Napisane przez Williama Lane`a Craig`a
Na ogół przedstawia się pięć powodów, by ukazać, że to nie na krytykach uznających historyczną wiarygodność ewangelicznych relacji o Jezusie – ale ich bardziej sceptycznych kolegach – spoczywa ciężar dowodu. W dalszej kolejności przytacza się problematykę historyczności pewnych konkretnych aspektów życia Jezusa, takich jak Jego fundamentalne przekonanie o byciu Synem Boga, pełnioną rolę cudotwórcy, Jego proces i ukrzyżowanie, a także zmartwychwstanie. (Rediscovering the Historical Jesus: The Evidence for Jesus. Faith and Mission 15 (1998): 16-26.)
Pisma Nowego Testamentu stanowią najważniejsze historyczne źródło wiedzy o Jezusie z Nazaretu. Tak zwane ewangelie apokryficzne to falsyfikaty, które powstały później i w dużej mierze stanowią jedynie wątpliwe upiększenia czterech nowotestamentowych Ewangelii.
Nie oznacza to jednak, że poza Biblią nie istnieją źródła odnoszące się do osoby Jezusa. Wzmianki o Nim można odnaleźć w pogańskich, żydowskich oraz chrześcijańskich pismach o proweniencji pozabiblijnej. Szczególnie ciekawy jest tu żydowski historyk Józef Flawiusz. Na kartach jego dzieł można przeczytać o licznych postaciach nowotestamentowych: arcykapłanie Annaszu i Kajfaszu, rzymskim namiestniku Poncjuszu Piłacie, królu Herodzie, Janie Chrzcicielu, a nawet samym Jezusie czy Jego bracie Jakubie. Jesteśmy też obecnie świadkami interesujących odkryć archeologicznych. Na przykład, w roku 1961 w okolicach Cezarei Nadmorskiej wykopano pierwszy archeologiczny dowód związany z osobą Piłata. Była to inskrypcja z dedykacją zawierająca jego imię oraz nazwę sprawowanego przez niego urzędu. W jeszcze bardziej nieodległej przeszłości, bo w roku 1990, na południe od Jerozolimy odnaleziono faktyczny grób Kajfasza: arcykapłana, który nadzorował proces Jezusa. Z kolei grób znajdujący się w Bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie uznaje się z dużym prawdopodobieństwem za rzeczywiste miejsce, w którym Józef z Arymatei złożył ciało Jezusa po Jego ukrzyżowaniu. Według Luke’a Johnsona, badacza Nowego Testamentu z Emory University:
Nawet najbardziej krytycznie nastawiony historyk może śmiało twierdzić, że Żyd o imieniu Jezus działał jako nauczyciel i cudotwórca w Palestynie za rządów Tyberiusza; że wykonano na nim egzekucję poprzez ukrzyżowanie pod zwierzchnictwem Poncjusza Piłata oraz że po śmierci nadal posiadał naśladowców. (1)
Mimo to, jeśli chcemy poznać szczegóły życia i nauczania Jezusa, musimy zwrócić się do pism Nowego Testamentu. Źródła pozabiblijne potwierdzają co prawda treść Ewangelii, nie wnoszą jednak nic odkrywczego. A zatem stajemy przed następującym pytaniem: na ile wiarygodne są pisma Nowego Testamentu pod względem historycznym?
Ciężar dowodu
W tym momencie musimy zmierzyć się z kluczową kwestią dotyczącą ciężaru dowodu. Czy powinniśmy założyć, że Ewangelie są wiarygodne tak długo, aż ktoś nie wykaże ich niewiarygodności? Czy może należy uznać je za niewiarygodne, jeśli nie można dowieść ich wiarygodności? Czy orzekamy, że są niewinne, dopóki nie udowodnimy ich winy? A może uznajemy, że są winne, dopóki nie wykażemy ich niewinności? Sceptyczni badacze niemalże zawsze zakładają, że Ewangelie są winne, dopóki nie jesteśmy w stanie wykazać ich niewinności, czyli przyjmują je jako niewiarygodne, dopóki niemożliwe jest dowiedzenie, że mają słuszność w odniesieniu do pewnych konkretnych faktów. Nie przesadzam w tym momencie: dokładnie w taki sposób prezentuje się tok rozumowania sceptycznych krytyków.
