John G. Lake

Był rok 1912 w Johanesburgu (RPA), jak w każdy niedzielny poranek w „Świątyni Apostolskiej” rozpoczyna się nabożeństwo. Za kazalnicą stanie pewien ekscentryczny amerykański misjonarz, Pastor John G. Lake. W ciągu swego czteroletniego pobytu w Republice Południowej Afryki, stał się najpopularniejszym kaznodzieją.

Członkostwo w kościołach założonych przez niego tylko w tym czasie osiągnęło 700 000 członków co w narodzie mającym 15 000 000 obywateli stanowi niebagatelną liczbę. Sama „Świątynia Apostolska była nietuzinkową kongregacją. Jej członkowie wierzyli w rzeczy niebywałe, przynajmniej jak na owe czasy. Ich podstawową usługą było … uzdrawianie chorych przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Od wielu miesięcy chorzy ze wszystkich stron kraju, reprezentujący różne klasy społeczne, różne rasy, cierpiący na wszystkie możliwe choroby tego świata, przybywali do „Świątyni Apostolskiej”. Dziesiątki tysięcy z nich wracało, wbrew zdrowemu rozsądkowi i jakimkolwiek zasadom, jako całkowicie zdrowi.

W chwili gdy miała mieć miejsce kolejna usługa uzdrowienia, jeden z członków tego kościoła poprosił o modlitwę w intencji jego siostry, która od kilku lat cierpiała na ataki choroby psychicznej i przebywała w schronisku dla obłąkanych.

Pozwól mi na chwilę przerwać ta historię. Chciałbym przypomnieć słowa, które kiedyś wypowiedział nasz Pan Jezus Chrystus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynie, i większe nad te czynić będzie: bo Ja idę do Ojca. I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony”.

Współczesna teologia eschatologiczna nazywa epokę w której żyjemy eonem łaski bądź Ducha Świętego. Jest to okres trwający od zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i wylania Ducha Bożego w dniu Zielonych Świąt, aż po kolejne przyjście Jezusa, które, jak można się domyślać, jeszcze nie nastąpiło. Jestem tego pewien, że nasz Pan mówiąc o tych, którzy będą czynić cuda większe niż On Sam, miał na myśli nie tylko pierwszy kościół, ale wszystkich świętych od Piotra i Pawła począwszy poprzez Marcina Lutra, Johna Wesley czy Smitha Wiggleswotha, a na współczesnych wierzących skończywszy.

Lecz powróćmy do naszej historii. John G. Lake jak zwykle uklęknął, lecz po chwili cicha modlitwa przeobraziła się w to, co oni zwykli nazywać zmaganiem w modlitwie. Było to wręcz wyczuwalne. Cała kongregacja zazwyczaj w momencie, gdy modlił się pastor, bez tego pochylała swe głowy. Lecz tym razem całe audytorium wtórowało za Lake,owi, klęcząc i cicho się modląc się.

John G. Lake czuł wszechogarniającą Bożą obecność, która niczym strumień światła wypełniała całe jego wnętrze. Czuł, jak coraz szerzej otwierają się jego „duchowe oczy”, gdy nagle… z nieokiełznaną prędkością opuścił swe ciało. Pierwszym dostrzeżonym przez niego miejscem było Kimberley, 500 km od Johanesburga. Kolejnym miejscem, które zdołał zauważyć był Kapsztad, 1500 km od miejsca gdzie pozostało jego…ciało. W mgnieniu oka przemknęła pod nim wyspa Św. Heleny, miejsce ostatecznego zesłania Napoleona Bonaparte, następnie latarnia u brzegów Hiszpanii, najprawdopodobniej z prędkością światła dotarł ponad górzyste tereny Walii, po drodze jeszcze widząc zatokę Biskajską i północne wybrzeża Francji. Nigdy wcześniej nie był w Walii.

W końcu dostrzegł niewielką miejscowość oraz budynek, który okazał się być schroniskiem dla obłąkanych. Zwrócił uwagę na zabytkową kołatkę u drzwi, według niego musiała mieć przynajmniej 400 lat. Pomyślał, że wykonać mógł ją jeden z tych kowali, który wykuwał żołnierskie zbroje. Wewnątrz budynku dostrzegł kobietę leżącą w łóżku. Była obezwładniona skórzanymi pasami okalającymi jej nadgarstki, oraz klatkę piersiową.

