Czy Bóg jest kapryśnym sadystą?

Autorzy głośnej ostatnio książki „Chrześcijaństwo. Amoralna religia” zaatakowali nie tylko Kościół katolicki, ale… Boga. Uważająże „pomysły Boga i jego syna na to, jak mamy żyć, to prosty przepis na nieszczęście. Jeśli taki rzeczywiście jest Bóg, jak przedstawia się go w Kościele, Biblii, to jest okrutnikiem, z którym lepiej nie mieć nic wspólnego. Bo to jest ojciec z najgorszego snu. Stworzył nas, wyposażając w potrzeby, które zabronił nam realizować, zalecając umartwianie się i niesienie krzyża. Wystawił na pokuszenie, ale zabronił nam nawet marzyć o realizacji pragnień, bo nawet w myślach możemy grzeszyć. Nie możemy pobyć sami ze sobą, bo zawsze nas słyszy i widzi”.

Autorzy w swojej książce[i] przeprowadzili między innymi taką rozmowę na temat jednego z najciekawszych epizodów w historii biblijnej- na temat doświadczenia Abrahama:

AN: W takim razie Abraham był istotą bezmyślną, pozbawioną serca, jakimś ślepym narzędziem w ręku kapryśnego Boga.

IZ: Zdaniem teologów jednak właśnie z tego powodu zasługuje na najwyższą pochwałę, ponieważ zaparł się samego siebie, zaparł się ojcowskiej miłości i rzeczywiście gotów był złożyć syna w rytualnej ofierze. Z punktu widzenia naszego rozumienia ojcostwa jest to rzecz zatrważająca. Ale w takim modelu pobożności, w którym na pierwszym miejscu stoją Bóg i Jego żądania, Abraham nie miał prawa zachować się inaczej. Nie mam jednak wątpliwości, że przykład ten niszczy wszelką etykę, a wiarę w Boga czyni amoralną. Należy przy tym pamiętać, że jest wiele innych interpretacji mitu Abrahama, które w tym miejscu musimy pominąć, żeby nie zamęczyć czytelników akademickimi sporami biblistów i filozofów. Ale jedną z tych interpretacji warto przywołać, gdyż wskazuje na istotny przełom w religiach semickich, których tradycją było składanie pierworodnego syna w ofierze bogom, poprzez co stawał się on duchem opiekuńczym domostwa. Podobno zwyczaj ten mieli przejąć Izraelici po zdobyciu Ziemi Obiecanej od zamieszkującego ją rdzennego ludu Kananejczyków, co nie spodobało się Jahwe. Z tego powodu miał on powstrzymać rękę Abrahama, gotowego zabić syna, ponieważ nie chciał być czczony poprzez składanie ofiar z dzieci. Przy takim rozumieniu mit Abrahama jest ilustracją istotnego przełomu moralnego w dziejach religii, kiedy to budzi się świadomość, że chociaż bogom należy oddać wartość największą, to jednak trzeba też chronić ludzkie życie. Z tego punktu widzenia wyższość moralna religii żydowskiej nad kultami innych plemion polegałaby na tym, że Jahwe nie wymaga składania ofiar z pierworodnych synów. Niestety, w oficjalnych wykładniach teologicznych mit Abrahama nadal jest rozumiany krwawo jako zapowiedź odkupieńczej ofiary, złożonej przez Boga ze swego Syna na krzyżu, by wybawić ludzkość z grzechu.

Hmm…Czytając taką interpretację jednego z najbardziej znanych wydarzeń opisanych w Biblii mam wrażenie, że profesor Ireneusz Ziemiński zupełnie nie rozumie ani przesłania tej historii z Abrahamem, a tym bardziej Boga w niej. Wydaje się, że autorzy licząc na czytelnika nie znającego Słowa Bożego, wciskają mu swe dyletanckie treści i pomysły interpretacji wydarzenia. Wydarzenia, które jest tak ważne dla zrozumienia relacji Boga z człowiekiem. Jest tak ważne w historii zbawienia.