Chciałbym wymienić pięć powodów, dla których powinniśmy uznać Ewangelie za wiarygodne, dopóki nie jesteśmy wykazać ich mylności.
1. Mamy do czynienie ze zbyt krótkim czasem, by tendencje do mitologizacji były w stanie wypaczyć historyczne fakty. Czasowa odległość pomiędzy samymi wydarzeniami a ich ewangelicznym zapisem jest zbyt krótka, by pamięć o tym, co się wydarzyło bądź nie, została wymazana.
2. Ewangelie nie wykazują analogii w stosunku do ludowych podań czy dzisiejszych legend miejskich. Opowieści o Paulu Bunyanie czy Pecos Bill (reprezentatywne postaci amerykańskiego folkloru – przyp. tłum.) czy też współczesne legendy miejskie jak ta o znikającym autostopowiczu rzadko odwołują się do rzeczywistych postaci historycznych, a zatem nie wykazują podobieństwa do ewangelicznej narracji.
3. Żydowski system przekazu tradycji religijnych był wysoce rozbudowany i wiarygodny. Palestyna I wieku stanowiła kulturę opartą na przekazie mówionym, gdzie umiejętności zapamiętywania i zachowywania długich rozpraw oralnych były niezwykle rozwinięte i cenione. Od najmłodszych lat w domu, szkole czy synagodze nauczano dzieci dokładnego zapamiętywania poszczególnych elementów religijnej tradycji. Uczniowie Jezusa wykazywali taką samą pieczołowitość w odniesieniu do Jego nauk.
4. Istniały znaczące ograniczenia uniemożliwiające upiększanie przekazów o Jezusie w postaci świadków naocznych czy też apostolskiego nadzoru. Osoby, które widziały i słuchały słów Jezusa nadal żyły w momencie spisywania Ewangelii, co stanowiło naturalną kontrolę zapobiegającą tendencjom do przerabiania faktów w kierunku przeciwnym do tego, co zostało zachowane przez naocznych świadków.
5. Autorzy Ewangelii cieszą się sprawdzoną historyczną wiarygodnością.
Z powodu ograniczeń czasowych omówię tylko pierwszy i ostatni punkt.
1. Mamy do czynienia ze zbyt krótkim czasem, by tendencje do mitologizacji były w stanie wypaczyć historyczne fakty. Żaden współczesny badacz nie myśli o Ewangelii jak o steku bezwstydnych kłamstw bądź efekcie ogromnego spisku. Jedynym miejscem, gdzie można znaleźć tego typu teorie spiskowe, jest poczytna literatura sensacyjna bądź dawne teksty propagandowe zza Żelaznej Kurtyny. Kiedy studiujemy karty Nowego Testamentu, nie ulega wątpliwości, że jego bohaterowie szczerze wierzyli w głoszoną przez nich prawdę. Od czasów Davida Friedricha Straussa naukowcy próbują tłumaczyć fenomen Ewangelii, przedstawiając ją jako zbiór legend. Sadzą, że podobnie jak w dziecięcej zabawie w „głuchy telefon”, opowieści o Jezusie przekazywane były przez dekady i w rezultacie uległy pomieszaniu, hiperbolizacji i mitologizacji do tego stopnia, że zatracono oryginalne fakty. Podążając tym tokiem myślenia, żydowski chłopski mędrzec zamieniony został w Syna Bożego.
