Depresyjny gołąb cz.3

Z poprzednich dwóch części, [powrót do części 2 kliknij tutaj], dowiedzieliśmy się, że Pan Bóg dał swojemu prorokowi Jonaszowi bardzo wyraźne polecenia.
(Jon 1:2): „Wstań, idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów głośno przeciwko niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie.”

Miał wstać, czyli przyjąć Boże powołanie. Pójść do Niniwy, czyli okazać posłuszeństwo. Mówić głośno, czyli wykonać Bożą wolę zwiastując Jego Słowo. Jak dotąd Jonasz wykonał tylko to pierwsze. Wstał, ale udał się w przeciwnym kierunku. Próbował uciec od Boga i od wyznaczonej mu przez Niego służby. Jonasz nie wszedł w Boże powołanie, bo nie okazał w pełni posłuszeństwa Bożej woli. Kluczem tej księgi jest „posłuszeństwo”, które jednak jako słowo nie występuje w jej tekście. Jonasz otrzymał takie samo powołanie, jakie otrzymali wszyscy apostołowie i ewangeliści powołani przez Pana Jezusa Chrystusa w każdym czasie i miejscu.
(Rzy 1:5): „Przez którego otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody.”

Działa tu duchowa zasada: „posłuszeństwo rodzi posłuszeństwo”. Znaczenie greckiego słowa „apostolos”, to „posłany”. Mamy łaskę być posłanymi przez Pana Boga, by w pełnym posłuszeństwie, przywodzić innych do posłuszeństwa Bogu. Jednak Pan Bóg wykorzystał także nieposłuszeństwo swojego proroka po to, by nawrócili się do Niego marynarze na statku. Bóg skarcił go, doświadczył i doprowadził do pokuty. W tych trudnych doświadczeniach Jonasz dokonał właściwego wyboru. Uznał, że najważniejsze dla niego jest odnowienie społeczności z Bogiem. Czy my też dokonujemy właściwych wyborów w naszym życiu? To są ważne wybory, z konsekwencjami na wieczność. Nasz Bóg jest Panem wielu szans, ale On się nie zmienia. Próg pełnego posłuszeństwa Panu Bogu, prędzej czy później musi być przez nas pokonany.

Przeczytajmy uważnie trzeci rozdział Księgi Jonasza. Pan Bóg dał swojemu prorokowi kolejną szansę i ponownie nakazał mu wstać i iść do Niniwy. Tym razem Jonasz posłuchał. Doświadczenie burzliwego napominania oraz trzydobowego odosobnienia, najwyraźniej dodały mu ochoty na posłuszeństwo. Bóg skarcił Jonasza i doprowadził do tego, że pokutował i zaczął być posłuszny. Wreszcie Pan Bóg mógł dokonywać przez niego wielkich rzeczy. Jednak, jak się wkrótce przekonamy, Jonasz nie był w pełni posłuszny Bogu. Do posłuszeństwa w zakresie „wstań”, dojdzie jeszcze posłuszeństwo w zakresie „idź” i „mów”. Jonasz stał się posłuszny Bogu swoimi nogami i ustami, ale niestety nie był posłuszny sercem. Pan Bóg bardzo wyraźnie przekazał Swoje Prawo, które obowiązuje wszystkich i wszędzie.
(5Moj 6:5): „Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej.”

Kochać Boga, to także znaczy być mu w pełni posłusznym. Pan Bóg mówi o tym jasno w Swoim Słowie.
(Oze 6:6): „Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń.”

Jak na razie, Jonasz kochał Boga tylko z całej swojej siły. Jego duch był już poruszony przez Bożego Ducha, ale blokada tkwiła w jego sercu. Jonasz w dalszym ciągu próbował swoim rozumem tłumaczyć w sercu swoje nieposłuszeństwo. Na temat całkowitego posłuszeństwa, którego oczekuje od nas Pan Bóg, bardzo wyraźnie mówi apostoł Paweł w poniższym fragmencie.
(2Kor 10:3-6): „Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite.”

Ucząc się na przykładzie Jonasza możemy rozpoznać i z Bożą łaską przeciwstawić się wszelkiej pysze podnoszącej się przeciw poznaniu Boga w naszym życiu. Jeżeli szybko nie będziemy się uczyć na błędach Jonasza, to Pan Bóg przez doświadczenia będzie powodował zmuszenie wszelkiej myśli do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, by osiągnąć w nas Swój cel, czyli całkowite posłuszeństwo Bożej woli.

