Znaki i cuda (1)

Znaki i cuda (1)

Reinhard Bonnke

Znaki i cuda – określenie to pochodzi bezpośrednio z Biblii. Faktycznie nie da się go znaleźć w żadnej innej religii. Dlaczego? Bo znaki i cuda nie są częścią innych religii, lecz należą do wiary bazującej na Biblii. Gdyby Bóg miał jakiś sklep na głównej ulicy, można by na jego reklamie przeczytać „cuda”. Byłby to jedyny sklep na tej ulicy, specjalizujący się w tym.

Absurdem, jeśli nie arogancją, byłoby twierdzenie, że cuda nie są możliwe. Nikt nie ma dostatecznej wiedzy, by tak twierdzić. Doprawdy, sceptyk jest arogancki, przemądrzały. Gdyby niewiedzę dało się zmierzyć w metrach sześciennych, prawdopodobnie zabrakłoby nam liczb. Bądźmy szczerzy – po prostu nie jesteśmy w stanie naszym rozumem pojąć bytu – czym jest lub jak powstał. Mamy oczywiście na pewne rzeczy dowody oraz na ten czy ów temat jakieś domysły. Ale i tak tylko pojęliśmy cząstkę cudów stworzenia, które musimy jeszcze odkryć.

Charles Dickens był pisarzem o niesamowitej fantazji, nie był on jednak w stanie przewidzieć powstania telewizorów, komputerów czy nawet lądowania na księżycu. Wszystko to stało się po jego śmierci, w ciągu jednego stulecia. Albert Einstein nawet tłumaczył, że rozszczepienie jądra atomu nigdy nie stanie się źródłem energii. My wiemy to dzisiaj lepiej. Moje auto może bez trudu być sterowane po ulicach przez nawigację satelitarną. Uważam to za absolutnie zadziwiające. Czy możliwe jest, że ci, którzy sądzą, że już nie ma nic nowego, czego można by się nauczyć czy odkryć, popełniają ten sam błąd, co Einstein czy inni, niezależnie od ich sławy?

W mowie przed królewskim dworem Agrypy, Paweł zapytał: „Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?” (Dzieje Apostolskie 26,8). Dlaczego? Pytanie to pozostaje bez odpowiedzi. Oczywiście, Bóg musi pozostać tajemnicą, bo nie byłby Bogiem. Boga definiuje się nadprzyrodzonością. Gdy otwieramy Biblię, to wszędzie za wydarzeniami, o których ona nas informuje, odkrywamy nadprzyrodzoność.

1. Stworzenie, największy znak i cud

Nadprzyrodzoność należy do repertuaru Boga – i nie mam tu na myśli cudów uzdrowienia. Oczywiście, Bóg może uleczyć różne rodzaje chorób, z bólem głowy włącznie. Jednak Jego działania mocy się dla mnie tam nie zaczynają i nie kończą. Bóg nie jest alternatywą dla aspiryny; On jest Bogiem, który stworzył niebo i ziemię. Wyłącznie ten fakt jest tematem obu pierwszych rozdziałów Biblii.

Bóg faktycznie jest większy od znaków Jego istnienia. Znaki te mają służyć Jego, a nie naszym celom. Ma On w tym większy cel, niż to, by nas zadziwić lub na moment zachwycić. Znaki wskazują na Niego, jak drogowskaz wskazuje nam kierunek. Są one wskazaniem wielkości Boga, Jego śladami w trawie, pozwalającymi poznać nam, gdzie On był.

Biblia nie przedstawia Boga jako pełni wrażeń, objawionych niektórym medytującym mistykom. Nie jest On schematyczną Boskością w jakimś mistycznym niebie, ani też jakąś logiczną teorią. Biblia pokazuje Boga jako Tego, który usuwa chaos, porządkuje życie, steruje słońcem, księżycem i gwiazdami w ich orbitach i który stworzył morze i kontynenty.

Wiara w Boga, Stworzyciela nie pozostawia nam żadnej alternatywy, poza wiarą w Boga czyniącego cuda. On, który osadził Himalaje tam, gdzie pragnął je mieć, nie stoi też przed jakąś zagadką w przypadku chorego kolana. On dysponuje nieskończoną mocą, przekraczającą naszą zdolność pojmowania. Bogu takiemu jak On znaki i cuda nie sprawiają problemu.

Gdy On stwarzał świat, uwolnił nieograniczone energie, dające życie. Odtąd wszystko znajduje się pod Jego panowaniem. Po ukończeniu stwarzania nie udał się na spoczynek ani nie poszedł na wcześniejszą emeryturę. Nie wybrał też oddalenia się od tego świata. On jest jeszcze ciągle obecny! Skoro, rozpoczynając stwarzanie, pracował z materią stałą, to czy teraz się troszczy już wyłącznie o sprawy duchowe? Czyż nie byłoby to sprzeczne z Jego istotą? Dzieła stworzenia nie da się zredukować do poziomu duchowego, obojętnie jak bardzo niektórzy próbują.

