Bóg: sposób czy cel?

Bóg: sposób czy cel?

Kiedy wciąż jeszcze byłem na studiach, uczestniczyłem w zajęciach szkółki niedzielnej, odbywających się w moim Kościele. Pewnej niedzieli mieliśmy gościa spoza miasta, który utrzymywał, że był „nowonarodzonym” Chrześcijaninem. W tym czasie czytaliśmy książkę Jerry Bridgesa, „Pogoń za świętością” (The Pursuit of Holiness”) i zastanawialiśmy się nad pytaniem, co w naszym Chrześcijańskim życiu przyciągało innych do Chrystusa. Ten młody człowiek wyraził swą konsternację twierdzeniem przez niektórych z nas, że to właśnie zauważanie świętości Boga w życiu Chrześcijan pociągała innych (niewierzących) do Chrystusa. On czuł, że to Boże błogosławieństwa i materialny dobrobyt którym Bóg obdarzał swoje dzieci przyciągał innych do Niego.

A. W. Tozer już dawno temu wskazał na fakt, że popularne Chrześcijaństwo najlepiej sprzedaje się twierdząc, że Bóg istnieje po to, by pomagać ludziom dawać sobie radę na tym świecie. Kaznodzieja za kaznodzieją nawołuje swoich słuchaczy do „zaakceptowania” Chrystusa ze względu na radość, pokój albo pomyślność którą przynosi stanie się Bożym dzieckiem. Ewangeliści nawołują zbory do przyjęcia Chrystusa aby mogły uniknąć piekła. Rzucane przez nich slogany mówią, że zbawienie jest „ubezpieczeniem na wieczne życie” lub „ubezpieczeniem od ognia Niebiańskiego”. Gdziekolwiek spojrzymy, ludzie wołają, „Przyjdź do Boga i weź to!”

Bóg jednak oznajmia, że musimy Go szukać dla NIEGO SAMEGO! Nigdy nie wolno nam postrzegać przyjście do Niego jako sposób na osiągnięcie czegoś innego. Widzisz, Pismo Święte mówi, że nigdy Go nie znajdziemy w ten sposób. Jeremiasz, przekazując słowa Wszechmocnego mówił, „A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać CAŁYM swoim sercem, objawię się wam (…)” (Jer. 29:13-14). Ktokolwiek szuka Boga aby zabezpieczyć się na koniec; bez względu na to jak wielki, wspaniały czy szlachetny, nigdy nie znajdzie Boga!

Biblia objawia nam, że Bóg jest celem dla którego ludzkość została stworzona. Dwudziestu czterech starców z Objawienia 4:11 wielkim głosem ogłasza, „Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, przyjąć chwałę i cześć, i moc, ponieważ Ty stworzyłeś wszystko, i Z WOLI TWOJEJ zostało stworzone, i zaistniało” (Obj. 4:11). Jednakże istnieje pewna filozofia przenikająca nasze społeczeństwo, mówiąca, że człowiek sam dla siebie jest celem. Wszystkim nam nie jest obcy świecki humanizm. Filozofia ta głosi, że szczęście człowieka jest najwyższym dobrem, że Bóg nie istnieje i że wiara w Niego jest w gruncie rzeczy niebezpieczna. Nic, prócz największego szczęścia człowieka, nie liczy się. W perspektywie tej filozofii możemy jedynie przypuszczać, że „cel usprawiedliwia wszystko, cokolwiek jest potrzebne do jego osiągnięcia,” to znaczy: wszystko, co przynosi szczęście człowiekowi jest dobre. Nawet wielce poważany „ojciec” naszego narodu, Thomas Jefferson napisał, że „życie, wolność i POSZUKIWANIE SZCZĘŚCIA” jest niezbywalnym prawem każdego człowieka. Ta filozofia, to poszukiwanie szczęścia za wszelką cenę, stało się tak powszechne, że religia jest obecnie postrzegana przez wielu jedynie w tej perspektywie. Bóg istnieje po to by dogadzać człowiekowi a celem religijnej wiary jest przynoszenie korzyści człowiekowi!

Jezus jednak mówi, że nie siebie mamy kochać całym sobą lecz Boga z całego swego serca. „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z CAŁEGO serca swego i z CAŁEJ duszy swojej, i z CAŁEJ myśli swojej” (Mat. 22:37). Psalmista prezentuje nam tą samą postawę, „Kogóż innego mam w niebie, jeśli nie ciebie? I na ziemi W NIKIM INNYM nie mam upodobania!” (Ps. 73:25). O, gdybyśmy wszyscy chcieli myśleć podobnie! Łukasz opisuje spotkanie pewnego uczonego w Piśmie z Jezusem. Zapytał on Naszego Pana o sekret wiecznego życia. „A oto pewien uczony w zakonie wystąpił i wystawiając go na próbę, rzekł: Nauczycielu, co mam czynić, aby dostąpić żywota wiecznego?” (Łuk. 10:25), zapytał ów człowiek. Jezus odpowiedział mu na to: „(…) Co napisano w zakonie?(…)” (w. 26) Prawo mówi, „(…)Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego” (w. 27). Jezus odpowiedział m. więc, „(…) czyń to, a będziesz żyć” (w. 28). Kochaj Boga z CAŁEGO swojego serca, nie częścią swojego serca ani nawet większą jego częścią lecz całym swoim sercem.