Tak, jak czytaliśmy w poprzedniej części tego tekstu, problemem Jonasza była zbytnio przetworzona przez niego znajomość Słowa Bożego. Czy my czasem nie postępujemy podobnie? Czy nie interpretujemy Bożego Słowa na naszą korzyść? We współczesnych systemach prawno-sądowych, wątpliwości interpretuje się na korzyść oskarżonego. Czyżby robiąc tak, czujemy się oskarżeni?

Jednak największym przywilejem dla Jonasza było to, że Bóg dał mu kolejną szansę powrotu do służby. Grzech pychy, który spowodował jego nieposłuszeństwo nie zdyskwalifikował go w Bożych oczach na zawsze. Czy jest to uniwersalna zasada? Czy Pan Bóg stosuje identyczne standardy dla każdego wierzącego w służbie? Nie wiem. Bóg patrzy na serce. Mam jednak swoje prywatne zdanie na ten temat, którym oczywiście nie trzeba się sugerować. Niektóre grzechy mogą na stałe zdyskwalifikować ze służby publicznej w określonym charakterze i miejscu, cokolwiek to znaczy. Taka dyskwalifikacja może nastąpić wtedy, gdy nie możemy być już świadectwem dla tych, którym usługujemy. To wcale jednak nie znaczy, że Pan Bóg nas przekreśla. Jonasz dostał drugą szansę, bo dalej mógł być świadectwem dla mieszkańców Niniwy. Nieposłuszeństwo wobec Boga było jego osobistym, wewnętrznym problemem. Natomiast raczej nie mógł już być usługującym „kapelanem” dla załogi statku, którym uciekał od Bożej woli. Tam jego świadectwo mogłoby nie zadziałać. Zresztą Bóg patrzy na serce. Posyła kogo chce i tam, gdzie chce. Dosyć jasno i bezpośrednio różne motywacje ewangelizowania określił apostoł Paweł w poniższym fragmencie.
(Flp 1:18): „Lecz o co chodzi? Byle tylko wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany, czy obłudnie, czy szczerze, z tego się raduję i radować będę.”

Prorok Jonasz ostatecznie dotarł do Niniwy.
(Jon 3:4): „A Jonasz rozpoczął wędrówkę do miasta, odbywając drogę jednego dnia.”
Nie podejmuję się uzasadnienia możliwości pokonania w tamtych czasach, w ciągu jednego dnia odległości ok. tysiąca kilometrów, dzielących wybrzeże Morza Śródziemnego od Niniwy. Pan Bóg ma swoje sposoby, dla Niego odległość i czas, to żaden problem. Poniżej dwa przykłady z Bożego Słowa.
(1Krl 18:46): „Eliasza zaś ogarnęła moc Pana, bo przepasawszy swoje biodra, biegł przed Achabem aż do wejścia do Jezreelu.”

(Dz 8:39-40): „(…) Duch Pański porwał Filipa i eunuch nie ujrzał go więcej, lecz radując się jechał dalej swoją drogą. Filip zaś znalazł się w Azocie (…)”

Jonasz miał zwiastować w wielkim mieście Niniwie, stolicy Asyrii. Ciekawe, że w Księdze Jonasza czterokrotnie podana jest informacja, że Niniwa jest „wielkim miastem”. Czyżby to była tak istotna informacja? Wykopaliska w północnym Iraku potwierdzają, że było to duże miasto. Archeolodzy określają, że Niniwa w okresie swojej największej świetności była co najmniej cztery razy większa od Babilonu. Na podstawie najlepiej obecnie udokumentowanych wykopalisk miasta Babilon, szacuje się jego wielkość w czasach starożytnych na około sto tysięcy mieszkańców. Uwzględniając powyższe dane, można oszacować, że Niniwa mogła liczyć nawet pół miliona mieszkańców. Dlaczego w ostatnim wersecie Księgi Jonasza znajdujemy informację, wydawałoby się dosyć mało precyzyjną, w stosunku do powyższych szacunków?
(Jon 4:11): „A Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?”

Jednym z możliwych wyjaśnień może być to, że w czasach opisywanych w Księdze Jonasza, Niniwa była jednym z państw-miast na terytorium Asyrii. Mogła być jeszcze przed okresem swojego największego rozkwitu i rzeczywiście liczyć tylko nieco „więcej niż 120 tysięcy ludzi”.

Może być jednak inne wyjaśnienie, uwzględniające podane wcześniej demograficzne szacunki liczby mieszkańców Niniwy w okresie największej świetności tego państwa-miasta. Z matematycznego punktu widzenia 500 000 jest i tak większą liczbą niż 120 000. Więc szacunki demograficzne nie są w sprzeczności z podaną w Księdze Jonasza liczbą mieszkańców. Jednak specyficzne określenie: „ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe”, może dotyczyć po prostu dzieci. Potwierdzeniem tego wniosku może być analogiczne, ale wyraźne określenie dzieci w poniższym fragmencie Bożego Słowa.
(5Moj 1:39): „Także wasze małe dzieci, o których mówiliście, że staną się łupem, i wasi synowie, którzy dziś jeszcze nie rozróżniają między dobrem a złem (…)”.