2. Po stworzeniu, cud o wymiarach ziemskich i duchowych

Ledwo osadzono mężczyznę i kobietę w świecie, postarali się oni natychmiast o chaos. Bóg jednak działał bezpośrednio. On jest autorem porządku. Od samego początku zadecydował, by ciemność i chaos nie panowały. Cokolwiek wymagało uporządkowania, On to robił. Nic się nie zmieniło! Gdy Adam i Ewa popełnili ów fatalny błąd, który w sposób dramatyczny zmienił kurs historii ludzkiej, Bóg ingerował bezpośrednio i zaprowadził, wśród nieporządku i buntu, Swój Boży porządek. Wszelkie działanie Boga w świecie jest nadprzyrodzone.

Pierwszym czynem Boga po stworzeniu było dzieło ratowania (zbawienia), wymagające zarówno działania duchowego jak i cielesnego. Gdy mówimy o znakach i cudach, musimy w to włączyć zbawienie. Jezus ratuje. Myśl, że może On uratować duszę, a równocześnie zignorować osobę mężczyzny lub kobiety, jest nie do przyjęcia. Kiedy Bóg ratuje, ratuje całego człowieka, a nie jakąś ukrytą, duchową istotę. Każda nowonarodzona osoba jest znakiem i cudem, uwidocznieniem obecności Boga i dowodem Jego mocy. Dla mnie cudowne Boże zbawienie (ratunek) jest największym cudem i najpotężniejszym znakiem Jego istoty.

3. Znaki i cuda towarzyszą poselstwu Ewangelii

Chrześcijaństwo ma dwie strony: duchową i fizyczną. Ta podstawowa wiedza czyni je rewolucyjnym. Jezus Chrystus jest Ratownikiem, Zbawicielem, Chrzcicielem w Duchu Świętym i przychodzącym Królem. Każda z tych podstawowych prawd zawiera w sobie składniki cielesne. Znaki i cuda są zawarte w całym poselstwie Ewangelii.

Dla wielu ludzi wiara ogranicza się do poziomu duchowego. Wszelkie fizyczne manifestacje Boga w akcji mobilizuje ich przeciwników, określających te znaki obecności Bożej jako „cielesne”, albo nawet jako „dzieła diabła”. Krytycy mówią, że powinniśmy bardziej podkreślać owoc Ducha, niż dary. Jednak Biblia nie mówi o darach duchowych z rezerwą. Sami krytycy powołują się na autorytet Biblii i na niej budują swoją wiarę. Jakże więc może być błędem mówienie o rzeczach zapisanych w tej dużej Księdze.

Dzięki niech będą Duchowi Świętemu, że Kościół chrześcijański powoli to poznaje. Wprawdzie ciągle jeszcze niektórzy boją się panicznie wszelkich manifestacji fizycznych. Należą oni jednak już do kurczącej się mniejszości. Prawdy nie sposób stale negować. Duch Święty nie może być ciągle gaszony przez niewiarę.

W czasach biblijnych ludzie doświadczali działania Bożego. Znali Go jako Tego, który coś czynił, w przeciwieństwie do profesorów metafizyki, kryjących się w wieży z kości słoniowej. Inne religie bazują na subiektywnych doświadczeniach niedoskonałych ludzi, twierdzą, że słyszeli głosy, mieli sny i wizje i sami wprawiają się w trans. Biblijny fundament wiary nie zna czegoś podobnego. Bóg Biblii opisany jest jako Bóg działający. Jego liczne tytuły ukazują, co On czynił i jeszcze czyni. Wyraża to także Skład Apostolski. Zaczyna się on pewnego rodzaju krótkim ujęciem historii Jezusa. Wyznajemy: „Wierzę w Boga, Ojca, Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jednorodzonego, Pana naszego, … zrodzony z Marii dziewicy, cierpiał pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowany, umarł i został pogrzebany, … trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa …”

Poselstwo Jezusa nie było czymś błahym dla cierpiących, uważnie przysłuchującym się Jego słowom. On uosabiał poselstwo niebiańskie o miłości Boga do ludzi w sposób żywy i dla wszystkich zrozumiały. Dzisiaj również, tak jak wtedy, uosabia On poselstwo żywej wiary. Jej posłowie są kanałami, napełnionymi tą samą Boską mocą i miłością, która poruszała Jezusa.

Gdy chcemy nawiązać kontakt z Bogiem, aby Go wzywać, znajdziemy Go w Księdze Psalmów w następującym opisie: „Tyś Bogiem, który czyni cuda” (Psalm 77,15). Powinniśmy dokładnie wiedzieć, kogo chcemy wzywać, bo nie otrzymamy właściwego numeru i odpowiedzi. Biblia zachęca nas do wzywania Boga: „Wołaj do mnie, a odpowiem ci i oznajmię ci rzeczy wielkie i niedostępne, o których nie wiesz!” (Jeremiasza 33,3).