Spróbujmy więc zrozumieć, co wydarzyło się z Abrahamem. Przyjrzymy się jego życiu i rozwojowi relacji z Bogiem. Wezwanie Boga skierowane do Abrahama, aby złożył Mu swego syna na ofiarę, musi być rozpatrywane właśnie w kontekście rozwoju jego więzi z Bogiem. Wyrywanie wydarzenia z kontekstu to manipulacja, jaką zastosowali autorzy książki prowadząca do przedstawiania zdarzenia w sposób odmienny od pierwotnego znaczenia i celu. Taka praktyka wyrywania z kontekstu prowadzi do dezinformacji i służy autorom do podparcia oszczerczych wypowiedzi wobec Boga i Abrahama. Sięgnijmy więc do Pisma św. i spojrzyjmy przynajmniej na kilka istotnych zdarzeń w życiu tego, o którym Paweł apostoł pisał jako o „ojcu wierzących” (Rz 4,11-12).

BOŻE WEZWANIE

Historia zaczyna się, gdy w wieku 75 lat, Abram otrzymał wezwanie od Boga: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę”. Dostał też wtedy obietnicę: „Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem” (Rdz 12,1–2). Ten starszy już człowiek zdecydował się zaufać temu Bogu, który go wezwał i wyszedł z Ur chaldejskiego, gdzie mieszkał. Opuścił kwitnące, z rozwiniętą kulturą miasto, aby udać się… No właśnie – „Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11,8). Nie wiemy jak wyglądało to pierwsze spotkanie Boga z Abramem… Jednak jest to niezwykłe, że zdecydował się pójść za wezwaniem Bożym, wyruszyć w pewien sposób w nieznane.Ur było centrum kulturowym, ale też centrum kultu księżyca, którego głównym bóstwem był Sin. Abram opuścił więc nie tylko swoją ziemię, ale także swoją kulturę i religię, aby podążać za Bogiem, który objawił mu się jako jedyny i prawdziwy. To było ryzyko i wyzwanie, ponieważ Abram nie miał żadnej gwarancji, co do tego, co go czeka w nowej ziemi. Musiał liczyć się z niebezpieczeństwami, trudnościami i niepewnością. Wyruszył więc „nie wiedząc dokąd idzie”, ponieważ… zaufał Bogu, który go wezwał.

NAUKA O POWODZENIU

Już na początku wędrówki, gdy przybył do Negebu[ii] Abram stanął przed pierwszym wyzwaniem. Negeb z hebrajskiego to „suchy, spalony słońcem”. Czytamy: „Kiedy zaś nastał głód w owym kraju, Abram powędrował do Egiptu, aby tam przez pewien czas pozostać; był bowiem ciężki głód w Kanaanie” (Rdz 12,10). Prawdopodobnie było to dla Abrama coś nowego – przecież pochodził z regionu zwanego Żyznym Półksiężycem. Ziemia do której przybył teraz, nie wydawała się wielkim darem Boga. Niestety Abram nie zdał pierwszego testu, wobec zagrożenia – udał się do Egiptu zamiast szukać Boga i Jego woli. Egipt w Biblii jest metaforą przymierza ze światem, metaforą myślenia świeckiego. Abram zareagował tutaj po świecku… Czytając historię jego pobytu w Egipcie widzimy, że naraził żonę i siebie samego na różne problemy z których próbował ratować się… kłamstwem. To pogorszyło tylko sytuację. Ostatecznie to sam Bóg go uratował z tarapatów. Nauka, którą powinien wziąć była taka: postępując według sprytu i mądrości ludzkiej, według mądrości tego świata, wpadamy w problemy.  