Jednym z największych problemów dotyczących tej kwestii – a który prawie zawsze pomijany jest przez sceptycznych krytyków – jest fakt, że odstęp czasowy pomiędzy śmiercią Jezusa a spisaniem Ewangelii był zbyt krótki, aby opisywany powyżej proces mitologizacji mógł się wydarzyć. Wyjaśnia to dobrze Adrian Nicholas Sherwin-White w książce Roman Society and Roman Law in the New Testament (Społeczeństwo rzymskie i prawo rzymskie w Nowym Testamencie). Nie jest on teologiem, lecz historykiem, którego badania sięgają czasów poprzedzających Jezusa, a także współczesnych Jezusowi. Według Sherwin-White’a źródła, z których czerpiemy wiedzę o rzymskiej i greckiej historii, ulegają zniekształceniu bądź usunięciu dopiero po upływie jednego lub dwóch pokoleń, a nawet całych stuleci od wydarzeń, do których się odnoszą. A jednak historycy z przekonaniem rekonstruują bieg rzymskiej i greckiej historii. Przykładowo, dwie najstarsze biografie Aleksandra Wielkiego spisane były przez Flawiusza Arriana i Plutarcha ponad 400 lat po śmierci owego macedońskiego króla, a jednak klasyczni historycy nadal uważają je za wiarygodne źródła. Zawierające bajkowe zabarwienie legendy o Aleksandrze Wielkim rozwinęły się dopiero w stuleciach, które nastąpiły po wspomnianych wcześniej historykach. Jak twierdzi Sherwin-White, zapiski Herodota umożliwiają nam określić tempo, w jakim gromadzą się legendy i badania wykazują, że nawet dwa pokolenia to za krótko, by tendencje do mitologizacji były w stanie wyprzeć twardy trzon faktów historycznych. Jak twierdzi Sherwin-White, należałoby przyjąć niemożliwe tempo gromadzenia się legend, żeby uznać Ewangelie za zbiór takowych legend. Aby proces mitologizacji mógł się wydarzyć, potrzebowalibyśmy upływu kilku pokoleń więcej.
Gdy do daty śmierci Jezusa dodamy czas odpowiadający długości życia dwóch pokoleń, znajdziemy się w II-im stuleciu, czyli dokładnie w momencie, gdy zaczęły pojawiać się ewangelie apokryficzne. Zawierają one wszelkiego rodzaju baśniowe opowieści o Jezusie będące próbą odtworzenia lat pomiędzy Jego dzieciństwem a chwilą rozpoczęcia służby. Określamy je bez wątpienia jako zbiór legend tak bardzo poszukiwanych przez krytyków, a nie jako biblijne Ewangelie.
Powyższy argument przybierze jeszcze bardziej miażdżący dla sceptycyzmu wydźwięk, gdy przypomnimy, że przy spisywaniu Ewangelii korzystano ze źródeł jeszcze bardziej czasowo zbliżonych do wydarzeń z życia Jezusa. Na przykład, narracja o męce i śmierci Jezusa powszechnie określana mianem Pasji, nie została pierwotnie napisana przez Marka, lecz raczej skorzystał on z jakiegoś wcześniejszego źródła przy jej spisywaniu. Markowa Ewangelia jest najstarszą Ewangelią, a przy tym powstała na bazie jeszcze wcześniejszych źródeł, i dlatego Rudolf Pesch – niemiecki znawca Ewangelii św. Marka – twierdzi, że w rzeczywistości pierwotne źródło pasyjnej narracji sięga roku 37 n.e., czyli zaledwie 7 lat po śmierci Jezusa. (3)
Podobny przykład: Paweł w swoich listach przekazuje informacje dotyczące Jezusa i Jego nauczania, Ostatniej Wieczerzy, zdrady, ukrzyżowania, pogrzebu oraz Jego ukazania się po zmartwychwstaniu. Listy Pawłowe powstały jeszcze wcześniej niż Ewangelie, i pewne informacje w nich zawarte, na przykład te odnoszące się do objawień Jezusa zmartwychwstałego, które przekazuje w pierwszym liście do korynckiego zboru, umieszcza się na czasowej osi w granicach do 5 lat po śmierci Jezusa. W obliczu takich faktów mówienie o legendaryzacji nabiera niepoważnego charakteru.
