Zasada krzyża (Gal. 6, 14)

Zasadą krzyża jest usunięcie działania człowieka i osądzenie jego natury. Krzyż nie pojawił się, aby naturze ludzkiej przychodzić z pomocą, aby uzupełniać to, czego człowiek nie jest w stanie wykonać. Niestety wielu używa krzyża w taki właśnie sposób. Korzystają z krzyża jako z nowej łaty do starego sukna. To jednak nie wytrzymuje próby. Dlatego ludzie ci biegają po świecie bez przerwy w rozterce, udając się od jednego duszpasterza do drugiego. Starą szatę czyli starego człowieka należy zewlec i przekazać pod sąd krzyża. Krzyż na wszystkim, co pochodzi z natury ludzkiej, wypisuje wyrok przekleństwa i nam samym wyznacza miejsce przeklętych. Na wszystkim, co pochodzi z człowieka, krzyż stawia znak całkowitej rezygnacji. Kto przez działanie Ducha doprowadzony został do krzyża, ten podpisał tam wyrok śmierci nad swoją naturą, całkowicie zrezygnował z samego siebie i w ten sposób wyzwolił się spod tego przekleństwa. Nad wszystkim bowiem, co nie nosi znaku krzyża, wisi przekleństwo. Dlatego każdy, kto zachowuje swoje własne życie, zachowuje także owo wiszące nad nim przekleństwo. Jednak ten, komu poprzez Ducha odsłonięty został krzyż, zaprzestał powracać do samego siebie i poszukiwać czegoś dobrego w sobie, zaprzestał także zajmowania postawy rezygnacji w stosunku do innych.

Dopóki jednak nie nauczymy się tej lekcji przez Ducha, ciągle będziemy wracali do samych siebie i poszukiwali, czy czasem jednak nie ma w naszej istocie czegoś dobrego, co Bóg byłby zmuszony zaakceptować i nad czym nie byłoby potrzeby stawiania znaku krzyża. A ponieważ niczego takiego nie znajdujemy, popadamy w fałszywe przygnębienie, które staje się dla naszego nieprzyjaciela okazją wprowadzania nas w mroki. On wtedy mówi nam: „Poddaj się. Nie masz przecież nic dobrego, do czego Bóg mógłby nawiązać!” Ale Bóg nie chce wcale nawiązywać w nas do czegoś dobrego, co posiadamy z natury, natomiast poprzez krzyż usuwa to wszystko na bok, aby osobiście stworzyć w nas wszystko nowe. Krzyż doprowadza człowieka do bankructwa i przez to przygotowuje miejsce dla Boga. Krzyż doprowadził uczniów Jezusa do bankructwa, czego nie mogły osiągnąć żadne słowa ich Mistrza. Rozbił pozorną aureolę ich świętości, o której mniemali, że wysłużyli ją sobie w czasie trzyletniego naśladowania Jezusa, i pokazał im, co potrafi ludzka natura i czego jest warta. Przez to zostali przygotowani na przyjęcie Ducha Świętego, który przyniósł im inną naturę i inne życie. Nie możemy bowiem nigdy oddzielać od siebie krzyż i Ducha. Nie możemy przeżyć Wielkanocy ani Zielonych Świąt, jeśli wpierw nie przeżyliśmy Wielkiego Piątku. Tylko w krzyżu zostajemy przygotowani na Boże życie i na Bożą pełność; tylko współukrzyżowani stają się naczyniami Ducha Świętego. W krzyżu Chrystusa mamy środek dla osądzenia starego człowieka (Rzym. 6, 6), a w zmartwychwstaniu Chrystusa znajdują się korzenie dla narodzenia się nowego człowieka (1 Piotra 1, 3), które dokonuje się poprzez Ducha (Jan 3, 5-15) według zasady: „Kto utraci życie swoje, znajdzie je.”

Musimy wejść w praktykę krzyża jako współukrzyżowani i uprzątnięci. Wtedy otwarte są drzwi do życia w łasce i zwycięstwie. Co przynależy do śmierci, musi zostać oddane śmierci, tak jak zwłoki zostają złożone w ziemi, ponieważ należą do ziemi.

Już w życiu Abrahama, a także w życiu wszystkich innych ludzi duchowych widzimy działanie tej zasady krzyża. Abraham musiał przypatrywać się obumieraniu swojego ciała i ciała Sary, dopóki od natury nie można się było już niczego spodziewać (Hebr. 11, 11). Jego natura była ciągle usuwana na bok począwszy od wyjścia z ojczyzny aż po ofiarowanie Izaaka. W Liście do Hebrajczyków 9, 14 czytamy, że Duch Święty jest Duchem wiecznym. On kieruje się bez przerwy tymi samymi sposobami postępowania. On przyprowadził Chrystusa, naszą Głowę do krzyża, a z Nim i nas, i ciągle na nowo tam nas przyprowadza. Jego zadanie w stosunku do wierzącego jest bowiem podwójne: Z jednej strony chodzi o doprowadzenie do śmierci tego, co należy uśmiercić (Rzym. 8, 13), z drugiej zaś strony o wykształtowanie darowanego nam życia z Boga (2 Kor. 3, 16).

Georg Steinberger