Na koniec jednak czytamy, że Abram powrócił do Kanaanu z większym dobytkiem niż wtedy, gdy przybył tam po raz pierwszy: „Abram wywędrował więc z Egiptu z żoną i całym dobytkiem swoim oraz z Lotem do Negebu. A był Abram już bardzo zasobny w trzody, srebro i złoto” (Rdz 13,1-2). Gdy wrócił do miejsca, które opuścił nadeszła kolejna próba. Wybuchł spór między ludźmi Abrama a ludźmi jego bratanka Lota o pastwiska. Trzeba było się rozdzielić. Abram dał możliwość wyboru… Lotowi – swojemu bratankowi, którym się opiekował. Lot zaś „spojrzawszy przed siebie, spostrzegł, że cała okolica wokół doliny Jordanu aż do Soaru jest bardzo urodzajna, była ona bowiem jak ogród Pana, jak ziemia egipska, zanim Pan nie zniszczył Sodomy i Gomory. Lot wybrał sobie zatem całą tę dolinę Jordanu i wyruszył ku wschodowi…” (Rdz 13,10-11). Pomimo, że Abram miał prawo wyboru – jako starszy i opiekun Lota – zrezygnował z niego. Abram wiedział już, że powodzenie zależy przede wszystkim od Boga, nie tylko od działania człowieka i od okoliczności – stanu przyrody w tym wypadku. Nie zależy od tego, co się widzi – ale od Boga! Lot tego nie nauczył się, wybrał to, co widział – a widział ziemie urodzajną „jak ziemie egipską”. A przecież wybieranie według mądrości tego świata prowadzi zawsze do problemów…

UZNANIE WŁASNOŚCI BOŻEJ

Niewiele czasu minęło a ziemie Kanaanu stały się areną wojny. W jej wyniku Lot i cała jego rodzina zostali wzięci do niewoli.  Abram został o tym powiadomiony, zebrał swoje sługi, uformował z nich oddział i wyruszył z misją ratunkową. Patrząc na mapę widzimy, ze Abram z oddziałem pokonał ponad 160 kilometrów, by dotrzeć do fenickiego Lajisz – później przemianowanego na Dan. Czytamy o tym: „Abram, usłyszawszy, że jego krewny został uprowadzony w niewolę, dobrał sobie trzystu osiemnastu najbardziej doświadczonych spośród służby swego domu i rozpoczął pościg aż do Dan. Podzieliwszy swych ludzi na oddziały, nocą napadł wraz z nimi na nieprzyjaciół i zadał im klęskę. A potem ścigał ich aż do Choby, która leży na zachód od Damaszku. W ten sposób odzyskał całe mienie. a także sprowadził na powrót Lota wraz z jego dobytkiem, kobietami i sługami” (Rdz 14,14-16). Trzeba zauważyć, że ścigał nieprzyjaciół jeszcze aż za Damaszek – około 80 kilometrów… Gdy wracał po tym zwycięstwie wyszli naprzeciw niego król Sodomy, aby eskortować swoich z powrotem do miasta i tajemniczy król Szalemu – Melchizedek „król sprawiedliwości”, który był też „kapłanem Boga najwyższego” (Rdz 14,18). Czytamy: „Melchizedek zaś, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a [ponieważ] był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama, mówiąc: «Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi! Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów!» Abram dał mu dziesiątą część ze wszystkiego. Król Sodomy rzekł do Abrama: «Oddaj mi tylko ludzi, a mienie weź sobie!» Ale Abram odpowiedział królowi Sodomy: «Przysięgam na Pana, Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi, że ani nitki, ani rzemyka od sandała, ani niczego nie wezmę z tego, co do ciebie należy, żebyś potem nie mówił: «To ja wzbogaciłem Abrama»” (Rdz 14,18-23). Zwrócę tylko uwagę, że oddając Melhizedekowi dziesięcinę Abram uznał i wyraził to, że Bóg jest właścicielem wszystkiego, co on ma i czym dysponuje. Zrozumiał, że wszystko co mamy na tym świecie zależy od Boga i do Niego należy. Człowiek jest tylko chwilowym zarządcą. Abram nie chciał też nic wziąć z mienia które odzyskał. Nie przyjął nic od króla Sodomy… Chciał zależeć tylko do Boga.

