Obszerny fragment relacji biblijnej na temat Szczepana znajdujemy w Dziejach Apostolskich we fragmencie (Dz 6:1-8:2). Wydarzenia odnoszące się bezpośrednio do osoby Szczepana opisane są w siedemdziesięciu siedmiu wersetach. Biorąc pod uwagę tylko aspekt ilości poświęconego miejsca w relacji biblijnej, można powiedzieć, że to jest trzecia postać po apostołach Pawle i Piotrze, wyróżniona pod tym względem w Nowym Testamencie.
Szczepan został rozpoznany pod względem duchowego obdarowania w gronie siedmiu innych uczniów do pełnienia służby diakona. Przeczytajmy opis powołania i udzielenia mu namaszczenia oraz charakterystyki jego służby.
(Dz 6:1-12): „A w owym czasie, gdy liczba uczniów wzrastała, wszczęło się szemranie hellenistów przeciwko Żydom, że zaniedbywano ich wdowy przy codziennym usługiwaniu. Wtedy dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów, rzekło: Nie jest rzeczą słuszną, żebyśmy zaniedbali słowo Boże, a usługiwali przy stołach. Upatrzcie tedy, bracia, spośród siebie siedmiu mężów, cieszących się zaufaniem, pełnych Ducha Świętego i mądrości, a ustanowimy ich, aby się zajęli tą sprawą; my zaś pilnować będziemy modlitwy i służby Słowa. I podobał się ten wniosek całemu zgromadzeniu, i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, i Filipa, i Prochora, i Nikanora, i Tymona, i Parmena, i Mikołaja, prozelitę z Antiochii; tych stawili przed apostołami, którzy pomodlili się i włożyli na nich ręce. A Słowo Boże rosło i poczet uczniów w Jerozolimie bardzo się pomnażał, także znaczna liczba kapłanów przyjmowała wiarę. A Szczepan, pełen łaski i mocy, czynił cuda i znaki wielkie wśród ludu. Niektórzy zaś z synagogi, zwanej libertyńską, oraz z synagog Cyrenejczyków i Aleksandryjczyków, a również z Cylicji i Azji, wystąpili, rozprawiając ze Szczepanem. Lecz nie mogli sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał. Wtedy podstawili mężów, którzy utrzymywali: Słyszeliśmy, jak mówił bluźniercze słowa przeciwko Mojżeszowi i Bogu; tak podburzyli lud oraz starszych i uczonych w Piśmie, a powstawszy, porwali go i przywiedli przed Radę Najwyższą.”
Apostołowie zdecydowali, że nie będą usługiwać przy stołach, ponieważ nie chcą zaniedbywać modlitwy i służby Słowa Bożego. Czytając o tym, że wybrańcy Chrystusa usługiwali przy stołach, byłem nieco zdziwiony, iż w ogóle to robili. Jednak oni dosłownie i poważnie wzięli do serca nakaz Pana Jezusa, zapisany między innymi w Ewangelii Mateusza.
(Mat 23:11): „Kto zaś jest największy pośród was, niech będzie sługą waszym.”
W tym czasie kiedy zbór jerozolimski powiększał się, koniecznością stała się zmiana priorytetów organizacyjnych. Jednak zasadniczym powodem zmian mogły być praktyczne przygotowania do realizacji nakazu misyjnego Chrystusa.
(Mat 28:19): „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.”
Apostołowie postanowili wyodrębnić służby w zborze. Czytamy, że wyodrębniono: służbę modlitwy (wstawienniczą), służbę Słowa (nauczanie i ewangelizacja) oraz służbę usługiwania przy stołach (diakonat).
Helleniści byli prawdopodobnie nawróconymi poganami narodowości greckiej, którzy dołączyli do grona uczniów. Ich zarzut dotyczył zaniedbywania w zaopatrzeniu socjalnym dla będących w potrzebie wdów. Dlatego też wybrano siedmiu mężów i powołano ich do służby usługiwania przy stołach. Jednym z nich był Szczepan.
Sposób powołania Szczepana i pozostałych diakonów wskazywał na to, że koniecznością było rozpoznanie u nich odpowiedniego obdarowania duchowego i zapewne predyspozycji do wykonywania obowiązków diakona. Biblia mówi, że Szczepan był napełniony Duchem Świętym i posiadał dar mądrości. Był szanowany i miał dobrą opinię wśród wierzących oraz zapewne wśród niewierzących.