5. Autorzy Ewangelii cieszą się sprawdzoną historyczną wiarygodnością. I znowu z powodu ograniczeń czasowych przyjrzę się bliżej tylko jednemu przykładowi: św. Łukaszowi. Był on autorem dwuczęściowego dzieła: Ewangelii wg św. Łukasza oraz Dziejów Apostolskich. W rzeczywistości te dwie księgi stanowiły jedno dzieło, a zostały rozdzielone, ponieważ swego czasu Kościół zestawił ze sobą wszystkie Ewangelie. Łukasz jest najbardziej ze wszystkich ewangelicznych pisarzy świadomym spoczywającego na nim historycznego bagażu autorem. We wstępie do swej narracji pisze:
Skoro już wielu podjęło się sporządzenia opisu wydarzeń, które wśród nas się dokonały, jak nam to przekazali naoczni od samego początku świadkowie i słudzy Słowa, postanowiłem i ja, który wszystko od początku przebadałem, dokładnie kolejno ci to opisać, dostojny Teofilu, abyś upewnił się w prawdziwości nauki, jaką odebrałeś. (Łk 1;1-4 BW)
Powyższy passus napisany został w klasycznej grece powszechnie stosowanej przez greckich historyków; po chwili Łukasz zmienia rejestr na typowy dla zwykłej greki. W ten sposób wysyła odbiorcom sygnał, że potrafi pisać jak uczony historyk. Mówi o rozległych badaniach, które przeprowadził nad opowiadaną przez siebie historią i zapewnia, że oparta jest ona na relacjach świadków naocznych, poświadczając w ten sposób jej prawdziwość.
Kim był pisarz, którego nazywamy Łukaszem? Z pewnością nie naocznym świadkiem życia Jezusa. Jednakże studiując księgę Dziejów Apostolskich, napotykamy na ciekawy fakt z jego życia. Na początku rozdziału 16, gdy Paweł dociera do Troady (współczesna Turcja), autor niespodziewanie zmienia narrację na pierwszoosobową w liczbie w mnogiej: odpłynąwszy z Troady, zdążaliśmy wprost do Samotraki; i zatrzymaliśmy się w Filippi dni kilka; wyszliśmy (…) tam gdzie odbywały się modlitwy itd. Najbardziej oczywiste wytłumaczenie sprowadza się do faktu, że autor narracji dołączył do Pawła w jego ewangelizacyjnej podróży do śródziemnomorskich miast. W rozdziale 21 Łukasz towarzyszy Pawłowi w jego drodze powrotnej do Palestyny i w końcu do Jerozolimy. Oznacza to, że autor Dziejów Apostolskich w czasie swojego pobytu w Jerozolimie nawiązał bezpośredni kontakt z naocznymi świadkami życia i służby Jezusa. Sceptyczni krytycy gotowi są mocno się nagimnastykować, by tylko uniknąć tego wniosku. Twierdzą, że nie powinniśmy interpretować dosłownie narracji pierwszoosobowej w liczbie mnogiej, gdyż stanowi ona jedynie swoisty zabieg stylistyczny powszechny w dawnych opowieściach o podróżach morskich, niepomni faktu, że wiele fragmentów Dziejów Apostolskich nie odnosi się do morskich podróży Pawła, ale tych lądowych! Ale co istotniejsze, powyższa teoria po weryfikacji okazuje się być jedynie wytworem czyjejś ułańskiej fantazji. (4) Otóż, nie istniał żaden zabieg stylistyczny, który polegał na stosowaniu narracji pierwszoosobowej w liczbie mnogiej w odniesieniu do snucia opowieści o podróżach morskich; cała ta teoria okazała się naukowym wymysłem! Nie można uciec przed wnioskiem, że Dzieje Apostolskie spisane zostały przez Pawłowego towarzysza podróży, który w Jerozolimie miał możliwość rozmawiania z naocznymi świadkami życia Jezusa. A kim oni byli? Możemy uzyskać pewne wskazówki na ten temat, gdy usuniemy z Ewangelii św. Łukasza wszystkie elementy, które powtarzają się w innych księgach i skupimy się na tym, co charakterystyczne jest jedynie dla Łukaszowej narracji. Odkryjemy wówczas, że wiele właściwych mu opowieści wiąże się z postaciami kobiet, które naśladowały Jezusa: Joanną, Zuzanną i – co istotne – Marią, matką Jezusa.