POMAGANIE PANU BOGU

Mijały kolejne lata. Pan Bóg zawarł już z Abramem przymierze, w którym obiecał uroczyście, że niezależnie od wszystkiego da jego potomkom ziemie Kanaanu. Lecz Abram ciągle nie miał potomka… No, a przecież Bóg obiecał uczynić z niego „wielki naród”. Gdy Abram miał 85 lat jego żona wpadła na pomysł, aby „pomóc” Bogu: „Rzekła więc Saraj do Abrama: «Ponieważ Pan zamknął mi łono, abym nie rodziła, zbliż się do mojej niewolnicy; może z niej będę miała dzieci». Abram usłuchał rady Saraj” (Rdz 16,2). W ten sposób urodził się Abramowi syn Izmael. Jak wiemy z dalszej historii – nie był to Boży pomysł i nie był to dobry pomysł. W końcu Abram z bólem serca był zmuszony wydalić ze swojego obozu Izmaela i jego matkę. A patrząc na historię świata do tej pory, to widzimy jakie są tego konsekwencje…  Abram mógł tak bardzo namacalnie doświadczyć, że pomaganie Panu Bogu na sposób ludzki w realizacji Jego obietnic ma opłakane skutki. Nie czytamy, aby Abram pytał Boga w tej sprawie… znowu postąpił mądrze – po ludzku. Tego pomysłu nikt nie traktował jako grzechu – to było zgodne z ówczesna kulturą… Ale było to pójście na skróty, na łatwiznę. To takie sprytne rozwiązanie. A przecież Abram już się mógł nauczyć, że postępując według mądrości ludzkiej, według mądrości tego świata, narażamy się na problemy – wcześniej czy później. Dlaczego wpadamy w kłopoty? Czy dlatego, że Pan Bóg daje nam wtedy zło? Nie! Dlatego, że my sami wybieramy to, co podszeptuje nam władca tego świata… A jaki on jest? Pan Jezus, tak o nim powiedział: „Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (Jana 8,44).

WYPEŁNIENIE OBIETNICY POTOMSTWA

Dopiero… właśnie, dopiero po 25 latach oczekiwań, po 25 latach od wyjścia z Ur, Bóg wypełnił obietnice odnośnie potomstwa Abrama. Najpierw zmienił Abramowi imię: „A gdy Abram miał dziewięćdziesiąt dziewięć lat, ukazał mu się Pan i rzekł do niego: Jam jest Bóg Wszechmogący. Służ Mi i bądź nieskazitelny, chcę bowiem zawrzeć moje przymierze pomiędzy Mną a tobą i dać ci niezmiernie liczne potomstwo. Abram padł na oblicze, a Bóg tak do niego mówił: Oto moje przymierze z tobą: staniesz się ojcem mnóstwa narodów. Nie będziesz więc odtąd nazywał się Abram, lecz imię twoje będzie Abraham, bo uczynię ciebie ojcem mnóstwa narodów” (Rdz 17,1-5). Podobnie Jahwe zmienił imię żony Abrama z Saraj na Sara – „Księżniczka”, bo „stanie się ona matką ludów i królowie będą jej potomkami” (Rz 17,16). Wtedy też Pan Bóg zawarł z Abrahamem przymierze obrzezania. Ważne jest zauważyć, że to hebrajskie słowo przetłumaczone jako „nieskazitelny” nie oznacza „bezgrzeszny”, ale „pełny, cały, zdrowy, nienadwątlony, odznaczający się integralnością moralną”. Należy posiadać właściwy fundament moralny, właściwy fundament życia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tylko Bóg może być takim oparciem dla życia…

