Gdzie podział się Bóg?

Czy nigdy nie zadawałeś pytań, dlaczego ludzie chorują, cierpią, umierają?

Dlaczego wszechmogący i wszechobecny Bóg na to wszystko pozwala?

Dlaczego w ciele ludzkim czynią spustoszenie nowotwory, zawały serca, udary mózgu?

Dlaczego choroby przedwcześnie zakańczają ludzkie życie?

Dlaczego trzęsienia ziemi, fale tsunami i powodzie odbierają tak wielu ludziom dach nad głową, pochłaniając przy tym tysiące istnień ludzkich?

Dlaczego co roku w samej tylko Polsce w wypadkach samochodowych ginie ok. 5 tys. osób, nie licząc przechodniów ginących z winy nierozważnych, nierzadko pijanych kierowców?

Jeżeli Bóg istnieje, to dlaczego na to wszystko pozwala?

Dlaczego nie interweniuje, patrząc na cierpienie niewinnych ludzi?

By odpowiedzieć na te pytania, musimy przenieść się w czasie do ogrodu Eden. Bóg uczynił Adama i Ewę, którzy zamieszkali w ogrodzie, by panować nad wszystkim, co stworzył. Wszystko było do ich dyspozycji, z każdego drzewa mogli spożywać owoce, z wyjątkiem jednego – z wyjątkiem drzewa poznania dobra i zła. Znasz ciąg dalszy, prawda? Ewa zrywa owoc. Częstuje męża. Na świecie pojawia się grzech. Człowiek musi opuścić rajski ogród Eden.

Dlaczego Pan Bóg dał człowiekowi możliwość zakosztowania grzechu?

Przecież z psalmu 139 dowiadujemy się, że Bóg zna nasze myśli i zamiary. Zanim powiemy słowo, On zna już całe zdanie. Zatem, stwarzając pierwszych ludzi i nakładając na nich zakaz spożywania owocu z rajskiego drzewa poznania dobra i zła, Bóg wiedział, że człowiek okaże się nieposłuszny, zerwie i zje zakazany owoc.

Czy drzewo z zakazanym owocem nie mogło rosnąć poza ogrodem? Nie, gdyż stawiając je w Edenie, Bóg dał człowiekowi możliwość buntu i nieposłuszeństwa względem Niego.

Tylko po co?

By to zrozumieć, musimy się zastanowić, czego Bóg chce od człowieka.

Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję (Księga Powtórzonego Prawa 6:5n).

Czego chce od nas Bóg?

Miłości.
Z miłości i dla miłości stworzył bowiem Bóg człowieka.
Z miłości i dla miłości ludzie decydują się, by mieć dzieci.
Człowiek chce być kochany. Chce przekazywać najbliższym dorobek, który wypracowuje przez całe życie (także ten materialny, choć przede wszystkim dorobek duchowy, miłość i ciepło).

Człowiek chce to komuś przekazać. Chce przekazać to swoim dzieciom. Bóg również. Stworzył nas, by dać nam siebie. W zamian chce więzi i bliskości z człowiekiem. Tak jak rodzic, których kocha swe dziecko.

Kiedyś podeszła do mnie 3-letnia córka moich przyjaciół, uśmiechnęła się i powiedziała: „Psecytaj mi bajke!”. Czytałem, a Deborka, siedząc mi na kolanach, przekładała strony książeczki. Potem wstała i wyciągnęła do mnie ręce, mówiąc: „Kocham Cieeee!”. Szczere, prawdziwe, czyste wyznanie.

Poczułem się wspaniale, choć nie jestem jej ojcem. Pomyślałem wówczas, jak wspaniale czuje się nasz Ojciec, kiedy szczerze i spontanicznie mówimy: „Kocham Cię, Tato!”.

Naszemu Ojcu zależy właśnie na tym. Na naszej nieprzymuszonej miłości.

Ojciec Niebieski chce, abyśmy przychodzili do Niego, rozmawiali z Nim, wyznawali Mu nasze uczucia i prośby, wyrażali naszą wdzięczność. Chce, byśmy robili to nie dlatego, że tak nas nauczono, nie dlatego, że tak trzeba, ale dlatego, że sami tego chcemy.

Do miłości nie można bowiem nikogo zmusić.

I tu najważniejsze.
Aby zaistniała miłość, musi być wybór.
Aby był wybór, musi być wolność.

Aby mogła istnieć MIŁOŚĆ musi więc istnieć WOLNOŚĆ.