Czy możemy uznać Łukasza za rzetelnego interpretatora faktów? Księga Dziejów Apostolskich pozwala nam udzielić stanowczej odpowiedzi na to pytanie. Jej treść w znacznej mierze pokrywa się z zapisami świeckich historyków świata antycznego, a zatem jej historyczna skrupulatność jest bezsprzeczna. Potwierdza to na nowo Colin Hemer, klasyczny badacz, który zwrócił się do badań nad Nowym Testamentem w swojej książce The Book of Acts in the Setting of Hellenistic History (Księga Dziejów Apostolskich na tle hellenistycznej historii). Hermer bierze Dzieje Apostolskie pod lupę, wydobywając bogactwo historycznej wiedzy, która swoim zasięgiem obejmuje elementy wiedzy ogólnej, ale także szczegóły znane jedynie ówczesnym mieszkańcom. Raz po raz wykazywana jest skrupulatność Łukaszowej narracji: od podróży aleksandryjskim statkiem, poprzez opisy linii brzegowej śródziemnomorskich wysp, aż po specyficzne dla danego regionu nazwy sprawowanych urzędów. Jak mówi profesor Sherwin-White, dowód na historyczność Dziejów Apostolskich jest przytłaczający. Wszelkie próby jej podważenia, nawet w kwestii detali, oscylują w granicach absurdu. (6) Światowej sławy archeolog, William Ramsay, stwierdza: Łukasz jest pierwszorzędnym historykiem (…) Należy stawiać go na równi z najwybitniejszymi historykami. (7) Biorąc pod uwagę dokładność Łukasza i jego wykazaną rzetelność, a także kontakt ze świadkami naocznymi opisywanych wydarzeń, możemy uznać go za wiarygodnego autora.
Opierając się na 5 powodach, które wymieniłem, mamy prawo czuć się usprawiedliwieni, przyjmując wiarygodność biblijnych relacji o Jezusie tak długo, aż nie udowodni się ich mylności. A przynajmniej nie możemy zakładać ich mylności, dopóki jesteśmy w stanie wykazać ich słuszność. To na osobie podważającej wiarygodność Ewangelii spoczywa ciężar dowodu.
Konkretne aspekty życia Jezusa
Ze względu na specyfikę badanego przez nas przypadku, niewiele więcej można powiedzieć, by udowodnić historyczność wybranych historii zawartych w Ewangeliach. Bo jak – przykładowo – moglibyśmy dostarczyć dowodów na historyczność opowieści, w której Jezus odwiedza Martę i Marię? Mamy tu do czynienia z narracją, której autor jest wiarygodny i znajduje się w posiadaniu nieznanej nam wiedzy, a zatem nie ma żadnego powodu, by powątpiewać w historyczność jego relacji. W tym przypadku nic więcej nie podlega dyskusji.
Jednakże o wielu kluczowych w Ewangeliach wydarzeniach można powiedzieć dużo więcej. Chciałbym teraz omówić kilka ważnych aspektów życia Jezusa i powiedzieć co nieco o ich historycznej wiarygodności.
1. Niepodważalne przekonanie Jezusa o byciu Synem Boga. Skrajni krytycy zaprzeczają temu, jakoby historyczny Jezus uważał samego siebie za Syna Bożego. Zakładają, że to wczesny Kościół – a nie sam Jezus – jest autorem takiego przekonania.
Największy problem we wspomnianej tu hipotezie polega na tym, że nie można w żaden sposób wytłumaczyć, jak monoteistyczni Żydzi mogliby przypisywać Boskość znanemu im człowiekowi. Monoteizm stanowi podstawę judaizmu i przypisywanie Boskości istocie ludzkiej równałoby się z bluźnierstwem. A jednak wcześni chrześcijanie dokładnie w taki sposób postrzegali Jezusa i w taki sposób Go głosili, co oznacza, że przekonanie owo było zakorzenione w nauczaniu Jezusa.