Tak więc, dopiero po 25 latach oczekiwań, gdy z ludzkiego punktu widzenia przepadła wszelka nadzieja, narodził  się syn Izaak. To była wyraźna – cudowna ingerencja Boga, bo Sara – jak mówi Biblia: „nie miewała przypadłości właściwej kobietom” (Rz 18,11).  Czy jest coś niemożliwego dla Jahwe? Czy jest coś niemożliwego dla Boga? Właśnie, każde życie jest darem Boga! Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych… Ale wydaje mi się, że jest tutaj coś bardziej subtelnego… Zawsze tak było, ale współcześnie ta tendencja uległa wzmocnieniu.  Człowiek jest niecierpliwy, a współczesna kultura szczególnie przekonuje nas, że możesz wszystko mieć już teraz. Również, że to co wartościowe można szybko otrzymać – już teraz. To perfidne kłamstwo! Prawdopodobnie Abraham musial czekać aż 25 lat na spełnienie się obietnicy, bo wcześniej po prostu nie był gotów, aby przyjąć jej spełnienia we właściwy sposób. Abraham musiał się nauczyć, aby iść za Bogiem i ufać Mu, ufać Temu, Który objawił mu się jako Wszechmogący.  Nauczyć się aby iść za Nim, a nie podejmować samodzielnie decyzji – z oczekiwaniem, że On zatwierdzi jego wybór. Nauczyć się oddać Mu pełnię władzy nad całym swoim życiem, bo przecież w rzeczywistości i tak miał niewielka kontrolę nad tym, co się dzieje!

OSTATNI SPRAWDZIAN

W końcu narodził się syn, z którym związana była obietnica – co określało sens wędrówki, sens życia Abrahama. O, jak Abraham musiał być szczęśliwy i bardzo wdzięczny Bogu. Po jakimś czasie jednak usłyszał Boży nakaz: „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę” (Rdz 22,2). Abraham posłusznie wziął jedynego i ukochanego syna i poszedł.

Niektórzy czytając opis z Księgi Rodzaju zauważają, że musiał już coś przeczuwać – rozumieć, co Bóg zamierza zrobić, ponieważ powiedział do sług: „Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was” (Rdz 22,5). Miał więc nadzieję, że powróci z synem! Więcej o jego myśleniu dowiadujemy się z Listu do Hebrajczyków: „Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych” (11,19). Czyli ufał Bogu – bo nauczył się już, że Bóg dotrzymuje obietnicy, i nie ma niemożliwych rzeczy dla Niego. Skoro Bóg mu obiecał „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo” (11,18), to pomyślał, że Bóg wskrzesi Izaaka. Paweł apostoł potwierdza takie rozumowanie opisując Abrahama i jego wiarę: „Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia” (Rz 4,17).

Gdy Abraham zbudował już ołtarz, związał Izaaka i „sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna” – Bóg go powstrzymał. Abraham przeszedł próbę, sam Bóg to potwierdził: „Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna” (Rdz 22,12).

Tak więc niezwykłe posłuszeństwo Abrahama jest rezultatem poznania Boga. On wierzył, że nie ma niczego, „co byłoby niemożliwe dla Pana”. On wierzył, że Bóg „ożywia umarłych” i „powołuje do istnienia”. Ale także widzimy, że nic na tym świecie nie zagrażało jego relacji, jego więzi z Bogiem. Można tutaj przypomnieć sobie słowa Jezusa Chrystusa: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Pamiętając, że to słowo „nienawiść” tutaj oznacza „nie wybierać” – rozumiemy wezwanie Jezusa, że nic, dosłownie nic nie może być ważniejsze od związku człowieka z Bogiem! Myślę, że Abraham już wiedział o tym, że złudą jest myślenie, że na tym świecie jesteś wolny… Mamy wolną wolę odnośnie wyboru, ale jesteśmy stworzeni jako istoty zależne. Abraham rozumiał, że albo oddajesz się Bogu, który cię stworzył, podtrzymuje w istnieniu, powołuje, otacza opieką… Jest to wybór, który daje gwarancję spełnienia się, spełnienia celu istnienia[iii]. Wybierając zaś swoją drogę, swoje plany wpada się w kłopoty…  Przez taki wybór człowiek oddaje się we władanie „władcy tego świata” i jego pożądliwości… Staje się jego niewolnikiem. Ułuda wyboru wolności i niezależności od Boga zawsze kończy się zniewoleniem, i to zniewoleniem prowadzącym do beznadziei i rozpaczy. Abraham zaś okazał przez swoją postawę, że rzeczywiście był gotów zaufać we wszystkim Bogu, oddać Mu się całkowicie. A po 25 latach oczekiwania był gotów, był przygotowany na właściwe przyjęcie Bożego daru.