Może misja ewangelizacyjna Jonasza i odroczenie kary dla Niniwy miało nastąpić, ze względu na dzieci mieszkańców miasta, które nieświadome przyczyn nieprawości swoich rodziców, nie mogły dokonywać wyboru. Wobec takiej interpretacji, zastosowanie odpowiedniego przelicznika demograficznego daje podstawę do wnioskowania, że Niniwa mogła liczyć nawet pół miliona mieszkańców.

Wspomniane wcześniej wykopaliska nie potwierdzają jednak aż tak dużej powierzchni, że potrzeba było „trzech dni drogi pieszej” na obejście miasta. Jednak źródła historyczne z tamtego okresu podają, że w celu ogłaszania rozporządzeń władz, wysyłano posłańców do najważniejszych punktów, którymi były place miejskie. Trasę posłańców określano właśnie w „dniach drogi pieszej”. To może oznaczać, że Jonasz miał obejść Niniwę i zwiastować Boże poselstwo od placu do placu przez trzy dni. Myślę jednak, że nie jest tak istotna wielkość Niniwy, ale ogrom Bożego Serca. Niniwa była przede wszystkim wielka w Bożym Sercu. Pan Bóg chciał uratować miasto, być może ze względu na dzieci. Jednak potrzebował do tego posłuszeństwa Jonasza, który miał przekazać Boże ostrzeżenie dla mieszkańców Niniwy przed zbliżającą się karą. Pan Bóg potrzebuje ludzi, by mówili innym o Ewangelii Zbawienia przez Jezusa Chrystusa. Potrzebuje ludzi posłusznych, ale przykład Jonasza pokazuje, że wykorzysta także tych nieposłusznych. Jednak nieposłuszni Bożej woli mogą przejść poważne doświadczenia w swoim życiu.

Jonasz wołał do ludzi zgromadzonych na placach miejskich: „Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy”. Te słowa musiały dosyć głupio brzmieć w tak wielkim i dumnym mieście. Dlaczego ktokolwiek miałby posłuchać tego żydowskiego proroka w kwitnącej asyryjskiej stolicy? Dlaczego ludzie mieliby uwierzyć w to, co im przekazywał? Dlaczego ktokolwiek miałby uwierzyć nam, gdy mówimy mu, że musi uwierzyć Panu Jezusowi Chrystusowi i na nowo narodzić się? Dlaczego ktokolwiek miałby posłuchać ciebie, czy mnie?

Dlaczego w takim razie uwierzyli Jonaszowi? Czy to, co mówił nie było głupie z ludzkiego punktu widzenia? Czy niektórzy z członków naszych rodzin, czy naszych znajomych nie uważają, że nasza wiara jest delikatnie mówiąc mało poważna w dzisiejszych czasach?Odpowiedzią może być poniższy fragment Bożego Słowa.
(1Kor 1:18-25): „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. Napisano bowiem: Wniwecz obrócę mądrość mądrych, a roztropność roztropnych odrzucę. (…) Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie. Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych – i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie.”

Jaką mamy szansę na przyprowadzenie kogokolwiek do Pana Boga przez zwiastowanie im czegoś, co wydaje się głupie? Pan Jezus Chrystus dał odpowiedź na to pytanie.
(Mar 10:27): „(…) U ludzi to rzecz niemożliwa, ale nie u Boga; albowiem u Boga wszystko jest możliwe.”

Dzisiaj z naszego punktu widzenia, pewne przypadki wydają się tak trudne, że aż niemożliwe. U Boga jest możliwe, aby nasi bliscy i znajomi uwierzyli, także przez nasze świadectwo i narodzili się na nowo. Nasza osobista misja nie jest wcale bardziej niemożliwa niż zadanie Jonasza. Zwiastowanie Jonasza okazało się bardzo skuteczne i przyprowadziło do Boga całą Niniwę. Co Pan Bóg może uczynić przez nas, jeśli będziemy posłuszni w przekazywaniu Jego Słowa tym, którzy są wokół nas?

