Oto sługa mój, którego popieram, mój wybrany, którego ukochała moja dusza. Natchnąłem go moim Duchem, aby nadał narodom prawo (Iz .42,1).
Gdziekolwiek w Starym Testamencie czytamy z proroczym podkładem o Jezusie, brzmi to zawsze ,,Sługa mój” lub ,,Sługa Jahwe”. Ani wcześniej, ani później nie spotykamy, że Jezus jest sługą ludzi , czy sługą naszym. Jedynie jest mowa, że ,,przyjął postać sługi”, stał się podobnym do nas (Fil.2,7) Jak rozumiemy: Postać sługi a sługa, to różnica o podstawowym znaczeniu. Był sługą Jahwe dla dobra ludzkości, służąc swemu Ojcu spełniając Jego wolę, stał się Zbawicielem ludzi. Bóg kochał swoje stworzenie i wyszedł naprzeciw człowiekowi swoim Synem – Sługą. Mówi Jezus o sobie: Syn Człowieczy nie przyszedł aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu (Mt.20,28) A zatem służenie Jezusa polegało na spełnieniu woli Ojca i Jego męczeńskiej śmierci za wielu.
Nowy testament stawia Jezusa bardzo wysoko, przydziela dla Niego pozycję najwyższą a imię ponad wszelkie imię. Apostoł Paweł powiedział krótko: Głosimy Chrystusa Jezusa, że jest PANEM (2Kor.4,5) O sobie Jezus mówi: Mam klucze piekła i śmierci (Ob.,J.1,18).
Dotykam tych spraw na początku naszego rozważania, ponieważ zauważam skłonności wśród wierzących, że Jezus jest mniej czczony jako święta osoba a bardziej używany do własnych celów, do załatwiania wszelkich spraw zdrowotnych, materialnych, uczuciowych, czy nawet matrymonialnych włącznie.
Czasem trzeba Jezusa chronić przed kościołem, dlatego że Jezus jest wykorzystywany jako sługa, jako ktoś kto jest nam dany do naszej dyspozycji. Tym czasem, to my jesteśmy do Jego dyspozycji: Niechaj każdy myśli o nas, jako o sługach Chrystusowych (1Kor.4,1) i tylko taki sposób rozumowania jest poważny i należy przyjąć.
Mówi się dużo o uwielbianiu Jezusa, ale tak naprawdę nie mówi się na czym polega uwielbianie. Co to oznacza: Jestem w nich uwielbiony (J.17,10) A już na pewno nie jest to tylko śpiewanie pieśni, czasem płytkich, nie wiele mówiących o prawdziwym zbliżeniu się do naszego Pana. Myślę więc, że uwielbienie Jezusa, to owszem pieśni mówiące o Jego szlachetnej osobie o zwycięstwie nad śmiercią i pozostawienie dla ludzkości światła swojego życia. A ponadto, albo też przede wszystkim, to całe nasze chrześcijańskie życie, radość i smutek, wiara i powątpiewanie, czasem upadek, ale i powstawanie. Przy tym nie zapominamy być żywym świadectwem dla ludzi tego świata. To jedynie może uwielbić Jezusa . Jezus pokazuje co jest prawdziwym uwielbieniem. Ja Ciebie uwielbiłem na ziemi, dokonałem dzieła , które mi zleciłeś, abym je wykonał (E,J.17,4). Jeśli my będziemy dokonywali dzieła, które Jezus zlecił w swoim nauczaniu, też będzie prawdziwym uwielbieniem Jezusa.
