszydzając, szykanując i ograbiając naśladowców Chrystusa. Ale dzięki temu, że po naszej stronie jest „mocniejszy”, sytuacja nasza nie jest beznadziejna i z jego ataków możemy wychodzić zwycięsko, o ile oczywiście na serio walczymy i korzystamy z służących do tego Bożych środków. Po drugie, jesteśmy reprezentantami, ambasadorami Królestwa Niebios na tym świecie i naszym zadaniem jest demonstrować tutaj jego niesamowite cechy, jego wyższość i wspaniałość. I po trzecie, Pan poruczył nam służbę pojednania, wzywamy więc ludzi tego świata do pojednania się z Bogiem, a przez to do wejścia do Jego królestwa miłości, do tego życia niezrównanej jakości, życia Bożego, które wypełniać będzie całą wieczność, ale które rozpoczyna się i istnieje w sercach dzieci Bożych już tu i teraz (2Kor.5:17-21).

Jaki jest związek tego tematu z istniejącą aktualnie w naszym kraju atmosferą przebudzenia lub, przynajmniej na razie, z istniejącym zainteresowaniem tematyką przebudzenia? – Wiele mówi się o tym, że przebudzenie w pierwszej kolejności ogarnąć musi ludzi wierzących. Jeśli Kościół jest gorący, siłą rzeczy następuje przebudzenie także i w tym sensie, że nawraca się wiele nowych dusz. Przyczyną zastoju czyli braku przebudzenia jest przede wszystkim niewystarczająca widoczność nowego życia w nas, wierzących, niedostateczny kontrast naszego życia ze starym życiem samolubstwa i egoizmu. Znamy istotę Bożego życia w teorii, ale w praktyce nasze przeobrażenie w istoty żyjące życiem „agape” jest zaledwie częściowe, na skutek czego reprezentujemy przed światem Królestwo Niebios w sposób mglisty, nieprzekonywujący, niezdolny do dokonania przełomu w innych.

W Kościele przesiąkniętym na wskroś nowym życiem „agape” grzesznik spotyka się z tak niesamowitą atmosferą i doznaje takiego wstrząsu, że nie może pozostawać obojętny. Z jednej bowiem strony ogarnia go przemiłe uczucie ogólnej przychylności, życzliwości i akceptacji, jakiego zapewne nigdy w życiu dotąd nie doświadczył, z drugiej zaś strony czuje się nieznośnie, gdyż ma świadomość, że wszystko w jego wnętrzu rażąco kontrastuje z tym, co go otacza, jest brudne, złe i haniebne. Do tego dochodzi jeszcze ten fakt, że każdy człowiek, nawet mocno zdeprawowany, nosi na samym dnie swojej istoty nigdy nieukojoną tęsknotę za dobrem i chwałą Bożą, będącą resztkową pozostałością po utraconym raju, zaś atmosfera miłości „agape” porusza i ożywia tę strunę, budząc reakcję, streszczającą się w odczuciu: „To jest to!” W takiej sytuacji zbędne są apele, perswazje czy argumenty. Następuje prawie natychmiastowy przełom, ukorzenie się przed Bogiem i pytanie:

„Co mam czynić?” Nie trzeba nawet dodawać, że takie nawrócenie, spowodowane nie przez oddziaływanie intelektualne, lecz przez autentyczne zetknięcie się z obecnością Bożą i chwałą Bożą w postaci nowego życia miłości „agape”, jest gruntowne i trwałe.

Tak więc zdumiewająca skuteczność ewangelizacji w okresie przebudzeń nie bierze się z jakichś tajemniczych czynników, lecz jest rezultatem tego, że członkowie Kościoła ocknęli się ze snu, w skrusze uznali swoją letniość, pozwolili oczyścić się z różnorakich resztek życia według modły tego świata, przebili się do osobistej społeczności z Bogiem i wypełnieni Bożą miłością są w stanie prezentować otoczeniu swoje nowe, Boże życie w całej jego wyrazistości i atrakcyjności. Nie jest to możliwe bez złożenia dodatkowej ofiary, bez poniesienia pewnego kosztu, bez zrezygnowania z pewnych wygód własnego ciała i pewnych zamiłowań własnej duszy. Tylko bowiem takie złożenie samego siebie „jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu” (Rzym.12:1) może zaowocować skuteczniejszą służbą duchową. Bez tego oczekiwane przebudzenie łatwo może sprowadzić się zaledwie do pewnej ilości chwilowego podniecenia i wrzawy.

Wiele mówi się obecnie o „rzekach wody żywej” (Jn.7:37-39). W przepięknym proroctwie starotestamentowym (Ez.47:1-12) spotykamy się z stopniowaniem, z wchodzeniem w tę wodę coraz głębiej (w. 3-5). Z tekstu Jana widać jasno, że chodzi o Ducha Świętego, a Duch Święty to nośnik Bożej obecności, Bożej chwały – Bożego charakteru miłości „agape”. Każde dziecko Boże łyknęło nieco tej wody i cieszy się nią, ale być może najpopularniejszym typem chrześcijaństwa jest stopień „do kostek”. Zanurzyliśmy stopy i z radością pluskamy i chlapiemy się w Bożej miłości, ale stan taki jest daleki od Bożych możliwości, Bożych propozycji i Bożych oczekiwań względem swoich dzieci. Woda do kostek zaspokoi być może w pewnym stopniu nasze własne, najbardziej palące potrzeby duchowe, ale nie wchodząc głębiej nie będziemy w stanie uporać się z ciężkimi problemami duchowymi ani też nie zdołamy dokonać przełomu w życiu innych. Naglącą potrzebą przebudzenia jest przemierzanie kolejnych tysięcy łokci, wchodzenie w ten potok nowego życia z Boga coraz głębiej, a wtedy wszelkie potrzeby Kościoła i ginącego świata będą mogły zostać zaspokojone. Przebudzenie można scharakteryzować jako okres, w którym znacząca część chrześcijan na danym terenie weszła po prostu w rzekę wody życia głębiej i to owocuje w ich życiu i otoczeniu zdumiewającymi następstwami duchowymi. Obyśmy słyszeli głos Ducha Świętego, budzącego w nas gorące pragnienie zanurzania się coraz głębiej w Bożej miłości!

Józef Kajfosz