Diakon Szczepan mógł pozostać w bezpiecznym miejscu swojej służby w cieniu bardziej znanych usługujących słowem apostołów. Mógł być w pełni usatysfakcjonowany usługiwaniem przy stołach, ale najwyraźniej nie był. Nie dlatego, że taka służba nie przynosi satysfakcji, ale dlatego, że potraktował to jako pewien etap na swojej drodze chrześcijańskiego rozwoju. Szczepan jest dla nas przykładem człowieka wierzącego w służbie, który wyłamał się ze swojej strefy bezpieczeństwa, w której w dalszym ciągu mógł funkcjonować.
Moim zdaniem coś znaczącego musiało się wydarzyć w momencie powoływania go do służby, gdy apostołowie włożyli na niego ręce. Siedmiu diakonów zostało w tym samym momencie i w ten sam sposób namaszczonych do posługi przy stołach. Jednak jak czytamy dalej, w przypadku Szczepana ujawniło obdarowanie ewangelisty, które natychmiast zaczął praktykować.
To Pan Jezus Chrystus ustanawia służby w Swoim Kościele.
(Ef 4:11): „I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami.”
W tym przypadku użył do tego apostołów, którzy zostali ustanowieni przez Pana Jezusa Chrystusa i zapewne mieli także inne obdarowanie konieczne do sprawowania służby apostolskiej, w tym szczególnie prorocze, ewangelizacyjne, czy pasterskie i nauczycielskie.
Szczepan miał pragnienie otrzymać coś więcej i przyjął przez wiarę namaszczenie do posługi ewangelizacyjnej, a być może także apostolskiej. W gronie apostołów w czasie tego aktu udzielenia mógł być także Piotr, który był czołowym mówcą ewangelizacyjnym. Wydaje się, że Szczepan mógł po prostu „wyssać” z niego to namaszczenie i co najważniejsze, od razu zaczął go używać.
Diakon Szczepan bardzo szybko stał się ewangelistą. Czytamy w początkowym fragmencie, że poczet uczniów bardzo się pomnażał. Działo się tak dlatego, że uczniowie tacy jak Szczepan nie ograniczyli swojej służby do usługiwania przy stołach. On głosił ewangelię zbawienia, a Pan Bóg przyznawał się do jego służby i potwierdzał to znakami i cudami.
Kiedy uczonym w zakonie, religijnym Żydom, czy też prozelitom (poganom nawróconym na judaizm), zabrakło argumentów w dyskusji, wtedy wypaczyli jego słowa i oskarżyli go o bluźnierstwo. Ich wyuczona mądrość nie była w stanie sprostać Bożej mądrości, z którą głosił Szczepan.
Realizowało się to, co zostało zapowiedziane w Bożym Słowie. Na temat mądrości ludzkiej czytamy w Księdze Jakuba.
(Jak 3:15): „Nie jest to mądrość, która z góry zstępuje, lecz przyziemna, zmysłowa, demoniczna”.
Natomiast mądrość z jaką usługiwał Szczepan została zapowiedziana przez Pana Jezusa Chrystusa.
(Łuk 21:15): „Ja bowiem dam wam usta i mądrość, której nie będą mogli się oprzeć, ani jej odeprzeć wszyscy wasi przeciwnicy.”
Szczepan nie pobłażał Bożemu przeciwnikowi, ale też diabeł nie pozostawał onieśmielony i bezczynny. Czytamy, że dyskutanci „nie mogli sprostać mądrości i Duchowi (…), podburzyli lud oraz starszych i uczonych w Piśmie, a powstawszy, porwali go i przywiedli przed Radę Najwyższą.”
Kiedy zaczynamy mówić komuś o tym, że grzech oddziela go od Pana Boga, to niemal natychmiast mamy wokół siebie opozycję.
W kolejnym fragmencie czytamy, że wydarzyło się coś, co przykuło uwagę słuchaczy Szczepana.
(Dz 6:15): „A gdy wszyscy, którzy zasiadali w Radzie Najwyższej, utkwili w nim wzrok, ujrzeli jego oblicze niby oblicze anielskie.”
To wydarzenie, co prawda miało miejsce przed tym, co znajdujemy w dalszym fragmencie Dziejów Apostolskich.
(Dz 11:26): „W Antiochii też nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami.”
Jednak w tym momencie w Szczepanie dostrzeżono coś, co go szczególnie wyróżniało. Jedno z dynamicznych tłumaczeń z oryginału greckiego ostatniego fragmentu mówi, że uczniów nazwano „małymi Chrystusami”. Chrześcijaństwo jest postrzegane przez innych ludzi przez pryzmat tego, jacy są poszczególni, najbliżsi tym ludziom chrześcijanie.