Pierwsi uczniowie doświadczyli, że Jezus uzdrawiał chorych i zdumiewali się. Pełni nadziei udali się do ówczesnego ciemnego świata pogańskiego z świętością światła Ewangelii, jaśniejącym towarzyszącymi mu znakami. Dzisiejsze zadania są równie wielkie i jeszcze ciągle wymagają działania Boskiej mocy. Gdy głosimy Słowo, winniśmy też oczekiwać znaków.

4. Znaki i cuda – zdziałane przez Ducha Świętego

Istnieje ważna, podstawowa prawda o Duchu Świętym, ale nie zawsze uznawana. Jego dzieło jest zwykle natury fizycznej lub łączy to, co duchowe, z fizycznym. Bardzo rzadko jest ono tylko czysto duchowe. W Nowym Testamencie odkrywamy tą samą zasadę. Jezus, gdy uzdrawiał chorych. Czytamy, że był namaszczony „Duchem Świętym i mocą” (Dzieje Apostolskie 10,38). Wiatr, ogień i języki traktowano w dniu Pięćdziesiątnicy jako coś typowego dla Ducha Świętego. Fizyczne objawy jeszcze i dzisiaj są potwierdzeniem. Bóg nie zmienia Swoich sposobów działania. Jeśli wierzymy w Ducha Świętego, winniśmy też wierzyć w Jego charakterystyczne działanie, w znaki i cuda. Duch Święty jest Bogiem, działającym w świecie. Gdy przyjmujemy Jezusa Chrystusa jako naszego Pana i Zbawiciela, Jego Duch zajmuje w nas mieszkanie i czyni z naszego ciała Swoją świątynię.

5. Znaki i cuda są oznaką żywego Boga

A więc, Bóg działa, bo jak moglibyśmy wiedzieć, że On tu jest? Żywy Bóg na pewno pokazuje, że żyje. Działanie Boga jest w sposób widoczny nadprzyrodzone. Niektórzy powiedzieli, że działa On w i poprzez to, co naturalne. Jestem przekonany, że On to czyni, a w Starym Testamencie wszyscy tak myśleli. Ale właśnie wtedy działy się wielkie rzeczy, który objawiały się jako cuda i nadprzyrodzone ingerencje. Jednym z największych cudów było uwolnienie Izraela z Egiptu, gdy na przykład wody Morza Czerwonego zwinęły się na boki jak dywan i umożliwiły ludziom swobodne przejście. Dzięki naszemu zrozumieniu naturalnych procesów rozpoznajemy dzisiaj bezpośrednie działanie Boga, gdy się to dzieje. Stworzyciel nadal może jeszcze stwarzać rzeczy nowe i pracować nad Swoim stworzeniem. W każdym przypadku we wszystkim działa moc Boga.

Jezus powiedział: „A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli” (Marka 16,17). Cuda były i są zawsze żywym potwierdzeniem Ewangelii. Objawiają istotę Boga. Są znakiem Jego istnienia i Jego mocy. Nie ma złych cudów. Niektórzy mówią o tym, czego może dokonać diabeł, ale prawdziwe cuda są dobrodziejstwem i błogosławieństwem, przypływającym do nas bezpośrednio od Boga. On jest Bogiem żywym, działającym cuda, który niezwykłym cudem stworzył niebo i ziemię. On nie ma zamiaru w pełni się przed nami ukryć. Faktycznie objawia On Swoją prawdziwą istotę zawsze wtedy, gdy dokonuje cudu uzdrowienia. Bóg powołał do istnienia wszystkie cuda przyrody, w całej ich różnorodności i pełni; dostatecznie dużo, by zaopatrywać każdą istotę żywą. Bóg, który dokonuje takich cudów, pokazuje, że jeszcze dzisiaj jest taki sam, jak na pierwszych stronach Biblii.

Nie wierzę, że znaki zastrzeżone były wyłącznie dla ewangelistów-pionierów. Winny one w Kościele chrześcijańskim być codziennością – jako trwałe świadectwo dla świata. Jezus nie zaplanował Kościoła bez znaków i cudów.

Znaki i cuda (2)

6. Znaki i cuda cechują Biblię

Dokonywanie cudów jest cechą Biblii. Nadprzyrodzoność jest spoiwem zespalającym biblijne Pisma. Jeśli usunięto by wszelkie teksty bazujące na cudach, pozostałaby tylko kupka luźnych stronic i strzępków papieru.