WIECZNE KONSEKWENCJE

Wydarzenie na wzgórzu Moria kończy się ponownym objawieniem Boga i potwierdzeniem wcześniejszych obietnic: „Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie odmówiłeś Mi syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia [takiego, jakie jest udziałem] twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu” (Rdz 22,16-18). Są to ostanie słowa skierowane przez Boga do Abrahama. Bóg przysięga na siebie samego. Potwierdza jeszcze raz, że obdaruje Abrahama błogosławieństwem, licznym potomstwem i pokojem. No i uczyni ojcem narodów… To błogosławieństwo „licznego potomstwa”, „ojca narodów” wypełniło się ostatecznie w Jezusie Chrystusie! Jak napisał Paweł: „Otóż to właśnie Abrahamowi i jego potomstwu dano obietnice. I nie mówi [Pismo]: „i potomkom”, co wskazywałoby na wielu, ale [wskazano] na jednego: i potomkowi twojemu, którym jest Chrystus” (Gal 3,16). Sam Pan Jezus niedwuznacznie na to wskazuje: „Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał [go] i ucieszył się” (J 8,56). Przez Chrystusa Abraham stał się błogosławieństwem dla narodów: „Zrozumiejcie zatem, że ci, którzy polegają na wierze, ci są synami Abrahama. I stąd Pismo widząc, że w przyszłości Bóg na podstawie wiary będzie dawał poganom usprawiedliwienie, już Abrahamowi oznajmiło tę radosną nowinę: W tobie będą błogosławione wszystkie narody” (Gal 3,7-8), oraz ojcem narodów: „I stąd to [dziedzictwo] zależy od wiary, by było z łaski i aby w ten sposób obietnica pozostała nienaruszona dla całego potomstwa, nie tylko dla potomstwa opierającego się na Prawie, ale i dla tego, które ma wiarę Abrahama. On to jest ojcem nas wszystkich – jak jest napisane: Uczyniłem cię ojcem wielu narodów” (Rz 4,16-17). Wybory i postawa Abrahama miała i ma wieczne konsekwencje. Abraham żył w perspektywie wieczności. A z tego wydarzenia widzimy przede wszystkim to, że Abraham rozumiał już to, kim jest Bóg i jaki jest Bóg! Bóg Abrahama nie jest okrutnikiem, jakimś kapryśnym sadystą – ale jest wszechmogącym, wiernym, wiarygodnym, dotrzymującym obietnic i troszczącym się Bogiem.

Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej, jako ziemi obcej, pod namiotami mieszkając z Izaakiem i Jakubem, współdziedzicami tej samej obietnicy. Oczekiwał bowiem miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg. Przez wiarę także i sama Sara, mimo podeszłego wieku, otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim. W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. (Hbr 11,8-13)

Pastor Robert Boryczka


[i] Artur Nowak; Ireneusz Ziemiński. Chrześcijaństwo. Amoralna religia, Prószyński Media, Warszawa 2023.

[ii] Negeb – pustynia wyżynna na południu Izraela. Geograficznie jest położona na wysokości od 500 do 900 metrów n.p.m. i zajmuje powierzchnię ponad 13 000 km², czyli około 60% powierzchni współczesnego Izraela. Na Negebie występują jedynie rzeki okresowe.

[iii] Paweł rozmyślając na tym uzależnieniem człowieka, napisał o Bogu: „Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?” (Rz 9,21). Dobrze rozumiał taką sytuację człowieka, bo sam przez jakiś czas żył w buncie wobec Boga zanim usłyszał: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? Trudno ci wierzgać przeciwko ościeniowi” (Dz 26,14). W kontekście zniewolenia ciekawa jest też wypowiedz Pana Jezusa zawarta w Ewangelii wg Jana (J 8,31-44).