Spróbujmy sobie wyobrazić, że do naszej miejscowości przyjeżdża jakiś nieznany ewangelista i głosi negatywne przesłanie o Bożym gniewie i karze. Czy zbory w naszych miastach włączyłyby się do kampanii ewangelizacyjnej takiego proroka? Raczej miałby spore problemy z uzyskaniem zgody lokalnych przywódców chrześcijańskich na głoszenie takiego przesłania. Wspaniale, jeśli ludzie słyszą pozytywne zwiastowanie o Bożej miłości i łasce. Jednak potrzebują także usłyszeć zwiastowanie o sądzie Bożym. Nie podejmuję dyskusji na temat, który charakter zwiastowania jest ważniejszy. Istotą każdego zwiastowania jest pełne posłuszeństwo Słowu Bożemu. Najważniejsze jest to, abyśmy przyjęli Boże powołanie i uwierzyli, że Pan Bóg wybrał właśnie nas. Mamy mówić ludziom tylko o tym, co w danym momencie posłusznie odbieramy od Boga.

Jonasz wreszcie posłusznie przekazał Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu. W efekcie wszyscy mieszkańcy Niniwy uwierzyli. Przesłanie zaakceptował nawet król. Cała Niniwa zwróciła się do Jedynego Prawdziwego Boga za sprawą służby Jonasza. Co spowodowało, że jego służba była tak skuteczna? Odpowiedź, która chyba sama się nasuwa, to posłuszeństwo Jonasza. Pan Bóg miał plan dla tego miasta, ale potrzebny do jego realizacji był posłuszny prorok. To był spektakularny cud upamiętania się i pokuty „wielkich i małych” tego miasta. Władze świeckie nakazały wręcz post dla ludzi i zwierząt, by uchronić Niniwę przed Bożym gniewem. To świadczy o tym, że zwiastowanie Jonasza o Bożym gniewie i karze było skuteczne.

Czy wobec tego powinniśmy naśladować ten skuteczny przykład zwiastowania ewangelizacyjnego? Czy możemy w jakiś sposób czerpać z przykładu Jonasza? Tak, w zakresie dojścia do posłuszeństwa woli Bożej i Słowu Bożemu. Czy możemy sobie wyobrazić, co by się dzisiaj działo w naszych miejscowościach, gdyby chrześcijanie posłusznie przekazywali Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu? Czy posłusznie przekazujemy Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu? Jeżeli nawet nie mamy takiej pewności, że to Boży czas i Boże miejsce, to i tak przekazujmy dobrą nowinę, nawet wtedy, gdy sytuacja wydaje się głupio wyglądać. Słowo Boże wyraźnie mówi do każdego z nas.
(2Kor 6:2): „(…) W czasie łaski wysłuchałem cię, A w dniu zbawienia pomogłem ci; oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia.”

To nie my wyznaczamy czas i miejsce. To nie my przekonujemy o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. To sprawia Bóg, Duch Święty.
(Jan 16:8): „A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie.”

Pan Bóg wyznacza miejsce i czas. Powołuje do wykonania określonego zadania misyjnego. Daje nawet konkretne przesłanie i przygotowuje ludzi na jego przyjęcie. My możemy być tylko posłusznymi narzędziami. Jednak nasze posłuszeństwo musi być całkowite, czyli nieograniczone naszymi barierami poznawczymi. Proroka Jonasza uznano na statku za głupiego, mimo to żeglarze nawrócili się do Boga. W Niniwie pewnie też jego zwiastowanie wyglądało głupio dla wielu obserwatorów.

Przyjrzyjmy się bliżej przesłaniu, które głosił Jonasz.
(Jon 3:4): „(…) Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy.”
To, co zwiastował brzmiało bardzo jednoznacznie i groźnie. Parafrazując, słowa Jonasza brzmiały one: „Za czterdzieści dni Niniwa będzie zniszczona”. On nie głosił: „Ukorzcie się, bo jeśli nie, to za czterdzieści dni Niniwa będzie zniszczona”. W tym zwiastowaniu nie było żadnej furtki, że jeśli będą pokutować, to Bóg zrezygnuje z kary. Jednak król i mieszkańcy Niniwy mieli nadzieję i wołali do Boga. Wyrazili skruchę i pokutowali. W efekcie Pan Bóg ich oszczędził i ulitował się nad miastem.
(Jon 3:10): „A gdy Bóg widział ich postępowanie, że zawrócili ze swojej złej drogi, wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego.”

Z tej sytuacji można wyciągnąć pewien wniosek. Wydawałoby się, że Bóg zmienił zdanie. Czy jednak Bóg rzeczywiście zmienił zdanie? Jeśli nawet zmienił, to czy nie mógł tego zrobić? Jednym z atrybutów Boga jest Jego wszechwiedza. Bóg nie ma ograniczeń czasowych. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są naszymi ograniczeniami czasowymi. Pan Bóg żyje w „wiecznym teraz” i na pewno wiedział, że w wyniku upamiętania i pokuty oszczędzi Niniwę. Więc wniosek, że Bóg nie może zmienić zdania jest zbyt wielkim rozumowym uproszczeniem. Nawet powiedziałbym, że próbą rozumowego ograniczenia woli nieograniczonego Boga. Przy takim stawianiu problemu można łatwo zapętlić się w logikę filozoficzną, która powoduje ciąg kolejnych wątpliwości.