Najwyraźniej w obliczu Szczepana rozpoznano manifestujący się charakter Chrystusa. Zasadą dla nas wynikającą z fragmentu (Dz 11:26) jest to, że musimy być uczniami i naśladowcami Chrystusa, żeby nazwano nas chrześcijanami.
Nie jest istotne, że nazywasz siebie chrześcijaninem lub tak nazywają cię inni chrześcijanie. Istotne jest to, że powinieneś zostać nazwany chrześcijaninem przez kogoś, kto nim nie jest. Powinniśmy być rozpoznani jako podobni do Chrystusa.
Musi być coś w naszym życiu, co odróżnia nas jako chrześcijan. Nawet jeśli to coś w oczach oceniającego jest negatywne, bo odstajemy od innych, odmawiając zrobić coś, co robi większość lub przeciwnie robimy coś, czego inni nie robią.
W innym miejscu Nowego Testamentu jest bardzo mocny fragment potwierdzający obserwację ludzi z Antiochii w stosunku do uczniów – chrześcijan oraz Żydów obserwujących jaśniejące oblicze Szczepana.
(Jan 10:34): „Odpowiedział im Jezus: Czyż w zakonie waszym nie jest napisane: Ja rzekłem: Bogami jesteście?”
Werset, na który powołuje się Chrystus, pochodzi z Psalmów.
(Ps 82:6): „Rzekłem: Wyście bogami i wy wszyscy jesteście synami Najwyższego”.
To bardzo mocne słowa. Jednak, czy pozostaną w naszym życiu tylko słowami Najwyższego?
Szczepan stanął przed religijnym sądem. Wystarczyło jedno pytanie, skierowane do niego: „Czy tak się mają te rzeczy?”, żeby ewangelista Szczepan rozpoczął swoją posługę.
Każde pytanie skierowane do nas, może i powinno uruchomić w nas ewangelistę. Niedawno zaczepiły mnie na deptaku w Polanicy Zdroju dwie kobiety. Wręczając mi ulotkę, jedna z nich zapytała: Czy chcę porozmawiać o jedynym Bogu Yehowie? Odpowiedziałem im, że Jedyny Prawdziwy Bóg nic nie czyni w moim życiu bez znajomości – bez mojej osobistej znajomości z Panem Jezusem Chrystusem. No cóż, te panie jeszcze nie były gotowe na ciąg dalszy mojej usługi, bo nagle zaczęły się bardzo spieszyć. Jednak mnie utwierdziło to tylko w przekonaniu, że to ja mam być zawsze gotowy.
(1Pio 3:15-16): „Lecz Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem. (…)”
Wróćmy jednak do Szczepana. To pytanie skierowane do niego było bezpośrednim powodem do rozpoczęcia zwiastowania. Szczepan opowiedział historię Izraela, począwszy od Abrahama aż do momentu budowy świątyni Salomona. Czytając tekst jego kazania ewangelizacyjnego w (Dz 7:2-47), możemy dostrzec bardzo przemyślaną konstrukcję tego przesłania. Do pewnego momentu Szczepan przypominał słuchaczom dobrze znaną im historię narodu izraelskiego, nie odnosząc jej bezpośrednio do słuchających.
Jednak w treści przesłania akcentował dobre momenty, gdy Izrael był posłuszny Bogu oraz zwracał szczególną uwagę na złe konsekwencje, gdy zabrakło posłuszeństwa, skutkującego brakiem Bożej obecności.
Dobrze nam się słucha o błędach popełnionych przez innych, szczególnie w poprzednich pokoleniach. Jednak często zaczynamy czuć się niewygodnie, gdy ktoś nam uświadamia, że te same błędy popełniamy teraz.
Kulminacją części historycznej jest poniższy fragment, w którym Szczepan zwraca uwagę, że w budowli, z której Żydzi byli tak dumni, nie ma Bożej obecności.
(Dz 7:48-50): „Ale Najwyższy nie mieszka w budowlach rękami uczynionych, jak mówi prorok: Niebo jest tronem moim, a ziemia podnóżkiem stóp moich; Jaki dom zbudujecie mi, mówi Pan, albo jakie jest miejsce odpocznienia mego? Czy nie ręka moja uczyniła to wszystko?”
Jednak ten fragment był tylko wstępem do zasadniczej części jego przesłania. Jak przystało na dobrego kaznodzieję ewangelizacyjnego, Szczepan na koniec zostawił zastosowanie głoszonego słowa, czyli część odnoszącą się bezpośrednio do słuchaczy.