W Starym Testamencie prawdziwe cuda występowały stosunkowo rzadko. Mimo to każde wskazanie na Boga ukazuje Jego moc działającą cuda. W tamtych dniach Duch Święty zstępował na pojedyncze osoby, gdy miały one do spełnienia specjalne zadania, jak na przykład w przypadku Mojżesza, Samuela, Samsona i proroków. Jednak po przyjściu Jezusa na ziemię i Jego wstąpieniu do nieba, Duch Święty został wylany na wszystkich ludzi, to znaczy na każdego, kto o to prosił. Odtąd młodzi, starcy, mężczyźni i kobiety otrzymywali Ducha proroków, jak zapowiedział to Joel.

Nowy Testament zaczyna się nową epoką, z punktu widzenia historycznego dniami Królestwa Rzymskiego. Odtąd cuda były ogólnie praktykowane. Wraz z oficjalnym wystąpieniem Jezusa miały miejsce ‘masowe’ uzdrowienia. Nie ustały one po Jego śmierci na krzyżu, lecz były kontynuowane rękami Jego uczniów. Obietnica brzmiała, że będą trwały aż do końca czasów. Racjonaliści próbowali przedstawić życie Jezusa bez cudów, ale równa się to próbie zbudowania muru bez kamieni. Dotychczas im się to nie udało, i im się nie uda. W międzyczasie większość naukowców-biblistów przyznaje, że Jezus był cudotwórcą.

7. Znaki i cuda winny wypływać dzisiaj z Ciała Jezusa

Ewangelie informują, że Bóg posłał Swego Syna i że wielkie dzieła uzdrowienia, dokonane przez Jezusa, należą do tych, dla dokonania których Bóg Go posłał. „Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (Jana 20,21). Wola Ojca nie zmieniła się. Jego współczucie i miłosierdzie dla chorych i cierpiących ukazuje jaki jest Bóg. Uzdrowienie nie było wtedy ofertą specjalną czy reklamą. Było ono objawieniem charakteru Boga. Skoro Jezus jest ten sam wczoraj, dzisiaj i na wieki, jak czytamy w Hebrajczyków 13,8, nie różni się On dzisiaj w Swojej niebiańskiej chwale niczym od Jezusa z Galilei.

To wszystko dzieje się i dzisiaj. Jezus nadal ma to samo współczucie i tę samą moc jak za czasów, gdy przebywał na ziemi. Główna różnica polega na tym, że nie ma On już rąk, by dotykać chorych, głosu, by wypowiadać uzdrowienie, stóp, które nosiłyby Go przez ulice i do domów. Dlatego posyła mężczyzn i kobiety. Oni są Jego rękami, Jego głosem i Jego stopami. Ciałem Jezusa jest Jego Kościół, którego jest On głową. Ręce, głos i stopy są posłuszne Głowie.

„Ramię twoje jest potężne” mówi Biblia w Psalmie 89,14. Kościół jest żywym przedłużeniem tego potężnego Ramienia. Nie jest ważne, jak bardzo jesteśmy niedoskonali na tym niedoskonałym świecie, jesteśmy mimo to reprezentantami Jego wszechmocy i Boskiej miłości i naszym zadaniem jest pokazywanie, że Bóg troszczy się o ludzi. Jako uczniowie Jezusa, napełnieni tym samym Duchem, który namaścił Jezusa, mamy czynić te same dzieła. Jezus powiedział: „Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie” (Jana 14,12). Są „większe” dlatego, że Bóg nie jest ograniczony do jednych rąk czy jednego głosu. Dokądkolwiek udają się chrześcijanie, tam zanoszą to samo błogosławieństwo i tą samą miłość.

Istoty ludzkie nie posiadają naturalnych mocy uzdrowieńczych. Znaki i cuda nie są oznaką mocy ludzkiej, pochodzą one wyłącznie od Boga. Magowie w starożytnym Egipcie pokazywali swoje sztuczki, gdy Mojżesz i Aaron rzucili im wyzwanie. Rzucili swoje laski na ziemię, a te zamieniły się w węży. Aaron rzucił swoją laskę na ziemię, a ona stała się wężem, który połknął węże magów.

Żaden z bogów nie może konkurować ze Stworzycielem. Czytamy, że gdy Pan wyzwalał Izraela z Egiptu, Jego sąd dotknął bogów egipskich. Do tych bogów należał też Nil i słońce. Bóg, Stworzyciel, zabarwił wody Nilu na kolor krwi i zaćmił na wiele dni słońce. Okultystyczni czarownicy często próbowali zakłócać nasze ewangelizacje, a nawet je uniemożliwić, ale nie byli w stanie przeniknąć przez ochronną tarczę Bożą wokół nas. Kiedyś grupa nagich czarownic całą noc tańczyła dokoła mojego hotelu, by obłożyć mnie klątwą i powstrzymać przed głoszeniem imienia Jezusa. Był to trud daremny. Gdy głosimy Jezusa, opętani krzyczą i są uwalniani.

Podczas naszej ewangelizacji w Lagos, w listopadzie 2000 r., pytaliśmy co wieczór, kto wczoraj został uzdrowiony. W odpowiedzi podnosiło się tysiące i dziesiątki tysięcy rąk.