Kiedy widzimy Jezusa ukazanego w Jego chwale danej Mu od Ojca, to chciałoby się upaść na twarz przed tak majestatyczną postacią jaką jest Jezus Chrystus.Widziałem niebo otwarte a oto biały koń a Ten, który na nim siedział nazywa się WIERNY I PRAWDZIWY. Oczy Jego jak płomień ognia …z ust Jego wychodzi ostry miecz …a na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: KRÓL KRÓLÓW I PAN PANÓW. (Ob.J.19.11-16) Nasuwa się zatem pytanie: Czy do takiej postaci można się z poufalić i zwracać się jako do tego, kto jest do naszych posług i spełnianie naszych rządz? To, że Pan Bóg wszystko może, nie oznacza, że może też spełniać nasze pragnienia, czy jak czasem się słyszy, nasze przyziemne marzenia. Taki sposób myślenia prowadzi nieuchronnie do wypaczenia podczas modlitwy. Niewłaściwe wyobrażenie Jezusa sprowadza Wielkiego Władcę do kogoś podobnego do nas. Biblia mówi, że Żydzi wymyślili sobie rzeczy niewłaściwe o Panu Bogu swoim (2Krl.17,9) Zapomnieli o nakazie swego Boga i Jego prawdziwej czci. -Przejęty będziesz czcią dla Pana twojego Boga i Jemu będziesz służył (5Moj.6,13). Strzeżmy się takiego wyobrażana Jezusa sługi , by spełniał nasze oczekiwania a nawet zachcianki. Prosicie a nie otrzymujecie, dlatego, że źle prosicie zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich żądz, mówi apostoł Jakub (4,3).
Często zdarza się nam modlić w poważnych naszych sprawach, prosimy o uzdrowienie z chorób, które nas nawiedzają. Tym czasem nawet nie chcemy myśleć, że Jezus chce tej choroby użyć do zmiany nas samych i czeka kiedy zadamy sobie pytanie: Dlaczego to nas spotkało? Może przy tej chorobie, przede wszystkim należy spróbować wejrzeć w siebie, dowiedzieć się o woli naszego Pana. Apostoł Jan mówi : Jeśli prosimy o coś według Jego woli , wysłuchuje nas (1J.5,14). Czasem tracimy czas na modlitwy do Boga i prosimy o coś, czego On dokonać nie może. Nie może, bo pozostawił polecenie w swoim Słowie i uważa, że to wystarczy. Albo prosimy żeby przemówił do nas, tym czasem On teraz przemawia przez zwiastowane Słowo. Tylko brak zainteresowania z naszej strony. Cała nasza aktywność będzie daremnym mozołem, powiem więcej, będzie wykorzystana przez szatana do obniżenia naszej wiary i ufności do Boga i Jego Słowa. Zrobi wszystko by serce twoje zostało wypełnione urazą do Boga, albo nawet gniewem.
Autor listu do Hebrajczyków mówi: Miejmy się na baczności, aby się nie okazało, że ktoś z was pozostał w tyle. Słowo usłyszane nie przydało się im na nic, gdyż nie zostało powiązane z wiarą tych, co je słyszeli (Hbr.4,1-2). Chrześcijanin nie może się spodziewać niczego dobrego, jeśli żyje w lekceważeniu Słowa Bożego. Ponadto tenże sam autor mówi: Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami…(5,11) To oznacza, że mieli sporo czasu by się nauczyć, wzrastać, dojrzewać i zacząć uczyć innych, oni jednak ciągle zostają w tyle, inaczej mówiąc, pozostają niemowlętami Dlatego następne wiersze Słowa wzywają nas: -Zwróćmy się ku rzeczom wyższym (6,1).
A rzeczy wyższe, to te, które mówią, że na miłość Bożą nie można sobie zasłużyć niczym, można tylko na nią się otworzyć i przyjąć ją. Wtedy wszystko się zmieni i nie będzie tak, jak było. Jezus będzie czczony i prawdziwie uwielbiony a nie używany dla zaspakajania naszych rządz. Z tego powodu istnieje niebezpieczeństwo, że w pewnym okresie naszego życia zaczynamy głosić, pewnie też wierzyć w Jezusa, który nigdy takim nie był, jak o Nim słyszymy, czy sami mówimy. Mówimy i głosimy ludziom Chrystusa, który jest: Wyrozumiały, miłosiernym, niezbyt wymagającym, dzięki , któremu osiągniesz zmierzony swój cel a On nie stawia pytań dotyczących moralnej wartości tychże celów. Znamy takie różne hasła: Jezus cię kocha, Jezus ci pomoże, uzdrowi i wyciągnie cię z kłopotów. Taki Jezus jest zupełnie innym od tego o którym czytamy w Nowym Testamencie. Gdyby Jezus tylko miłosiernym kapłanem był, nie mówiłby o ogniu, który nie gaśnie. Nie nawoływałby mówiąc: -Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebios (Mat.18,3). Zapraszał: Przyjdźcie do mnie ,,Wszyscy”. I co z tego, gdyby przyszli wszyscy bez nawrócenia, bez pokuty i świadomości swoich grzechów. Mówiąc wszyscy, miał na myśli tych, którzy wejrzeli w siebie i zrozumieli, że bez Jezusa nie poradzą sobie sami. Bez Jezusa, nie ma życia, jest tylko ciemność i bezdroża a On jest drogą Prawdą i Życiem, tylko On jest światłością a kto za Nim pójdzie w ciemności chodzić nie będzie. Po zmartwychwstaniu powiedział: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi (Mt.28,18). Jeśli ktoś o takim Chrystusie myśli, będzie drżeć na Jego Słowo i cześć oddawać w duchu i w prawdzie.