Czy Boża Wszechwiedza może powodować, że Pan Bóg nic nie może zmienić w swoich planach?

Czy ustalony przez Boga plan wydarzeń powoduje, że Stwórca staje się ubezwłasnowolniony przez swoją wszechwiedzę?

Jeżeli tak, to kiedy Pan Bóg zaplanował wszystkie wydarzenia w historii ludzkości? Biblia mówi jednoznacznie, że przed założeniem świata.

Jeżeli Pan Bóg jest Wszechwiedzący i już wszystko zaplanował, to czy jest to równoznaczne z tym, że wszystkie decyzje zostały już przez Niego podjęte?

Czy w takim razie Pan Bóg zanim podjął wszystkie decyzje, nie był już od początku Wszechwiedzący?

W tym ciągu, wydawałoby się logicznych pytań i wniosków, łatwo się zgubić. Ja już się pogubiłem. Nie możemy rozumowo objąć Bożych dróg.
(Iz 55:9): „Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze.”

Twierdzenie, że Bóg nie może zmienić zdania jest równoznaczne z tezą, że Bóg nie mógł nigdy, w całej wieczności, podjąć żadnej decyzji. To absurd. Więc, jeśli Bóg wiedział, że zmieni zdanie zanim ta zmiana nastąpi, to tak naprawdę nigdy nie zmienił zdania. Takie logiczne roztrząsanie Bożego atrybutu transcendencji, czyli niemożności rozumowego poznania Stwórcy przez stworzenie jest bezcelowe. Czy jednak z ludzkiego punktu widzenia, Pan Bóg zmienia zdanie? Przeanalizujmy w odpowiedzi na to pytanie poniższe fragmenty Bożego Słowa.

(2Moj 32:9-14): „Rzekł jeszcze Pan do Mojżesza: Patrzę na lud ten i widzę, że jest to lud twardego karku. Teraz zostaw mnie, żeby zapłonął mój gniew na nich. Wytracę ich, a ciebie uczynię wielkim ludem. Lecz Mojżesz łagodził gniew Pana, Boga swego i mówił: Dlaczegóż, Panie, płonie gniew twój przeciwko ludowi twojemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką siłą i ręką potężną? Dlaczego to mają rozpowiadać Egipcjanie: W złym zamiarze wyprowadził ich, by pozabijać ich w górach i wytracić z powierzchni ziemi. Odwróć się od zapalczywości swego gniewu i użal się nad złem, jakie chcesz zgotować ludowi swemu. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, sługi twoje, którym poprzysiągłeś na siebie samego, mówiąc do nich: Rozmnożę potomstwo wasze jak gwiazdy niebieskie i całą tę ziemię, o której mówiłem, dam potomstwu waszemu i posiądą ją na wieki. I użalił się Pan nad złem, które zamierzał sprowadzić na swój lud.”

(Iz 38:1-5): „W owych dniach Hiskiasz śmiertelnie zachorował. I przyszedł do niego Izajasz, syn Amosa, prorok, i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Uporządkuj swój dom, albowiem umrzesz, a nie będziesz żył. Wtedy Hiskiasz obrócił się twarzą do ściany i modlił się do Pana, i rzekł: Ach, Panie! Wspomnij, proszę, że postępowałem wobec ciebie wiernie i szczerze i czyniłem to, co dobre w twoich oczach. Następnie Hiskiasz wybuchnął wielkim płaczem. I doszło Izajasza słowo Pana tej treści: Idź i powiedz Hiskiaszowi: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twojego ojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto dodam do twoich dni piętnaście lat.”

Pan Bóg patrzy na serce. Rozumowe pojmowanie Bożej woli wykracza poza nasze ludzkie zrozumienie. Czy nie mamy wrażenia, że Pan Bóg w Swojej łasce zmieniał kiedyś zdanie na naszą korzyść?

W dotychczas analizowanych rozdziałach Księgi Jonasza, widoczny jest pewien schemat. Załoga statku pokutowała i upamiętała się, w wyniku tego dostali od Boga kolejną szansę. Jonasz pokutował i także dostał kolejną szansę. Mieszkańcy Niniwy pokutowali i także oni dostali od Pana Boga kolejną szansę. Ten schemat, to szczera pokuta i w jej wyniku, kolejna szansa od Boga. To jest także lekcja dla każdego z nas. Nasz Bóg jest Bogiem wielu szans, jednak warunkiem jest szczera pokuta i posłuszeństwo Bożej woli. Można sobie wyobrazić, jaka radość zapanowała w Niniwie, gdy Pan Bóg odstąpił od kary. Wydawałoby się, że radość Jonasza ze skuteczności pracy ewangelizacyjnej powinna być jeszcze większa.