8. Znaki i cuda są dowodami prawdziwego i żyjącego Boga

W Jana 3 czytamy, że Nikodem, jeden z dostojników żydowskich, przyszedł do Jezusa „w nocy”. Słowa te mają podwójne znaczenie. Wizyta miała miejsce w ciemności, ale człowiek ten także znajdował się w ciemności duchowej. Wynika to z jego pytań. Jezus musiał go pouczyć.

Interesujące jest, że gdy Nikodem powiedział: „Nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg nie był z nim” (Jana 3,2), miał rację, jednak mimo to był zbity z tropu. Miał rację, bo rozmawiał z Jezusem Chrystusem, Synem Boga. A Bóg na pewno był z Nim, chociaż nie w ten sam sposób, jak z innymi. Jezus czynił cuda z własnej woli, bo Bóg był z Nim.

Trzeba tu absolutnie jasno podkreślić, że Bóg nie pomaga nam uzdrawiać chorych. Nikt ze zwykłych ludzi nie może dokonywać cudów. Naszym zadaniem jest nałożenie rąk i modlitwa, ale to wyłącznie Bóg uzdrawia. Gdy podczas naszych ewangelizacji doświadczamy, że uzdrawiani zostali głusi i ślepi, pytamy ich: „kto cię uzdrowił?” Ich odpowiedź brzmi: „Jezus!” Z Bożą pomocą możemy coś zrobić, na przykład głosić Słowo Boże. Ale nie potrafimy uzdrawiać. Mimo to jednak Bóg nas posłał, by nieść światu Jego uzdrowienie. Znaki i cuda nie są oznaką naszej świętości, lecz dowodem działania Boga.

Ludzie przekazują uzdrowienie. Oni go nie tworzą i nie są jego źródłem. Jak rury wodociągowe, transportują oni strumienie Boskiego życia. Nie potrafimy wyprodukować nawet kropelki wody życia. Jesteśmy tylko rurami, przez które ona przepływa, a jako żywe przewody Boże przynosimy spragnionemu światu strumienie miłosierdzia.

Jezus uzdrowił kiedyś trędowatego, który się zastanawiał, czy Pan w ogóle zająłby się kimś takim, jak on (Mateusza 8). Jezus mu odpowiedział: „Chcę, bądź oczyszczony!” To jest wyraz Jego suwerennej woli, a zarówno oświadczenie zamiaru woli Boga. Jezus powiedział, że czynił to, co czyni Ojciec, a to, co czynił Jezus, czynił Ojciec z Nim. W tym „chcę” Bóg objawił Jego suwerenny zamiar, na wieki trwały. Jego wola nie jest chwiejna. On nie jest nieobliczalny. Bóg jest wierny i dochowuje nam wierności. On pokazuje nam, kim jest i od tego nigdy nie odstępuje. A w dodatku jest jeszcze Uzdrowicielem. Jego objawione znaki i cuda noszą pieczęć Jego obecności. Nie są one oznaką naszej szczególnej osobowości, specjalnej techniki czy naszej wiedzy. Jedyna wiedza, którą potrzebujemy, nie jest gatunku intelektualnego, lecz winna być poznaniem Jezusa, które osiągamy wyłącznie przez stałe przebywanie z Nim.

9. Znaki i cuda wymagają współdziałania Boga z człowiekiem

Naszą odpowiedzialnością jest bezpośrednie podłączenie się do niebiańskiego zbiornika. Ludzie wokół nas umierają z pragnienia. Mogą się napić, ale my musimy im dostarczyć wody. Używając innego porównania, musimy mieć połączenie kablowe z wielkim dynamo Boga i elektrowniami z Golgoty i zmartwychwstania, z których płynie prąd. Naciskanie łącznika jest bezcelowe, jeśli nie jesteśmy połączeni w wierze.

Znaki i cuda, moc Boga, stoją do dyspozycji, w miarę potrzeby. Nie są one przewidziane na miły czas, spędzany przed kominkiem, lecz są pilnie potrzebne dla cierpiącego świata. Wspólną modlitwę można też użyć jako wymówkę, dla pielęgnowania towarzystwa z innymi. Łatwo prosić Boga, by coś uczynił; ale to Bóg prosi nas, byśmy coś zrobili. Jak powiedział do Mojżesza, tak i my musimy wstać i iść naprzód.

Znaki i cuda przeznaczone są do walki, by zdemaskować szatana i jego dzieła.

Nie powinny być traktowane jako swego rodzaju duchowe hobby, uprawiane w wolnym czasie jako alternatywa dla sportu, muzyki i gier. Nie jesteśmy dawcami, tylko po prostu gońcami.