(Dz 7:51-53): „Ludzie twardego karku i opornych serc i uszu, wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu, jak ojcowie wasi, tak i wy! Któregoż z proroków nie prześladowali ojcowie wasi? Pozabijali też tych, którzy przepowiedzieli przyjście Sprawiedliwego, którego wy teraz staliście się zdrajcami i mordercami, wy, którzy otrzymaliście zakon, jak wam go dali aniołowie, a nie przestrzegaliście go.”
Podstawowym zarzutem sformułowanym przez Szczepana wobec słuchaczy i ich przodków, była zatwardziałość i opór wobec Bożej obecności. Ewangelista wytknął im, że chlubili się zakonem, którego od pokoleń nie przestrzegali. Trwanie w pokoleniowym buncie i duchowym zamknięciu na Ducha Bożego doprowadziło ich do morderstw proroków, którzy zapowiadali przyjście Bożego Mesjasza oraz w konsekwencji zdradę i zabicie nierozpoznanego Chrystusa.
Specyfika zwiastowania Szczepana polegała na konfrontowaniu życia słuchaczy z Bożym Prawem. Tym samym Szczepan stracił szansę na zdobycie nagrody w plebiscycie na „najpopularniejszego kaznodzieję roku”.
Na zakończenie swojego kazania nie musiał już robić wywołania ewangelizacyjnego, bo jego słuchacze sami wystąpili, by go uciszyć.
(Dz 7:54; 57-58): „A słuchając tego, wpadli we wściekłość i zgrzytali na niego zębami. (…) Oni zaś podnieśli wielki krzyk, zatkali uszy swoje i razem rzucili się na niego. A wypchnąwszy go poza miasto, kamienowali. (…)”
Kilkaset lat wcześniej w Niniwie usługiwał kaznodzieja ewangelizacyjny Jonasz. On także zwiastował Boży sąd dla ludzi rażąco łamiących Boże Prawo w mieście. Jego przesłanie było zdecydowanie krótsze. Jednak istotniejsze było to, że serca mieszkańców Niniwy były otwarte i gotowe na przyjęcie Bożego Słowa.
W odróżnieniu od zwiastującego kaznodziei Jonasza, który stał się po Bożej korekcie posłuszny tylko ustami, ale nie sercem. Teraz sytuacja była odwrotna. Ewangelista Szczepan był posłuszny sercem i ustami, natomiast zebrani wokół niego Żydzi mieli zamknięte serca na przyjęcie Bożego Słowa. Za to byli przygotowani przez diabła do uciszenia ewangelisty za pomocą ludzkiego wykorzystania Bożego Prawa, którego sami nie przestrzegali.
Realizowało się to, o czym pisał apostoł Paweł w poniższym fragmencie Bożego Słowa.
(2Kor 4:3-4): „A jeśli nawet ewangelia nasza jest zasłonięta, zasłonięta jest dla tych, którzy giną, w których bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga.”
My też musimy się liczyć z tym, że napotkamy ludzi gotowych na przyjęcie Słowa, ale też możemy mówić do „duchowo głuchych”.
Żydzi byli dumni ze swojej interpretacji i przepisów przestrzegania Prawa. Szczepan pobudził ich złe serca, zarzucając im podporządkowanie się ludzkiej interpretacji, czyli po prostu złamanie Bożego Prawa. O takiej sytuacji, czyli pokoleniowym buncie i zatwardzaniu serc, pisał autor Listu do Hebrajczyków.
(Heb 3:7-13): „Dlatego, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni, gdzie kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę, chociaż oglądali dzieła moje przez czterdzieści lat. Dlatego miałem wstręt do tego pokolenia i powiedziałem: Zawsze ich zwodzi serce; nie poznali też oni dróg moich, tak iż przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego. Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa „dzisiaj”, aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu.”
Szczepan osiągnął punkt kulminacyjny w swoim kazaniu mówiąc o tym, że Żydzi otrzymali zakon, ale nie przestrzegali go. Myślę, że większość z nas też jest przekonana, że przestrzega reguł swojego wyznania. Jednak Szczepan wskazał na przestrzeganie zakonu według Bożych zasad, aby pokazać swoim słuchaczom, że są nieuczciwi wobec Pana Boga i siebie, chlubiąc się przestrzeganiem zakonu według swoich zasad.