Patrząc tępym wzrokiem w sufit, mamrotała jakieś niezrozumiałe słowa. Lake położył na jej głowie swoje ręce, przemawiając w autorytecie imienia Jezusa, Syna Bożego do ducha odpowiedzialnego za jej chorobę. Zauważył jeszcze jak złagodniał jej wyraz twarzy – otworzyła oczy i uśmiechnęła się, gdy nagle ocknął się na swych kolanach w „Świątyni Przebudzenia” w Johanesburgu. Po trzech tygodniach przybiegł, podekscytowany przyjaciel Luke,a, pokazując list, który przed momentem dostarczył listonosz. Jego krewni opisywali niesłychany cud, który zadziwił wielu lekarzy. Jego kuzynka po siedmioletnim pobycie w schronisku dla obłąkanych nagle wyzdrowiała.

Pewien 18-wieczny filozof, David Hume, będący swego rodzaju „duchowym ojcem” współczesnego ateizmu, dowodząc, że Bóg nie istnieje, stwierdził, że świadectwa cudów mogą zasługiwać co najwyżej na śmiech, lecz nie na argumentację. Życie Johna Luke,a było jakoby odwróceniem tej tezy – to dowodzenie, że Bóg nie istnieje zasługuje na śmiech.

John Graham Lake urodził się 18 marca 1870r. w St. Mary w kanadyjskim stanie Ontario. Nawrócił się przyjmując Jezusa jako swego Pana i Zbawcę w trakcie spotkania organizowanego przez Armię Zbawienia. Jak powiedział wiele lat później :”Nigdy nie tknąłem whiskey ani nikotyny, nie dokonałem żadnego niegodziwego czynu w sensie moralnym, za to musiałem stoczyć walkę z mym dumnym sercem, które zmagało się ze mną jak tonący człowiek, zanim mogłem powiedzieć – Panie ty mnie zbaw”.

W wieku 21 lat usługiwał jako kaznodzieja w kościele metodystycznym. Gdy zaproponowano mu stanowisko pastora, odmówił decydując się na działalność w bussinesie.

Właśnie wtedy wydarzyła się rzecz, która zrewolucjonizowała jego życie. Lake był człowiekiem, który nienawidził wręcz obsesyjnie chorób. Był jednym z szesnaściorga rodzeństwa. Sam był świadkiem śmierci ośmiorga z nich. Jak wspominał po latach : „Gdy myślę o latach mego dzieciństwa i dorastania, staje mi przed oczami obraz przypominający swą wymową niekończący się koszmar : choroby, lekarze, pielęgniarki, szpitale, pogrzeby, cmentarze i grobowce . . .”. Brat Lake,a był wówczas kaleką od 22 lat, jego siostra umierała właśnie w wieku 34 lat na raka piersi, druga z sióstr cierpiała na krwotok, a jego żona, Jannie była przywiązana do łóżka z powodu skomplikowanych dolegliwości serca i gruźlicy. On sam zaś miał coraz większe problemy z chodzeniem, jak sam wspominał : „. . . moje nogi zmieniły kształt z powodu reumatyzmu. Mój pastor powiedział : Bracie, w ten sposób wywyższasz Boga, mój kościół z kolei stwierdził: Musisz cierpliwie to znosić, niech wypełni cię słodycz Pana. Jeszcze wtedy mogłem w to wierzyć, lecz nie na długo . . . „.

Wtedy właśnie podjął decyzję. Postanowił odwiedzić Dom Bożych Uzdrowień w Chicago, który był prowadzony przez największego z „ewangelistów uzdrowienia” końca XIX wieku – Johna Alexander Dowie. „Jakiś starszy, posiwiały mężczyzna, położył swe ręce na mnie i moc Boża przeszyła całą mą istotę, a moje nogi całkowicie się wyprostowały . . .”. Była to największa lekcja jego życia. Następną rzeczą, którą uczynił, było zaniesienie jego brata, który był w beznadziejnym stanie w to samo miejsce. Po modlitwie połączonej z włożeniem rąk wstał zupełnie zdrowy. W ciągu kolejnych dni uzdrowione zostały dwie jego siostry. Był to okres, w którym Lake przeżył objawienie potężnej mocy, jakiej może doświadczyć, każdy wierzący. Postanowił dłużej nie zwlekać i sam osobiście włożył ręce na swoją chorą żonę. Po krótkiej modlitwie moc Boża przeszyła jej ciało została całkowicie uzdrowiona.

W bardzo szybkim tempie jego firma osiągnęła obroty kilkuset tysięcy dolarów rocznie. Stał się niezmiernie bogatym człowiekiem. Lecz jego serce co raz bardziej wypełniała wizja służenia Bogu w Afryce. W końcu postanowił wziąć 3 – miesięczny urlop. Poświęcić się służbie w Panu z urlopu już nie wrócił do pracy. W kwietniu 1908 r., przemierzył znaczną część USA, zwiastując ewangelię i modląc się o chorych. Wiele lat później jego krewny Wilford Reidt opisał jego chrzest Duchem Świętym: „Przez dziewięć miesięcy Lake szukał chrztu w Duchu Świętym. Pościł, modlił się i płakał. Pewnego dnia wraz z innym kaznodzieją, modlił się o uzdrowienie pewnej chorej kobiety. Nagle poczuł coś co przypominało prysznic. Zjawisko to było podobne do gorącego tropikalnego deszczu. To wypełniło całe jego wnętrze. Cudowny pokój wypełnił jego serce i Pan przemówił do niego: „Słyszałem twoje modlitwy, widziałem twoje łzy. Zostałeś właśnie ochrzczony Duchem Świętym”.