Gdyby był prowadzony plebiscyt na najskuteczniejszego ewangelistę wszechczasów, to Jonasz miałby duże szanse na zwycięstwo. Jednak świadomość bycia użytym przez Boga powinna wyzwolić wielką pokorę. Reakcja Jonasza jednak wcale nie wskazywała ani na radość, ani na pokorę. Jonasz okazał posłuszeństwo, lecz nie było ono pełne. Był posłuszny nogami, bo poszedł i ustami, bo głosił. Jednak nie był posłuszny sercem. Jonasz niechętnie współpracował z Bogiem, nie był w tym szczery.

Pan Bóg dokonał wielkich rzeczy przez Jonasza, jednak on sam w wyniku tego nie wzrósł duchowo. Pozostał w tym samym miejscu swojego rozwoju. Boża lekcja karcenia nie była jeszcze dla niego zakończona. Boży prorok przekazał Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu. W niebie jest wielka radość wśród Bożych aniołów z powodu upamiętania się jednego pokutującego grzesznika. To ile radości musiało być w tym dniu, gdy pokutowała cała Niniwa? To był radosny dzień, kiedy wykonała się Boża wola w niebie i na ziemi, w Niniwie. Tak, jak w modlitwie, której uczył Pan Jezus Chrystus swoich uczniów. Dlaczego Jonasz nie dzielił radości z innymi tego dnia?

Przeczytajmy jeszcze raz ostatni, czwarty rozdział Księgi Jonasza. Dlaczego Jonaszowi bardzo się to nie podobało, tak że się rozgniewał? Jego reakcja potwierdza to, że problemem dla niego było myślenie wynikające z jego wiedzy. Jonasz spodziewał, że Bóg oszczędzi Niniwę.
(Jon 4:2): „I modlił się do Pana, mówiąc: Ach, Panie! Czy nie to miałem na myśli, gdy jeszcze byłem w mojej ojczyźnie? Dlatego pierwszym razem uciekałem do Tarszyszu; wiedziałem bowiem, że Ty jesteś Bogiem łaskawym i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski, który żałuje nieszczęścia.”

Jednak w jego reakcji jest coś pozytywnego. Skarżył się nie tylko na Pana Boga, ale przede wszystkim przed Bogiem i był w tym konsekwentnie szczery. Próbował usprawiedliwiać swoje pierwotne nieposłuszeństwo. Parafrazując jego słowa, brzmiały one tak: „Wiedziałem, że JESTEŚ jaki JESTEŚ. Zrobiłem to, co CHCIAŁEŚ. Nie stało się tak, jak myślałem. Więc zabij mnie, bo sam nie jestem w stanie zmienić swojego myślenia”. Jonasz po okazaniu posłuszeństwa nogami i ustami, rozgniewał się na Pana Boga za Jego miłosierdzie dla Niniwy. Na Boże pytanie.
(Jon 4:4): „(…) Czy to słuszne, tak się gniewać?”

Jonasz nie od razu odpowiedział ustami. Jego odpowiedzią była postawa wyczekiwania. Często nie trzeba słów, żeby po naszej reakcji poznać naszą odpowiedź. Dlaczego Jonasz był taki rozgniewany? Może została podrażniona, nie do końca złamana duma wielkiego Bożego proroka? Jonasz myślał, że zrobił z siebie pośmiewisko zapowiadając sąd, który nie nadszedł. Z punktu widzenia mieszkańców Niniwy, to mało prawdopodobne. Kto krytykowałby Jonasza za to, że Bóg okazał się miłosierny? Jeżeli darujemy komuś dług to raczej nie spodziewamy się, że ten ktoś wyśmieje nas z tego powodu, że nie wyegzekwowaliśmy od niego swojej należności.

Prawdziwy problem Jonasza tkwił w jego sercu i w nieznajomości Bożego Serca. Pan Bóg pragnie, byśmy wzorowali się na Jego miłosierdziu.
(Jak 2:13): „Nad tym, który nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia, miłosierdzie góruje nad sądem.”