Jakie jest nasze osobiste chrześcijaństwo? Czy my jesteśmy uczciwi wobec siebie w przestrzeganiu Bożych zasad w naszym życiu? Czy też raczej stosujemy swoje zasady nazywając je tylko Bożymi? Jeżeli nie możemy sobie w pełni szczerze odpowiedzieć na te pytania, to być może żyjemy według swojej interpretacji „zakonu chrześcijańskiego”.
Reakcja Żydów na głębokie zranienie skierowanymi do nich słowami nie wydawała się martwić Szczepana.
(Dz 7:55-56): „On zaś, będąc pełen Ducha Świętego, utkwiwszy wzrok w niebo, ujrzał chwałę Bożą i Jezusa stojącego po prawicy Bożej i rzekł: Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej.”
To jest jedyny fragment w Biblii, w którym Pan Jezus Chrystus stoi po prawicy Bożej. Szczepan dostrzegł w swojej wizji, że Jezusowi szczególnie zależało na tym wydarzeniu. Można powiedzieć, że Chrystus osobiście zaangażował się w motywacyjne dopingowanie w tym ważnym dla Szczepana momencie, w którym ponosił cenę swojego chrześcijaństwa.
Podobnie jak kiedyś Mojżesz, Szczepan stanął na swojej osobistej ziemi świętej. Fizyczne i jednocześnie duchowe miejsce, w które doprowadziło go jego chrześcijaństwo zostało uświęcone dostrzegalną Bożą obecnością.
W realizacji Bożego planu dla naszego życia ważny jest moment, kiedy ponosimy cenę swojego osobistego chrześcijaństwa. To jest moment próby wierności Bożym obietnicom i istotny etap w dochodzeniu do pełnej dojrzałości chrześcijańskiej.
To było wydarzenie, którego owoce miały być odczuwalne w Kościele Pana Jezusa Chrystusa w tamtym czasie. Pierwszemu zborowi chrześcijańskiemu w Jerozolimie była potrzebna szczególna mobilizacja do działania. Powołany przez Pana Jezusa Kościół został zobowiązany nakazem misyjnym.
(Dz 1:8): „Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi.”
Realizacja nakazu, jak dotąd ograniczała się tylko do Jerozolimy. Bożym sposobem na wymuszenie posłuszeństwa i wyjście z ewangelią poza Jerozolimę były prześladowania. Szczepan był pierwszym, który poniósł tak wysoką cenę swojego chrześcijaństwa. W wyniku tego i kolejnych prześladowań zbór jerozolimski przeszedł do etapu „Bożej ekspansji” na cały świat.
(Dz 8:1,4): „(…) W owym czasie rozpoczęło się wielkie prześladowanie zboru w Jerozolimie i wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okręgach wiejskich Judei i Samarii. (…) Wszakże ci, którzy się rozproszyli, szli z miejsca na miejsce i zwiastowali dobrą nowinę.”
Zwiastowanie ewangelizacyjne Szczepana do wierzących w Boga Izraela Żydów, wśród których mogli też być nawróceni na judaizm poganie, różniło od innych kazań, które znajdujemy w Nowym Testamencie. Szczepan nawet nie wspomniał o „Chrystusie ukrzyżowanym”. Nie wspomniał ani słowem o Bożej miłości, ani też o Bożej łasce. Czyżby nie miał takiego objawienia? Raczej nie.
On nie łechtał swoich słuchaczy delikatnymi słowami w konkretnym celu. Chciał wymusić na nich podjęcie najważniejszej dla ich życia decyzji. Gdyby tak nie zrobił, to nie uraziłby ich dusz i pozostawiłby ich i siebie w swoich strefach bezpieczeństwa.
Jedyną decyzją, jaką podjęli jego słuchacze było przelanie krwi kaznodziei. Czytamy o tym w dalszym fragmencie.
(Dz 7:57-58): „Oni zaś podnieśli wielki krzyk, zatkali uszy swoje i razem rzucili się na niego. A wypchnąwszy go poza miasto, kamienowali. Świadkowie zaś złożyli szaty swoje u stóp młodzieńca, zwanego Saulem.”
Odwaga Szczepana bardzo poruszyła jednego z bezpośrednich uczestników tych wydarzeń. Młodzieniec Saul, późniejszy wykształcony faryzeusz, a po nawróceniu – apostoł Paweł przyczynił się do zmiany biegu historii chrześcijaństwa. Był tak urażony tym, co słyszał i widział, że postanowił czynnie włączyć się w prześladowanie chrześcijan.