Wielkim poświęceniem było pozostawienie całego majątku, który gwarantował mu życie w dostatku. Gdy opuszczał Stany Zjednoczone w 1908 r. nie miał nawet dolara. W ewangelii Łukasza 18, 22 – 23 możemy przeczytać historię dotyczącą rozmowy Jezusa Chrystusa z pewnym młodzieńcem, od którego nasz Pan zażądał porzucenia wszystkiego i pójścia za Nim. Młodzieniec wybrał, jak wiemy, swoje bogactwo. Lecz pewnego człowieka, Zacheusza, Jezus potraktował zgoła inaczej. Poprosił go tylko o nocleg. Za to Zacheusz sam, nie przymuszony przez nikogo stwierdził: „… Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kimś coś wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób.” (Ew. Łukasza 19, 8). Dlaczego Jezus nie zażądał tego samego od tych obu, na pierwszy rzut oka podobnych do siebie ludzi? Odpowiedź jest prosta – serce młodzieńca było wypełnione miłością do pieniędzy. Mimo, że chciał iść za Chrystusem, nie potrafił tego zrobić. To jego pieniądze rządziły nim, a nie on samymi pieniędzmi. Zacheusz potrafił panować nad swoim bogactwem. Biblia mówi, że nie pieniądze same w sobie, lecz miłość do nich jest korzeniem wszelkiego zła. Lake doskonale to rozumiał, dlatego postanowił przeznaczyć cały swój, nie mały majątek, na cele charytatywne.

W 1909 roku Lake wraz z grupą angielskich chrześcijan został zaproszony do Lourdes, gdzie Kościół Katolicki zorganizował coś w rodzaju centrum uzdrowieńczego, praktykując wszystkie znane im metody uzdrawiania z hipnozą włącznie. Zatrudnionych było tam 200 naukowców, badających te metody. Lake poprosił aby przyprowadzono pięciu nieuleczalnie chorych pacjentów i oddał ich do dyspozycji specjalistom od hipnozy. Żadna z ich metod nie zadziałała. Wtedy Lake pomodlił się kolejno o każdego z nich. Na oczach całego audytorium trzech z nich zostało uzdrowionych na miejscu, jeden wyzdrowiał po kilku dniach, a ostatni zmarł.

John G. Lake był człowiekiem modlitwy, polegał jedynie na Bogu. Przez pić lat swego pobytu w Afryce wielokrotnie pozostawał bez środków do życia. Pewnego dnia, wracając do domu, spotkał jedno z jego siedmiorga dzieci, które powiedziało mu, że właśnie zjedli ostatnią część ich zapasów i nie mają nic na jutrzejsze śniadanie. Lake odpowiedział „pomódlmy się”. Dokładnie w porze śniadaniowej zatrzymał się pod ich domem, powóz załadowany żywnością zatrzymał się pod ich domem, powóz załadowany żywnością przekazaną w darze rodzinie Lake,ów. Jak później wspominał: „Przez całe moje życie nie prosiłem żadnego człowieka nawet o centa, a przez te wszystkie lata codziennie byłem gotowy usługiwać modlitwą i słowem o każdej porze dnia i nocy. Bóg zaspokoił każdą moją potrzebę, a co więcej wierzę, że jest on w stanie odpowiedzieć na każdy problem, każdego człowieka. Jeśli tylko, tak jak ja, postanowią polegać tylko na Nim i iść naprzód”.

Od samego początku pobytu w Afryce usługa Lake,a była niewiarygodnie namaszczona przez Ducha Świętego. Na jednym ze spotkań, jakiś mężczyzna ciągle mu przerywał, wtrącając się do kazania. Wskazując na niego palcem, nakazał mu usiąść. Człowiek ten natychmiast upadł na ziemię i ocknął się po dwóch godzinach. Zapytany później co się z nim stało, przestraszony odpowiedział, że miał wrażenie, że Lake przestrzelił go na wylot. Chwilami stawało się to nawet kłopotliwe, ponieważ bardzo lubił witać ludzi u drzwi przed spotkaniami. Namaszczenie było tak silne, że wielu z nich przewracało się przy samym wejściu, gdy Lake podawał im rękę.