Jonasz od początku nie kochał zgubionych mieszkańców Niniwy. To, że pokutowali wcale nie sprawiło, że zaczęło mu na nich bardziej zależeć. Dlaczego? Rozważaliśmy to w pierwszej części. Problemem Jonasza mogła być zbytnio przetworzona przez niego znajomość Słowa Bożego. Nie jest łatwo kochać ludzi, o których ma się uzasadnioną wiedzę, że mogą być późniejszymi wrogami. Istotne jest tylko to, że Jonasz nie kochał mieszkańców Niniwy, tak jak kochał ich Pan Bóg. Jednak Jonasz pomimo, że życzył sobie śmierci, to jednak bardzo kochał siebie. Często pycha w sercu człowieka powoduje reakcje egocentryczne, polegające nawet na pozornym poniżaniu samego siebie. Mamy tu wyraźną sprzeczność z Bożym Słowem.
(Gal 5:14): „Albowiem cały zakon streszcza się w tym jednym słowie, mianowicie w tym: Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego.”

Nie można pogodzić braku miłości do ludzi z kochaniem samego siebie. Jednak też nie możemy prawdziwie kochać innych ludzi, bez uporządkowania akceptacji samego siebie przed Bogiem.

Jonasz przeniósł się za miasto i czekał. Przyjęta postawa bez słów wrażała jego odpowiedź Bogu: „No to poczekamy na wynik tego Twojego Miłosierdzia”. Nie wiedział jednak, że czeka go dalszy ciąg Bożego karcenia swojej cielesności i szkolenia w zakresie dyscypliny duchowej. Jonasz chciał być samowystarczalny i zbudował sobie szałas. Jednak Bóg sprawił, że wyrósł nad nim krzew rycynowy, dający lepszy cień niż szałas. Przyszedł czas na karcenie. Pan Bóg dał Jonaszowi coś dobrego tylko z jednego powodu. Po to, by mu to zabrać. Ciekawe, że Jonasz już nie pamiętał, że całkiem niedawno Pan Bóg wyznaczył wielką rybę do uratowania go.

Dalej czytamy o wyznaczeniu przez Boga robaka do zrobienia czegoś, co wydawało się przeciw Jonaszowi. Jednak w konsekwencji służyło i tak ku dobremu. Czy w naszym życiu nie doświadczamy podobnych rzeczy? Dostajemy coś od Boga i z czasem staje się to dla nas na tyle normalne, że na wszelkie zmiany reagujemy buntem. Jaka byłaby nasza reakcja, gdyby Pan Bóg dał nam coś dobrego tylko po to, by to potem odebrać? Dlaczego Bóg miałby robić coś takiego Jonaszowi, tobie lub mnie? Robi tak, ponieważ kocha swoje dzieci i dlatego je karci. Pan Bóg zabrał Jonaszowi dobrą rzecz, by dać mu coś jeszcze lepszego – miłość do zgubionych ludzi.

Jonasz w dalszym ciągu odrzuca tę Bożą lekcję. Jednak to doświadczanie, wymusza na nim odpowiedź na postawione wcześniej Boże pytanie. Wreszcie prorok odpowiedział Panu Bogu.
(Jon 4:8): „(…) Lepiej mi umrzeć niż żyć.”

Nareszcie dochodzi do tego, na czym Bogu szczególnie zależy w życiu każdego z nas. Do otwarcia się na Boży głos i szczerej rozmowy z naszym Stwórcą. Pan Bóg jest cierpliwy i ponawia pytanie.
(Jon 4:9): „(…) Czy to słuszne, tak się gniewać z powodu krzewu rycynowego? (…)”

Odpowiedź Jonasza jest teraz natychmiastowa.
(Jon 4:9): „(…) Słusznie jestem zagniewany, i to na śmierć.”

Czy to był świadomy wybór, wyrażający zatwardziałość jego serca? Pan Bóg jeszcze raz podsumował całą sytuację i odpowiedział Jonaszowi ze Swojej perspektywy.
(Jon 4:10-11): „(…) Ty żałujesz krzewu rycynowego, koło którego nie pracowałeś i którego nie wyhodowałeś; wyrósł on w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy zginął, a Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?”

Nawet jeśli była jeszcze odpowiedź Jonasza na to Boże podsumowanie, to nie znajdujemy jej w tekście. Nie wiemy też, czy wzmianka o nim w (2Krl 14:25) dotyczy okresu przed, czy po misji ewangelizacyjnej do Niniwy. Więc także nie znamy końcowego wyniku sporu Jonasza z Bogiem. Oczywiście mówię o odczuwalnym rezultacie dla Jonasza, bo Pan Bóg na pewno wygrał w tym sporze. Ja nie wiem, jakbym odpowiedział na to ostatnie Boże pytanie. Jaka byłaby twoja odpowiedź, drogi czytelniku, wie Bóg i być może ty sam.

