9. DOPRAWDY, BYLIŚMY JUŻ CAŁKOWICIE PEWNI TEGO, ŻE ŚMIERĆ NASZA JEST POSTANOWIONA, ABYŚMY NIE NA SOBIE SAMYCH POLEGALI, ALE NA BOGU, KTÓRY WZBUDZA UMARŁYCH, 10. KTÓRY Z TAK WIELKIEGO NIEBEZPIECZAŃSTWA ŚMIERCI NAS WYRWAŁ I WYRWIE; W NIM TEŻ NADZIEJĘ POKŁADAMY, ŻE I NADAL WYRYAĆ BĘDZIE…
Ludzie w obecnych czasach przeżywają rozpacz wobec życia. Rozpacz ta przybiera różne formy, m.in. słabe zdrowie, problemy finansowe. Ludzie przeżywający tego rodzaju troski są przekonani, że czuli by się lepiej gdyby ich sytuacja była inna. Z kolei są tacy, których sytuacja „zewnętrzna” jest idealna. Mają pieniądze, przyjaciół, wykształcenie, ale nęka ich pustka. Jest to rozpacz „wewnętrzna”, która jest najgorsza bo gnębi człowieka w samotności.
Uważam Pawła za dynamicznego i niezłomnego apostoła, lecz i on cierpiał z powodu „wewnętrznej” rozpaczy, choć nie była ona wynikiem pustki jaka towarzyszy gonitwie za korzyścią osobistą. Rozpacz wypływała z trudności jakim musiał stawić czoła podczas pełnienia swojej służby. Znajdował jednak pociechę i zwycięstwo w Bogu, który wskrzesza umarłych – pociechę jaką i my możemy znaleźć.
Czy kiedyś czułeś się podobnie? Czy byłeś kiedykolwiek tak wyczerpany, że było ci już wszystko jedno? Czy w życiu duchowym doszedłeś do takiego miejsca i stwierdziłeś, że masz tego dość. „Więcej nie zniosę. Wszystko co zbudowałem legło w gruzach. To już koniec. Byłem wszędzie, ale nic mi to nie dało. Mam dość.” Może to być najwspanialszy moment życia. W moim życiu tak właśnie było, doszedłem do końca zaufania we własne „JA”, we własne zdrowie i wykształcenie. Wszystkie podpory jakie postawiłem zawaliły się. Nagle znalazłem się twarzą do ziemi. Takie przeżycie dotyka każdego z powodu upartej, fałszywej pewności siebie. Wielu jest przekonanych, że sami poradzą sobie w życiu. Nagle spotykają się z przykrym przypadkiem. Wszystkie marzenia, plany, wyobrażenia na własny temat rozwiewają się jak dym i zaczyna się wołanie: „O Panie, pomóż mi. Tonę”. A Pan mówi: „Nareszcie , w końcu jesteś tam, gdzie chciałem cię znaleźć. Teraz Ja mogę wkroczyć. Masz wszystkiego dość! Jestem Bogiem tch, którzy mają już dość.
Jesteś skończony? Wspaniale! Jestem Bogiem tych, którzy są skończeni”. Gdy dojdziemy do miejsca poddania się pozostaje tylko jedno wyjście. Musimy w końcu wyznać: „BOŻE JEŚLI JESTEŚ BOGIEM, KTÓRY WZBUDZA UMARŁYCH, PROSZĘ OŻYW MNIE, A KIEDY OŻYJĘ, RZĄDŹ MOIM ŻYCIEM WEDŁUG SWOJEJ WOLI”. Może to być chwila prawdziwego zwycięstwa. Chrystus wkracza w sytuację, która nas przygniata. On może usunąć nawiedzającą wewnętrzną rozpacz serca, o której nikomu nie mówimy. Może nas oczyścić, przekształcić, napełnić Duchem i dać pokój.
Bogusław Hurynowicz