(Dz 8:1,3): „A Saul również zgadzał się z tym zabójstwem. (…) A Saul tępił zbór; wchodził do domów, wywlekał mężczyzn i niewiasty i wtrącał do więzienia.”
Szczepan wybaczył swoim oprawcom i modlił się za nich, w tym także za Pawła, aby i on mógł się nawrócić do Pana Jezusa Chrystusa.
(Dz 7:59-60): „I kamienowali Szczepana, który się modlił tymi słowy: Panie Jezu, przyjmij ducha mego. A padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego. A gdy to powiedział, skonał.”
Szczepan poniósł cenę opuszczenia swojej strefy bezpieczeństwa. Jednak była to świadoma cena jego chrześcijaństwa. Modlitwa i przebaczenie uwalnia i rozwiązuje wszelkie więzy diabelskie. Także o tym mówił Pan Jezus Chrystus we fragmencie Ewangelii Mateusza.
(Mat 18:18): „Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie”.
Za każdym razem, gdy otwieramy nasze usta dla Królestwa Bożego, opuszczamy naszą osobistą strefę bezpieczeństwa. Przekraczamy linię frontu i uczestniczymy w bitwie, w której możemy ponieść cenę stoczonej walki. Jednak ryzykujemy przez wzgląd na Królestwo Boże.
W poniższych fragmentach Słowo Boże wyraźnie zachęca nas do takiej postawy.
(Łuk 12:4-5): „Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie!”
(Rzy 8:15): „Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze!”
(2Tym 1:7): „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości.”
Pan Bóg nie dał nam ducha strachu, więc nie powinniśmy bać się ludzi. Możemy z odwagą głosić przesłanie Bożej ewangelii, w tym szczególnie w kontekście Bożego Prawa. To wielka radość i satysfakcja być prawdziwym i wiernym świadkiem Pana Jezusa Chrystusa. Każdego dnia, gdy dajemy świadectwo swojego życia w Bożej obecności, możemy przez wiarę doświadczać kibicującego nam Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej. To będzie zawsze dzień zwycięstwa dla Pana Boga i porażki dla diabła, ponieważ wtedy uwalniamy siebie z więzów strachu, a innym dajemy szansę wyjścia na wolność z więzienia grzechu.
Szczepan i inni kaznodzieje, jak Paweł, czy Piotr, używali Bożego Prawa do ewangelizacji na wzór Pana Jezusa Chrystusa. On tak, jak Jezus, kochał grzeszników na tyle, by głosić im pełną prawdę o Bogu.
Dlaczego my mielibyśmy postępować inaczej? Dlaczego w czasie osobistej ewangelizacji dopuszczamy do porównywania się z ludzkim prawem, często pod pretekstem głoszenia Bożej miłości? W ten sposób możemy utrudnić, czy wręcz zablokować konfrontację życia człowieka z Bożym Prawem. Każdy nasz sposób ewangelizowania powinien zawierać elementy Bożego Prawa.
Podstawą takiej ewangelizacji powinno być Boże Prawo Wiary.
(Rzy 3:20-27): „Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed Nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu. Ale teraz niezależnie od zakonu objawiona została sprawiedliwość Boża, o której świadczą zakon i prorocy, i to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa. Gdzież więc chluba twoja? Wykluczona! Przez jaki zakon? Uczynków? Bynajmniej, lecz przez zakon wiary.”
Większość ludzi nie jest świadoma, a przez to i nie wierzy w to, że ma problem z grzechem. Większość religijnych ludzi zapewne powiedziałaby, że uważa, czy ma nadzieję, że pójdą po śmierci do nieba lub w najgorszym przypadku do jakiegoś „czyśćca”. Diabeł utrzymuje ludzi w przekonaniu, że albo są „dobrzy”, albo co najmniej nie są tacy „źli”, jak ci inni, którzy mają na sumieniu naprawdę poważne grzechy. Istotą tego rodzaju myślenia jest to, że stawiamy się w roli sędziów własnych grzechów. Jako wierzący wiemy, że nie jest to prawdą i tak być nie może.
Pan Bóg jest jedynym sędzią grzechu. Wiedzieli już o tym religijni Żydzi.
(Łuk 5:21): „Wtedy uczeni w Piśmie i faryzeusze zaczęli zastanawiać się i mówić: Któż to jest, co bluźni? Któż może grzechy odpuszczać, jeśli nie Bóg jedynie?”