Lista darów Ducha w 1 Koryntian 12 zawiera „dar uzdrawiania chorych”, i naszym zadaniem jest przekazywanie go dalej. My nie możemy wyprodukować ani sfabrykować uzdrowienia. Ale Bóg pozwoli nam przekazać chorym Jego dar, jak Piotr w Dziejach Apostolskich 3,6 przy bramie powiedział do sparaliżowanego: „Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, chodź!”

Znaki i cuda (3)

10. Znaki i cuda wskazują na Boga, a nie na ludzi

Piotr i Jan zobaczyli przy bramie świątynnej człowieka sparaliżowanego i przekazali mu uzdrowienie, w imieniu Jezusa. Sparaliżowany podskoczył i biegał wkoło. Zebrało się wielu ciekawskich i podziwiało obu apostołów, jak gdyby oni byli cudownymi uzdrowicielami. Ale Piotr natychmiast ustawił zdarzenie we właściwym świetle: „Mężowie izraelscy, dlaczego się temu dziwicie i dlaczego się nam tak uważnie przypatrujecie, jakbyśmy to własną mocą albo pobożnością sprawili, że on chodzi?” (Dzieje Apostolskie 3,12).

Piotr znał dokładnie swoje ludzkie słabości. Kilka tygodni wcześniej, gdy Jezusa pojmano, stanowczo zaprzeczał, że Go zna. Jednak łaska Boża przezwycięża wszystkie ludzkie słabości i przemieniła Piotra w męża, o którym mówimy do dziś.

Naszą świętością i przyzwoitością nie możemy wytworzyć Boskiej mocy. Wielu się z tym zgadza, mimo to jednak piszą książki i głoszą nam, co winniśmy zrobić, by uzyskać Bożą moc. Wciąż na nowo znajdują powody dla swojej niemocy. Na pewno lubię książki wzywające nas do świętego życia w społeczności z Jezusem. Jednak przyrzekanie mocy Bożej jako wynagrodzenie, to co innego. Moc nie jest nagrodą za zwycięstwo w biegu maratońskim. Jeśli mamy dla Boga biec w maratonie, potrzebujemy mocy już na starcie. Paweł przeraził się, gdy odkrył, że Galacjanie chcieli moc Bożą uzyskać dobrymi czynami. W swoim najbardziej naglącym liście napisał: „Czy ten, który daje wam Ducha i dokonuje wśród was cudów, czyni to na podstawie uczynków zakonu, czy na podstawie słuchania z wiarą?” (Galacjan 3,5).

Nie nosimy w sobie sił uzdrowieńczych. Nie możemy wziąć na siebie cierpienie i ból innych ludzi. Ale dokładnie to uczynił Jezus. On wziął na Siebie nasze cielesne ułomności, gdy umarł za nasze grzechy na krzyżu Golgoty. Jak każde inne błogosławieństwo, dzięki krzyżowi płynie ku nam również uzdrowienie. Chrystus umarł za innych. My nie możemy tego zrobić. Jeśli wierzymy, że Bóg przez jakieś uzdrowienie potwierdziłby naszą świętość, jest to obraza wobec Tego, który nas zbawił.

Nauka, że świętość wyzwala Boską moc, pochodzi z średniowiecza. Szukając Boga mężczyźni i kobiety zamieszkiwali w odosobnieniu lub jako mnisi i mniszki w klasztorach. Pościli i żyli nad wyraz skromnie i w najskrajniejszym ubóstwie. Przechodząc przez ulice zwracali na siebie uwagę zaniedbaną powierzchownością i uważano ich za świętych. W nadziei uzdrowienia, ludzie dotykali ich szat, a z ich postrzępionych ubiorów wyciągali nitki, by je nosić jako amulety przeciwko chorobom. Prawdą jest jednak to, że ci mężczyźni i kobiety oddalali się od innych, koncentrując się wyłącznie na tym, by uratować własną duszę. Potrzeby świata zewnętrznego przeważnie pomijano, Była to stara, błędna nauka o odkupieniu, uzdrowieniu i osiąganiu Boskiej mocy przez dobre czyny.

Skoro znaki i cuda pochodzą wyłącznie od Boga, nie możemy zrobić z tego pokazu. Służby chrześcijańskie nie są samo przedstawianiem swoich postaw religijnych. „Z pełni Jego łaski myśmy wszyscy wzięli” – innymi słowy: „Nasze potrzeby pokrywamy z Jego pełni.” „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas.” (2 Koryntian 4,7).

Moc wypływa w tej mierze, w jakiej dopływa. Nadmiar Boży przepływa przez śmiertelne istoty. Kiedy zaczynamy prezentować się jako cudotwórcy, Bóg na to zezwala ! Ale szybko odkrywamy pustkę. Próba służenia udręczonym ludziom bez Pana podobna jest do próby wytworzenia ciepła bez ognia.