Jeśli jednak ktoś pozostanie przy Jezusie, służącym dla niego, to nie doszedł jeszcze nigdzie i rzeczywiście potrzebuje mleka a nie trwałego pokarmu. Nie ma prawdziwego wyobrażenia o Boskości Jezusa i Jego pozycji w świecie duchowym. Czasem są śpiewane pieśni: Chciałbym się przytulić, być w jego ramionach, czy położyć swoją głowę, jak Jan kiedyś w wieczerniku. Autorzy takiej płytkiej poezji chyba nie wiedzieli o czym pisali, podobnie i ci, którzy te utwory śpiewają.
Spójrz proszę i czytaj uważnie: -Głowa Jego i włosy były lśniące jak śnieżnobiała wełna a oczy Jego jak płomień ognia. Nogi podobne do mosiądzu w piecu rozżarzonego, głos Jego jakby szum wielu wód. W prawek dłoni swojej trzymał siedem gwiazd a z ust Jego wychodził obosieczny miecz a oblicze jego jak słońce w pełnym swoim blasku (Ob.J.1,14-16). Proszę bardzo , jeśli masz odwagę przytul się. Apostoł Jan, gdy ujrzał nie miał chęci się przytulić, ani podejść bliżej, tylko od razu padł na ziemię jak umarły (w.17). Czy zatem do takiej Boskiej i świętej duchowej postaci można używać takich płytkich i bezmyślnych słów? Gdy nastąpi odkupienia ciała naszego i wyzwolenie z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych (Rz.8,21). I chodzić będą narody w światłości Jego (Ob.21,24). A czyści sercem Boga oglądać będą. Tam będzie wszystko inaczej, tu na pewno nie będzie inaczej, tu nie może być inaczej. Tu musi być respekt, szacunek i głębokie poważanie i odpowiednie traktowanie Jezusa. Z drżeniem sprawujcie zbawienie swoje, mówi apostoł. Zdaje się, że słyszę takie uwagi apostoła. Z drżeniem, bo jesteście poddani grzechowi, czynicie to czego nie chcecie, ciało walczy przeciwko duchowi i czasem wygrywa tę walkę. Jeśli Jezus otwiera się niekiedy na wołanie swoich, to tylko, dlatego, że ich kocha i okazuje łaskę. Jednak do Marii, która jak przedtem, tak i teraz w ogrodzie chciała ucałować Jego stopy, powiedział: -Nie dotykaj mnie… (E.J.20,17)
Brak szacunku do osoby Jezusa jest w ogóle nie ludzkie a po Jego zmartwychwstaniu jest naprawdę lekkomyślne i nie poważne a przy tym jest wyrazem arogancji do tej świętej osoby w majestacie chwały Ojca, Władcy Wszechświatów.
A zatem raz jeszcze powtórzę z pełną świadomością i odpowiedzialnością: Jezus był sługą Ojca dla dobra ludzkości a pełniąc Jego wolę stał się Zbawicielem dla całej ludzkości a krew swoją przelał za wielu (Mt.26,28). Sługą dla ludzi, jak niektórzy mniemają: Nie był, nie jest i nie będzie.
My jako naśladowcy Jezusa powinniśmy zawsze mieć poczucie, że jesteśmy Jego sługami. Słyszeć Jego wezwanie: Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie, Jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój. (E.J.12,26)