Pan Bóg włożył do serca każdego z nas Swoje Prawo. Nikt nie może mieć wymówki, że nie wie, iż wszyscy zgrzeszyliśmy i brak nam chwały Bożej. Jako chrześcijanie zbyt często ograniczamy sami siebie do mówienia niewierzącym tylko o Bożej miłości, miłosierdziu i łasce. To bardzo dobrze, że mówimy o tym! Jednak często zawodzimy w dzieleniu się na temat Bożego sądu i konfrontacji ludzkiego życia z Bożym Prawem, tak jak zrobił to Szczepan.
Jeżeli nasza ewangelizacja nie wskazuje jednoznacznie na Boże wymagania w przestrzeganiu „Prawa Wiary”, to możliwe jest spłycenie wagi dzieła Jedynego Bożego Syna, Jezusa Chrystusa, dokonanego na Krzyżu Golgoty. Jako ewangeliści zbyt często odgrywamy rolę akwizytora sprzedającego promocyjne „polisy ubezpieczeniowe przed piekłem” za cenę jednej, krótkiej modlitwy grzesznika. Czy też pełnimy rolę doradcy medycznego próbującego uświadamiać ludziom ich „grzeszną chorobę”, jednocześnie wskazując na uniwersalne i szybko działające „lekarstwo modlitewne”.
Trudno jest leczyć człowieka, który nie wie lub nie chce wiedzieć, że jest chory. Dlatego też takie usługiwanie ewangelizacyjne może nie mieć wpływu lub też może mieć tylko powierzchowne znaczenie dla duchowego zdrowia takiego człowieka. Kiedy dzielimy się Bożym Prawem ludzie mają szansę sami zauważyć, że są chorzy, czyli złamali Boże Prawo. Sami mogą dostrzec, że niezbędne jest im jedyne i skuteczne ubezpieczenie przed słusznym gniewem Świętego Boga, czyli pokuta, nowo narodzenie i życie w uświęceniu.
Musimy dać szansę słuchaczom naszego „kazania ewangelizacyjnego” zdania sobie sprawy, że są winni złamania Bożego Prawa. Ludzie powinni uwierzyć, że będą uznani winnymi w dzień sądu.
(Heb 10:26-27): „Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy, lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników.”
Po usłyszeniu i skonfrontowaniu się z Bożym Prawem ludzie otworzą się na słuchanie o „lekarstwie” i „polisie ubezpieczeniowej”, czyli zbawieniu przez Pana Jezusa Chrystusa. Dopiero wtedy Duch Święty będzie pracował w ich sercach. Niewierzący zobaczą swoją duchową chorobę i będą skłonni zrobić wszystko, by spotkać się z Jedynym Lekarzem, który może im pomóc.
Uświadomienie człowiekowi konieczności zbawienia powoduje, że z radością akceptuje przesłanie ewangelii i potrzebę Zbawiciela. Konfrontacja z Bożym Prawem powoduje, że ludzie przyjmują Pana Jezusa Chrystusa jako ich jedyną Nadzieję.
Jednak musimy mieć świadomość, że ludzie mogą mieć zamknięte uszy i serca na Boże Słowo. Mogą wręcz być nastawieni negatywnie tak, jak to miało miejsce w przypadku usługi ewangelizacyjnej Szczepana. Takich ludzi możemy zachęcać do zmiany swojego sposobu myślenia, prowadząc rozmowy umożliwiające konfrontację ich życia z Bożym Prawem. To jest sposób zwrócenia ich uwagi na fakty łamania tego prawa.
Sposób argumentacji jest prosty. Jeżeli skłamaliśmy, to jesteśmy kłamcami. Jeżeli cokolwiek ukradliśmy, to jesteśmy złodziejami. Jeżeli nadużywamy Bożego Imienia, to jesteśmy bluźniercami. Jeżeli spoglądamy pożądliwie na kobietę, to jesteśmy w sercu cudzołożnikami. Przy takiej argumentacji nie ma miejsca na porównywanie się z ludzkim prawem, które daje możliwość samousprawiedliwienia.
W wyniku szczerej konfrontacji z Bożym Prawem mamy wyraźną możliwość wskazania na to, że Pan Jezus Chrystus cierpiał na Krzyżu za każde nasze złamanie Bożego Prawa. On wziął na siebie karę, którą my powinniśmy ponieść. Jedyne, co musimy zrobić to pokutować i zaufać Mu. Pokuta to coś więcej niż wyznanie swoich grzechów Panu Bogu. Oznacza ona odwrócenie się od grzechu, czyli zaprzestanie grzeszenia. Wyraźnie pisze o tym apostoł Piotr.
(1Pio 1:14-16): „Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, jakie poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej, lecz za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty.”