Bernard de Clairvaux rozpoczyna swój traktat na temat Bożej miłości od pytania, „Dlaczego powinniśmy kochać Boga?” Jego odpowiedź na to pytanie jest prosta: „Ponieważ On jest Bogiem!.” Będąc tym kim jest, Bóg ma być kochany dla i przez wzgląd na Niego samego! Nie dlatego, że pójdziemy do Nieba, kiedy umrzemy. Nie dlatego, że obdarza nas pomyślnością i dobrobytem aby uchronić nas do smutku i zmartwień. Daniel opowiada o Szadrachu, Meszachu i Abed-Nego. Nie poszli na kompromis i nie pokłonili się bogom Babilonu. Dlatego zostali wrzuceni do rozżarzonego pieca. Król dał im jeszcze ostatnią szansę lecz oni oświadczyli, ” Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki, o królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy” (Bliższe oryginalnemu tekstowi tłumaczenie: „Nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować i jeśli taka Jego wola, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z ręki twojej o królu…”, przypis tłumacza). Co za wspaniała deklaracja! Nawet jeśli Bóg nie spełnia naszych oczekiwań, jeśli nawet nie daje nam szczęścia, nawet jeśli nie darzy nas pokojem albo radością czy materialną pomyślnością, nie pójdziemy na kompromis, nie poddamy się i nie będziemy służyć bogom, którym ty chcesz abyśmy służyli. Oddajemy cześć naszemu Bogu nie ze względu na to, co On robi dla nas lecz ze względu na to KIM ON JEST! Jest to bezpośrednia antyteza religii pragmatyzmu, która przenika Kościół wołający z taką emfazą, „Wszystko, cokolwiek przynosi jakiekolwiek rezultaty, jest dobre!”

Możemy zatrzymać się tutaj, aby rozważać i rozradować się tym, że Bożą naturą jest jednakże dzielić się, dawać i że całe stworzenie objawia nam, że Bóg zamierzył aby stworzony przez Niego świat był światem przepełnionym radością. I znów A.W. Tozer, mówi nam, że ci, którzy dojrzeli do tego, by kochać Boga dla i przez wzgląd na Niego samego, na to Kim i jaki jest, dostąpią niezliczonych błogosławieństw w społeczności z Nim. Musimy jednakże pamiętać, że każdy dar jest jedynie dodatkiem i ponieważ nie był przez nas oczekiwany, nie był powodem naszego pojednania z Bogiem, możemy nim się radować bez szkody dla naszej społeczności z Panem. Musimy jednak wystrzegać się błędu. Bóg nie zaakceptuje bycia jednym spośród naszych skarbów ani nawet bycia największym naszym skarbem. Ludzie często mówią, „Bóg jest „Number One” w moim życiu,” albo też „Jezus jest dla mnie najważniejszy.” Bóg jednak, nie chce być ani „Number One” ani najważniejszym w naszym życiu, ON chce być WSZYSTKIM! Jezus mówi, „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim.”

Sposób na osiągnięcie twojego celu czy cel sam w sobie? Kim jest dla ciebie Bóg? Ludzkość poszukuje szczęścia jako wartości nadrzędnej oraz celu i sensu życia. Przyniosło to jej niewypowiedzianą tragedię i smutek. I znowu powracając do Tozera: wysiłek w celu osiągnięcia szczęścia jako ukrytego motywu przyjścia do Chrystusa może być nowym elementem. Jednakże bez względu na to, czy będzie on elementem starym czy nowym, może on ściągnąć jedynie sąd na tych, którzy tego uczą i tych, którzy temu wierzą. Humanizm naszych czasów głosi, że człowiek jest celem dla samego siebie i sam w sobie największym dobrem. Pismo jednak mówi i nie pozostawia nam żadnych wątpliwości, że to Bóg ma być naszym celem dla i przez wzgląd na Niego samego ze względu na to Kim On jest i dlatego, że poprzez śmierć swojego Syna kupił nas za wielką cenę dla Siebie samego. Motto Morawskiego misjonarza głosiło, „Niechaj Baranek, który został zabity, otrzyma nagrodę za Swoje cierpienie.”

Jonathan Duttweiler