Jestem wdzięczny, że tak jest. Gdyby ktoś oczekiwał uzdrowienia ode mnie, a nie od Jezusa, czułbym się jak król Izraela z 2 Królewskiej 5. Otrzymał on list od króla Aramu, w którym pisał, że dowódca jego wojsk, Naaman jest trędowaty, i prosił króla Izraela, aby go uzdrowił. Król wpadł w panikę i zawołał: „Czy ja jestem Bogiem, aby śmierć zadawać i życiem obdarzać, że tamten przysyła do mnie, abym uleczył człowieka z jego trądu?” (2 Królewska 5,7). Usłyszał o tym prorok Elizeusz i dzięki jego służbie prorockiej Naaman został uzdrowiony. Co było efektem? Naaman wyznał: „Oto teraz wiem, że nie ma na całej ziemi Boga, jak tylko w Izraelu.” (2 Królewska 5,15).

Nikt, poza Jezusem, nigdy nie doświadczył uzdrowienia wszystkich. Pojąłem, że nie jestem za to odpowiedzialny, że na naszych ewangelizacjach nie wszyscy zostają uzdrowieni – chociaż mnie to bardzo smuci i jestem też za to krytykowany. To sprawa Boga. Pozostawiam to Jemu. To samo odnosi się nie tylko do uzdrowienia, lecz do wszystkich naszych czynności. Bóg obiecał błogosławić Swoje Słowo, ratować dusze, podnosić złamanych, i On to czyni – ale widocznie nie w każdym przypadku. To Jego sprawa. Nie roszczę sobie pretensji do zdolności uzdrawiania. Bóg sam zna odpowiedzi na pytania: dlaczego i czemu, w sytuacjach, które my, ludzie nie rozumiemy.

11. Znaki i cuda, a motywacje ludzkie

Mimo rzeczy, które powiedziałem na temat mocy i chwały, należnej wyłącznie Bogu, jest absolutnie pewne, że Bóg nic nie czyni bez nas. Ale przez kogo i kiedy? Są to pytania, których nie pominiemy.

Zajmijmy się najpierw sprawą motywacji. Dlaczego chcemy uzdrawiać chorych? Wyobrażenie posiadania takiej mocy jest kusząca. Niektórzy pożądają tą moc, by na swoich drogach rozdzielać uzdrowienie, na prawo i na lewo, lub nawet opróżniać całe szpitale. Niektórzy życzą sobie władzy politycznej czy finansowej, a inni mocy czyniącej cuda. Na czym polega tu różnica? Czy Bóg będzie popierał tak wątpliwe motywacje?

Co pobudzało Jezusa? Miłość, ani mniej, ani więcej. Pierwsze trzy Ewangelie opisują Jego współczucie. W Ewangelii Jana to samo pojęcie zastąpiono słowem „miłość”. Uzdrawianie chorych rzuca nam wyzwanie, by nienawidzić chorobę. Czy jest nam żal, że spotykamy ciągle ludzi chorych? Gdy ludzie opowiadają nam o swoich chorobach, stosunkowo łatwo jest powiedzieć: „Modlę się za ciebie.” Przeczytajmy jednak, jak reagował autor Psalmu 35, nawet wtedy, gdy dowiedział się o chorobie niewiernych przyjaciół: „Lecz ja, gdy oni byli chorzy, przywdziewałem wór, umartwiałem się postem i modlitwa moja wracała mi na usta. Postępowałem jak przyjaciel, jak brat; jak opłakujący matkę, chyliłem się w żałobie.” Ten mąż był w zgodzie z Duchem Jezusa. Bez miłości jesteśmy niczym, mówi nam 1 Koryntian 13.

Galacjan 5,6 mówi o wierze, „która jest czynna w miłości”. Wiara i miłość działają jak szkło powiększające, przez które promienie słoneczne mogą jako wiązka rozpalić ogień. Przez wiarę i miłość wiążemy promienie słońca sprawiedliwości i odbijamy ich uzdrawiającą moc na ludzi w potrzebie, troszcząc się o nich i wierząc za nich. Miłość to jest zawsze coś osobistego, niezależnie od tego, ilu ludzi siedzi przy jednym stole. Jakuba 5,16 poucza nas: „Módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni.”

Miłość Boga jest zawsze osobista: „Umiłowałem Jakuba”, mówi Bóg w Malachiasza 1,2. Jezus nie kochał „ludzi”, lecz Jana, Łazarza i „swoich” (Jana 13,1). Marka 10 opowiada nam o spotkaniu Jezusa z bogatym młodzieńcem, który przyszedł do Niego: ”Jezus spojrzał nań z miłością” (w. 21) i zaprosił go do naśladowania Go. Paweł nie mówił o tym, że Bóg „nas miłuje”, lecz napisał: „który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Galacjan 2,20). Jest to dobitny wyraz Jego osobistego zainteresowania konkretną osobą. Jezus powiedział: „Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem” (Jana 15,9). W modlitwie arcykapłańskiej Jezus rozmawia z Ojcem o Swoim zadaniu i motywacji, aby Go poznali: „I objawiłem im imię twoje, i objawię, aby miłość, którą mnie umiłowałeś, w nich była, a Ja w nich” (Jana 17,26). Jezus był jedynym „umiłowanym Synem”. On powiedział: „Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (Jana 15,12).