Dlatego Bóg postawił w ogrodzie Eden drzewo poznania dobra i zła, i dał człowiekowi wolność wyboru: „Możesz zerwać ten owoc, okazać nieposłuszeństwo i odejść ode mnie albo możesz mi zaufać i zachować miłość do mnie”.

Do miłości nie można nikogo zmusić. Nie możemy wziąć małego dziecka i powiedzieć: „Powiedz, że mnie kochasz, albo dostaniesz klapsa!”. Jeśli nawet usłyszymy wówczas owo wyznanie, nie będzie w nim żadnej miłości tylko lęk.

W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk (1 list św. Jana 4:18).

Aby zaistniała miłość, musi istnieć wolność.
Dlatego Bóg dał człowiekowi wolną wolę i możliwość wyboru między posłuszeństwem a nieposłuszeństwem, ufnością a nieufnością. Natomiast dając ludziom wolną wolę, Bóg dał jednocześnie możliwość zaistnieniu zła i niesprawiedliwości.

Dając nam wolną wolę, Bóg wiedział, że umożliwi nam zło, przez które będziemy wyrządzać sobie krzywdę i oddalimy się od Niego, ale była to jedyna droga, by umożliwić człowiekowi świadomy wybór miłości i dobra. Mógł stworzyć nie człowieka, lecz podporządkowane Mu automaty. Mógł uczynić człowieka bardziej podobnym do procesora komputera, bez możliwości kierowanie się własną wolą. Patrząc na zwierzęta, wydaje się, że są zadowolone, wiodąc żywot polegający na dążeniu do jednego tylko celu, jakim jest przetrwanie. Nie potrzebują rozmyślać nad sobą czy poszukiwać celów wyższych. My, ludzie, potrzebujemy. Tylko człowiek zna takie pojęcia, jak „chcieć” i „kochać”. Do tego potrzebna jest jednak wolna wola i możliwość wyboru.

Bóg wiedział i przewidział, co się stanie, gdy człowiek użyje swojej wolnej woli w zły sposób. Ewa zerwała owoc, zjadła. Podała go też Adamowi. Człowiek poznał dobro i zło. Kain zabił Abla. Człowiek zaczął się deprawować i wciąż obserwujemy skutki tego procesu. Ale to jedyny sposób, by miłość i dobro mogły w ogóle istnieć.

Może jednak nie zgadzasz się z Bogiem? Może nie zgadzasz się z taką decyzją? W kwestii niezgody z Bogiem tkwi jednak zasadnicza trudność, bowiem to Bóg jest źródłem, z którego pochodzi cała twoja zdolność myślenia. Ty nie możesz mieć racji, a On nie może być w błędzie, tak samo, jak niemowlę nie może pouczać swego ojca.

Tak więc Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Kiedy to zrozumiesz, sam stwierdzisz niedorzeczność pytania o to, dlaczego Bóg dozwolił na zło.

Adresatem pytania „Dlaczego?” nie powinien zatem być Bóg, lecz człowiek! Człowiek, który odrzuca wyciągniętą do niego przez Boga rękę. A przecież Bóg mówi w prostych słowach: zbliżcie się do Mnie, a ja zbliżę się do was (list św. Jakuba 4:8). My jednak nie jesteśmy zainteresowani Jego osobą, Jego życiowymi wskazówkami. Żyjemy według własnej woli, z dala od realnej społeczności z Bogiem, a potem mamy wyrzuty.

Grzech (plotka, obmowa, obojętność, egoizm, puste rozmowy, brak przebaczenia, zazdrość, zawiść, chciwość, narzekanie, uzależnienia, nieczystość seksualna) czyha na nas jak jakiś dziki zwierz. Czai się, by nas zaatakować i zniewolić, zmanipulować i oddalić nas od Boga.

Grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować (Księga Rodzaju 4:7).

Słowa, które Bóg niegdyś skierował do Kaina, dziś skierowane są także do nas.

To, że Bóg nie reaguje na zło, nie oznacza, że go nie dostrzega i nie osądza. Jego zamiarem nie jest jednak automatyczne i mechaniczne usunięcie zła ze świata, bo musiałby wówczas pozbawić człowieka wolnej woli, przemienić go w marionetkę, odebrać mu rozum i serce.

Bóg dał człowiekowi wspaniałą możliwość dokonywania własnego wyboru i dobrowolnego zjednoczenia z Nim samym. Wolni, obdarzeni wolną wolą ludzie mogą pójść zarówno dobrą, jak i złą drogą, mają wybór, czy żyć z Bogiem, czy obok Niego.