Upamiętanie i pokuta oznaczają natychmiastowy koniec z kłamaniem, kradzieżą, bluźnierstwem, czy pożądliwością, nie dzięki swoim własnym wysiłkom, ale przez przyjęcie w pełnym zaufaniu Bożej łaski do zmiany myślenia i czynienia. Każdy z nas zastanawiał się kiedyś jak przestać grzeszyć. Każdy z nas miał świadomość, że grzeszność jest częścią nas, naszych potrzeb życiowych.
Jednak to Pan Bóg dzięki Swojej łasce zmienia nasze potrzeby. Nasze pragnienia stają się coraz bardziej podobne do Bożych pragnień. Nasze przekonania stają się Bożymi przekonaniami. To są zmiany, których dokonuje Pan Bóg w naszym życiu. Jednak te zmiany muszą być radykalne. Narodziny odbywają się w radykalny sposób. Nie można tylko trochę się narodzić.
Pan Jezus tłumaczył to Nikodemowi.
(Jan 3:3-7): „Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić.”
Dzięki Bożej łasce, grzeszne dziedziny naszego życia muszą się narodzić do nowego Bożego życia w nas. Biblia mówi, że nasze życie w ciele jest Świątynią Ducha Świętego. O jakie ciało tutaj chodzi? W poszukiwaniu odpowiedzi, przeczytajmy uważnie poniższy fragment Bożego Słowa.
(1Kor 15:42-44): „Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone, bywa wzbudzone nieskażone; sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje się w słabości, bywa wzbudzone w mocy; sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe. Jeżeli jest ciało cielesne, to jest także ciało duchowe.”
Nie wiem drogi czytelniku jak jest w twoim życiu w ciele, ale ja wiem, że moje ciało jest słabe. Jednak Biblia mówi, że jest też ciało duchowe. Pan Bóg buduje Swoje Królestwo przemieniając nasze życie w ciele przez moc Zmartwychwstania Chrystusa w ciało duchowe. Innymi słowy, każda uśmiercona dziedzina naszego życia, czyli nasza cielesność poddana pod Bożą zależność, czyli wyrwana z naszej niezależności jest wskrzeszana przez moc Zmartwychwstania do życia w ciele duchowym. Tak ja rozumiem przemianę naszego charakteru na Chrystusowy.
Tak też rozumiem nasze nowe życie w Królestwie Bożym już tu i teraz, a nie kiedyś i gdzieś tam. Kiedy rodzimy się na nowo, to jest to radykalna zmiana w naszym życiu. Tak samo może doprowadzić do radykalnych decyzji nasze usługiwanie ewangelizacyjne konfrontujące życie człowieka z Bożym Prawem. Dajemy przez to możliwość podjęcia decyzji o poddaniu całego życia pod Bożą zależność.
Jednak nie kończmy na tym etapie naszego usługiwania Bożym Prawem. Zachęcajmy człowieka, któremu usłużyliśmy, utwierdzając go w słuszności decyzji, którą właśnie podjął. Głównym argumentem niech będzie to, że ta decyzja ma wpływ na całą jego wieczność, a nie tylko przyniesie doraźne zmiany w jego życiu.
Zaoferujmy mu swoją pomoc w jego nowej relacji z Panem Jezusem Chrystusem. Jeżeli jednak zobowiązujemy się do pomocy w jego duchowym wzroście, to zawsze dotrzymujmy obietnicy. Nie ograniczajmy się jedynie do podania adresu kościoła spodziewając się, że jako nowo narodzone Boże dziecko, samo znajdzie drogę do Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Niemowlęta nie są w stanie karmić się same i nie będą raczej umiały zatroszczyć się o samych siebie. Pan Jezus przykazał nam, abyśmy czynili uczniami, a nie tylko głosili ewangelię.
To oczywiście prawda, że to Pan Bóg zbawia, a my jesteśmy jedynie Jego narzędziami. Jednak bądźmy Bożymi narzędziami, takimi jak Szczepan, które wychodzą ze swojej strefy bezpieczeństwa. Przykład Szczepana pokazuje, że determinacja i posłuszeństwo Bożej woli dla naszego życia może uwolnić w każdym z nas powołanie diakona, który jest jednocześnie skutecznie usługującym Bożym Prawem ewangelistą. Jednak warunkiem koniecznym musi być gotowość na opuszczenie osobistej strefy bezpieczeństwa naszego chrześcijaństwa, bez względu na cenę, czas i miejsce, w którym aktualnie jesteśmy.