Mimo że ludzie tłumnie przychodzili do Jezusa, aby otrzymać uzdrowienie, Ewangelie podają liczne informacje o pojedynczych uzdrowieniach. Gdy jakaś kobieta zakradła się od tyłu do Jezusa i dotknęła ręką Jego szaty, uzdrowienie dokonało się najpierw anonimowo. Ale Jezus nie uzdrawia anonimowo. Jest to dar, który nosi osobisty podpis, dlatego nagle się zatrzymał. Znajdował się w drodze do umierającej dziewczynki, której ojciec ponaglał do pośpiechu. Ale On nie zrobił kroku dalej, aż ta kobieta się ujawniła. Może myślała, że Jezus ją zgani, lecz On chciał tylko osobiście potwierdzić jej uzdrowienie. Pomyślcie, ile miejsca Biblia poświęca nędznemu, zbiegłemu niewolnikowi o imieniu Onezym. Wielki apostoł Paweł nie uwaźał napisania listu do jego pana, aby łaskawie znów przyjął Onezyma, za hańbę. Co za miłość! Gdzie znajdziemy tego rodzaju historie w innych „świętych pismach”?

W Nowym Testamencie greckie słowo dla miłości to agape. Odnosiło się ono pierwotnie do wybranej miłości, do osobistej relacji dwojga osób.. W kontekście biblijnym z całą pewnością należy to słowo widzieć w ten sposób. Bóg kocha świat, ale Jego miłość nie jest ogólną miłością do grup ludzkich, lecz wielką miłością do pojedynczych ludzi. Tak jak wyraził to Jezus, Bóg zna każdy nasz detal; a nawet włosy na naszej głowie są policzone. Biblia składa się z biografii pojedynczych ludzi, których Bóg ustawił w świetle ramp.

Jak Bóg dzisiaj uzdrawia ludzi? Głównie jako pojedyncze osoby. W naszych wielkich ewangelizacjach byłoby zupełnie niemożliwe nakładanie rąk na każdą potrzebującą duszę. Zapraszamy ich jednak, aby po uzdrowieniu przyszli na podium, by dzielić z nami radość i móc poświęcić im uwagę. Uzdrowienie powinno odbywać się w radości, wtedy staje się widoczna indywidualna miłość Boga. My miłujemy, bo On miłuje. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego” (Rzymian 5,5). W ten sposób dzięki innym powstaje kontakt między chorymi a Panem, który ich miłuje. On potrzebuje wielu z nas, bo pragnie uzdrowić bardzo wiele osób. Obojętnie, jak wielu gromadzi się wokół stołu Pańskiego, każdy z nas osobiście jest kimś zupełnie szczególnym. Psalmista wyraża to właściwymi słowami: „Pan jest pasterzem moim. Zastawiasz przede mną stół wobec nieprzyjaciół moich” (Psalm 23).

12. Znaki i cuda służą celowi, który należy traktować serio

Może po przeczytaniu tego listu czujecie się tak jak Elizeusz, prorok, który w ogóle nie czynił cudów. Mimo to stał się w końcu jednym z niewielu Izraelitów, którego Bóg używał w zupełnie spektakularny sposób. Każdy, kto dąży do wyposażenia w Bożą moc, winien starannie rozważyć poszczególne kroki Elizeusza na jego drodze. Początkowo wykonywał on, jako skromny sługa, proste zadania. Nikt go nie namaścił do służby. Lecz dla Elizeusza żadna cena nie wydawała się zbyt wysoka, by wolno mu było służyć w podobny sposób, jak widział to u Eliasza. Ponosił w tym celu każdą ofiarę i towarzyszył Eliaszowi wytrwale, od jednego miejsca do drugiego. Każde miejsce było, na swój sposób, znaczące, gdy kroczył śladami Eliasza. W końcu podjął kontynuację dzieła tam, gdzie Eliasz je zakończył, mimo to jednak jego służba prorocza miała w pełni własny charakter.

Na wstępie powiedziałem, że dobre dzieła nie są drogami do Boskiej mocy. Bóg nie powierzy nikomu z nas służbę darami, o ile nie jesteśmy gotowi przyjąć na siebie związanego z tym oddania oraz ciężkiej pracy, i to 24 godziny na dobę – do końca życia. Nosiciel daru nie może się tak po prostu wycofać z zadania, do którego go ten dar wprowadził. Czy jesteś na to gotowy? Odpowiedź na to pytanie należy do ciebie.

Niech Pan was błogosławi.

Reinhard Bonnke, ewangelista.