W Bożym Słowie jest fragment być może powiązany z historią Jonasza.
(Mat 16:17): „A Jezus odpowiadając, rzekł mu: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie ciało i krew objawiły ci to, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.”

Nie dyskutuję tu o rodowodach, czyli o tym, że jest jakaś analogia, że Szymon był synem człowieka o imieniu Jonasz. Jednak wiem, że przede wszystkim Jonasz potrzebował po prostu przyjąć objawienie o Bożej miłości, jak zrobił to Szymon Piotr. Ciekawe, że Pan Jezus Chrystus testował miłość Piotra trzy razy. Piotr zdał ten test. Czy zdał go ostatecznie Jonasz? Nie wiem. Bóg patrzy na serce.

Czy gniew Jonasza z powodu zwykłej rośliny nie wydaje nam się głupi? Pewnie tak. Tu jednak nie chodziło o roślinę, ale o życie wielu ludzi. Szczególnie, także o życie duchowe Jonasza. Jakie powody doprowadzają nas do gniewu? Czy nie są czasem równie błahe sprawy, jak to wyglądało w przypadku krzewu rycynowego Jonasza? Jaki jest nasz gniew? To, co nas gniewa jest miarą naszej duchowej dojrzałości chrześcijańskiej. Jednak istotne jest także to, co nam sprawia radość.
(Jon 4:6): „A Pan, Bóg, wyznaczył krzew rycynowy, aby wyrósł nad Jonaszem, dawał cień jego głowie i osłaniał go przed grożącym mu nieszczęściem. I Jonasz radował się bardzo z tego krzewu rycynowego.”

Pan Bóg dał Jonaszowi osłonę przed nieszczęściem duchowym, a on skupił się na radości doczesnej. Krzew był dla niego tymczasowy i szybko przekonał się, że bardzo nietrwały. Jonasz cieszył się bardzo z nietrwałej rośliny, lecz wieczne rezultaty nawrócenia Niniwy nie wzbudziły jego radości. Czy ziemskie rzeczy sprawiają nam więcej radości, niż sprawy Królestwa Bożego? Wyciągnijmy wnioski, każdy z nas dla siebie, w kontekście jakże znanego fragmentu Bożego Słowa.
(Mat 6:33): „Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.”

Usługa Jonasza nad doprowadzeniem Niniwy do pokuty trwała jeden dzień. Nie zrobił też nic, co przyczyniłoby się do wzrostu krzewu rycynowego, bo to Pan Bóg daje wzrost. Co jest dla nas ważniejsze, nietrwałe sprawy tego świata, czy wieczne sprawy Królestwa Bożego? Lekcją dla nas jest to, że powinniśmy okazywać miłość i współczucie zgubionym ludziom. Pan Bóg kocha zgubionych ludzi. Czy patrzymy na innych ludzi z perspektywy Bożej miłości? Czy pragniemy mieć Boże serce dla zgubionych ludzi?

Księga Jonasza jest pełna lekcji dla każdego z nas. W jakim miejscu jesteśmy dzisiaj? Czy jesteśmy na pierwszym etapie „nie będę posłuszny”? Może właśnie uciekamy przed swoim powołaniem, by mówić ludziom o Panu Jezusie Chrystusie? Może pilnie potrzebujemy Bożego ratunku z życiowej burzy? Tak, jak w historii Jonasza, ratunek był we wnętrzu wielkiej ryby, którą Pan Bóg wyznaczył i posłał do niego. Tak nasz ratunek jest tylko w Chrystusie, którego wybrał i posłał nasz Ojciec.

Czy jesteśmy może na drugim etapie „będę posłuszny”? Może właśnie jesteśmy w trakcie Bożego karcenia i próbujemy wymodlić sobie drogę powrotną do Bożej woli dla naszego życia? Ta droga to szczera pokuta i pełne posłuszeństwo woli Bożej.

Czy jesteśmy na trzecim etapie „już jestem posłuszny”? Może już widzimy, że Bóg dokonuje wielkich rzeczy wokół nas, jednak my nie służymy Mu całym sercem. Pan Jezus Chrystus pokazał, że kochać, to znaczy służyć. Mamy kochać Pana Boga całym sercem i ze wszystkich sił Mu służyć.

Czy może jesteśmy na czwartym etapie „żałuję, że byłem posłuszny”? Wtedy przed nami jeszcze jest lekcja nauki kochania zgubionych ludzi.

Księga Jonasza to historia o posłuszeństwie, pokucie i kolejnych szansach. Pan Bóg daje nam kolejne szanse, lecz wymaga pełnego posłuszeństwa i oczekuje szczerej pokuty. Może właśnie dzisiaj mamy kolejną szansę do przyjęcia od Boga?

Bogdan Podlecki