Po pięciu niezwykle owocnych latach spędzonych w RPA Lake powrócił do Stanów Zjednoczonych, aby otworzyć słynne „Healing Rooms” (Sale Uzdrowieńcze) w Spokane. Miejsce to stało się miejscem pielgrzymek setek tysięcy amerykanów. Zanotowano 100 000 udokumentowanych uzdrowień w ciągu pierwszych pięciu lat. Dr Ruthlidge nazwał Spokane najzdrowszym miastem w całych Stanach Zjednoczonych. Kontynuował swą służbę aż do swej śmierci w 1935 roku.

Oto jak wyglądał tydzień pracy Kościoła Apostolskiego w Spokane. Niedziela: godz.2:45 – umierająca kobieta, cierpiąca na wyrostek sutkowy, w stadium określonym przez lekarzy, jako nieuleczalny. Jedyną szansą dla niej była operacja, którą miała przejść następnego dnia. Położono na nią ręce, moc Boża dotknęła się jej, ustąpiły wszystkie dolegliwości ku zadziwieniu jej samej oraz jej rodziny.

Poniedziałek: kobieta umierająca na zapalenie opon mózgowych, po modlitwie wiary, wszyscy doświadczyliśmy Bożego dotknięcia, ona odzyskała przytomność, niesamowita radość jej rodziny.

Wtorek: dwóch mężczyzn po bójce, jeden z nich z roztrzaskaną głową, po interwencji chirurga, jego stan określony przez lekarzy jako beznadziejny. Po włożeniu rąk i modlitwie umierający mężczyzna odzyskuje przytomność. Wszelki ból znika. Rozmawia z nami jeszcze przez godzinę.

Środa: matka z 3-letnim synkiem, cierpiącym na dławiący kaszel wywołany skomplikowanym zapaleniem oskrzeli. Sonda, która miała mu umożliwić oddychanie, nie działała. Lekarze nie mogli już nic więcej zrobić. Po modlitwie wiary wieczorem matka pokazuje nam i swoim znajomym zupełnie zdrowego chłopca … itd.

Życie Johna G. Luke,a stanowiło jakby odpowiedź na odwieczne wołanie ludzkości o sens życia, dążenie do absolutu. Wiek XIX przyniósł ogromny kryzys wartości chrześćjańskich, które nie mogły sprostać darwinistycznemu ateizmowi czy filozoficznemu materializmowi. Konfrontacją tych obu tak różnych światopoglądów był wiek XX, który z jednej strony wydał tak kuriozalne w swym okrucieństwie systemy jak nazizm i komunizm, a z drugiej przebudzenie charyzmatyczne. Wśród pionierów tego przebudzenia Lake jest jedną z najbarwniejszych postaci. Mało kto dziś podaje w wątpliwość, że to właśnie charyzmatycy stanowią przyszłość chrześcijaństwa, lecz nasuwa się pytanie – w jaki sposób możemy to odnieść do realiów naszego kraju? Kiedy usługa uzdrowienia przestanie być dla nas egzotyką, a stanie się codziennością?

Wierzę, że przebudzenie, które dotrze do naszego kraju będzie konfrontacją – starciem pomiędzy trzema światopoglądami – po pierwsze ateizmem i socjalistycznym humanizmem, religijnym pseudo – chrześcijaństwem zamykających Boga w sztywnych ramach scholastycznej filozofii, opartym na nie biblijnych tradycjach i przesądach. Oraz po trzecie bezkompromisowym kościołem trzymającym się wiernie tylko i wyłącznie Bożego Słowa i wypełnionego mocą Ducha Świętego. Po której stronie my się znajdziemy – jest to decyzja, którą podjąć musi każdy z nas.

Wierzę że życie wielkiego misjonarza Johna Grahama Lake było jedynie preludium przed przebudzeniem czasów ostatecznych. Co było kluczem do jego potężnej mocy? Pozwól, że odpowiem słowami bohatera tej biografii: „Ciągle i ciągle powtarzam błogosławione słowa Johna Wesley – uświęcenie jest posiadaniem umysłu Chrystusa, tylko i wyłącznie umysłu Chrystusa.

Studiując Boże Słowo nauczyłem się i doświadczyłem uświęcającej mocy Bożej, poddając jej swą duszę doznawałem oczyszczenia z grzesznej natury. To wewnętrznie oczyszczone życie było ukoronowaniem Bożej pracy nade mną, nigdy nie przestanę wielbić Boga, za to, że objawił mi ścieżki Ducha Świętego i mocy krwi Chrystusa. Cudowne namaszczenie Ducha było ponad moim życiem … strumień Świętego Życia w naszym ciele może w nas wytworzyć Świętość …” .

Robert Michalski