Szatan natomiast wmówił naszym rodzicom i wmawia nam, że możemy być „jak bogowie” (żyć niezależnie od Boga) i że jest możliwe znalezienie szczęścia bez Boga. Człowiek uwierzył zaś szatanowi i tak powstało to, co nazywamy historią ludzkości: wojny, terroryzm, morderstwa, prostytucja, alkoholizm, nikotynizm, niewolnictwo, chciwość, nienawiść – długa i straszliwa historia człowieka szukającego swojego szczęścia poza Bogiem.

Człowiek pyta, gdzie jest Bóg, a sam żyje poza Bogiem. Nie interesuje się Nim na co dzień, skutecznie Go omija, rani, ale jednocześnie pyta, gdzie się podział?

Nie pytajmy więc, gdzie się podział Bóg. Zapytajmy raczej, gdzie się podział człowiek.

To nie człowiek szuka Boga. To Bóg szuka człowieka.

Nasze życie jest darem. Żyjemy z łaski. Każdy dzień jest tak cenny i ważny, a jednocześnie tak kruchy, że warto powierzać go Bogu. Warto powierzać Mu każdy nasz krok, każdy plan, każdą drogę.

Planujemy, zamierzamy, a możemy nie dożyć jutra. Nie obudzić się rano. Nie dojechać do celu albo dojechać, ale nie wrócić. Żyjemy z łaski.

Każdego dnia na całym świecie umiera średnio 100 tys. ludzi. W dowolnej chwili to możesz być i ty. Czy masz pewność, że kiedy zmartwychwstaniesz i staniesz przed Bogiem, Bóg obdaruje Cię życiem wiecznym, a nie zapłonie na tobą Jego gniew?

Zadziwia nas powściągliwość, jaką Bóg okazywał na przestrzeni dziejów, pozwalając ludziom pokroju Hitlera czy Stalina robić, co chcą. Także dzisiejsza Boża powściągliwość budzi u wielu wątpliwości, czy Bóg w ogóle istnieje. Jednak nic – absolutnie nic – nie dorównuje powściągliwości, jaką Bóg okazał w dniu, kiedy krzyżowano Jego umiłowanego Syna. Bóg milczał, gdy Jezus Chrystus dobrowolnie cierpiał za nasze grzechy. Kiedy był wyśmiewany, smagany biczem, opluwany i ostatecznie przybity gwoźdźmi do krzyża. Cierpiał z miłości, by przez swoją śmierć pokonać zło. Dźwigał na swoich ramionach całe zło tego świata. By oczyścić cię z grzechu, wziął na siebie twoje winy. Poniósł je na krzyż. To było prawdziwe niezawinione cierpienie!

Zginął, zawisł na krzyżu, ale zwyciężył. Trzeciego dnia zmartwychwstał i dzisiaj wyciąga do ciebie ręce. A wszystko dlatego, że cię kocha i przygotował dla ciebie miejsce w nadchodzącym Bożym Królestwie, gdzie nie będzie ani płaczu, ani łez, ani chorób, ani cierpienia, ani śmierci.

Nie pytaj więc już: „Dlaczego?”. Zadaj sobie natomiast pytanie, czy jesteś gotów przyjąć Jezusa do swojego serca. On jest bowiem jedyną drogą do szczęścia w zbliżającym się Królestwie Bożym.

Dzisiaj zdecyduj więc, czy żyjesz z Jezusem czy obok Jezusa.
Proste, prawda?

A jednak strach powstrzymuje cię przed upamiętaniem i otwartym opowiedzeniem się za Chrystusem. Szatan, który przychodzi kraść, zabijać i niszczyć, manipuluje tobą, oszukując cię dobrobytem tego świata, karmiąc podawanym na tacy życiem poza realną bliskością Boga. Próbuje cię przekonać, że możesz być panem swego losu. Ale czy na pewno? Co stanie się, gdy umrzesz? A umrzesz na pewno!

Bóg oferuje ci życie wieczne, powrót do rajskiego ogrodu, wejście do Królestwa, które nie jest z tego świata. Bramą do tego wspaniałego miejsca jest Jezus Chrystus.

Dla własnego dobra wybierz właściwie. I pamiętaj, że brak decyzji także jest decyzją. Jezus Chrystus mówi dziś: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię (Ew. wg św. Mateusza 11:28).

Radosław Siewniak