Większość uczonych twierdzi, że wśród historycznie autentycznych wypowiedzi Jezusa (tych, które naukowcy z Jesus Seminar zaznaczyliby na czerwono), znajdują się passusy, w których Jezus sam ujawnia swoje Boskie wcielenie. Można by wygłosić o tym cały wykład, ale skupię się jedynie na samokoncepcie Jezusa jako jedynego Syna Bożego.
Niepodważalne przekonanie Jezusa o byciu Synem Boga widoczne jest, na przykład, w przypowieści o złych dzierżawcach winnicy. Nawet sceptyczni badacze uznają autentyczność tej paraboli, jako że znajduje się ona również w Ewangelii Tomasza, która stanowi jedno z ich ulubionych źródeł. W przypowieści tej właściciel winnicy wysyła swoich służących z wizytą do dzierżawców winnicy (w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej wieśniaków – przyp. tłum.), by odebrali jego plony. Winnica symbolizuje tu Izrael, właścicielem jest Bóg, dzierżawcy to żydowscy przywódcy religijni, a służący to posłani przez Boga prorocy.
Dzierżawcy winnicy nie przyjmują jednak sług i okaleczają ich. W końcu właściciel mówi: Poślę do nich mojego jedynego ukochanego syna. Jego z pewnością posłuchają. Zamiast tego, dzierżawcy zabijają syna, wiedząc, że jest on dziedzicem winnicy. A zatem co mówi nam ta parabola o samopostrzeganiu Jezusa? Uważał samego siebie za jedynego Syna Bożego odmiennego od wszystkich proroków, ostatecznego Boskiego posłańca, a nawet dziedzica Izraela. To już nie tylko żydowski chłop!
Jezusowe przekonanie o byciu Synem Bożym znajduje swój bezpośredni wyraz w następującym wersecie: Wszystko zostało mi przekazane przez Ojca mego i nikt nie zna Syna tylko Ojciec, i nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (Mt 11;27 BW). Po raz kolejny istnieją powody, by uznawać te słowa za autentyczną wypowiedź historycznego Jezusa. Pochodzą one ze starego dokumentu zwanego przez uczonych źródłem Q, z którego korzystali Mateusz i Łukasz. Ponadto, to nieprawdopodobne, by Kościół wymyślił tę wypowiedź, gdyż zakłada ona, że Syn jest niepoznawalny – i nikt nie zna Ojca, tylko Syn – a jako Kościół funkcjonujący po zmartwychwstaniu Jezusa możemy już poznać Syna. A zatem wypowiedź ta nie jest wytworem późniejszej teologii Kościoła. A co nam mówi o Jezusowym samokoncepcie? Postrzegał samego siebie jako wyłącznego i doskonałego Syna Bożego i jedyne Boskie objawienie dla rodzaju ludzkiego! Nie popełniajmy tu jednak błędu: jeśli Jezus nie był tym, za kogo się uważał, to był bardziej niezrównoważony niż David Koresh i Jim Jones razem wzięci! (amerykańscy przywódcy sekt apokaliptycznych – przyp. tłum.)
Na koniec chciałbym rozważyć jeszcze jedną wypowiedź Jezusa odwołującą się do Jego powtórnego przyjścia: Ale o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec (Mk 13;32 BW). To z pewnością autentyczne słowa historycznego Jezusa, gdyż późniejszy Kościół, który uznawał Boskość Jezusa, z pewnością nie stworzyłby wypowiedzi, która przypisywałaby Mu ograniczone poznanie czy niewiedzę. A w tym wersecie czytamy, że nawet Jezus nie zna pory swojego powtórnego przyjścia. Fragment ten ujawnia nie tylko samoświadomość Jezusa o byciu jedynym Synem Bożym, ale też stanowi opis hierarchii: od człowieka, poprzez anioły, aż po Syna i Ojca; hierarchii, w której Jezus przewyższa każdą anielską bądź ludzką istotę. To naprawdę niesamowite! Ale właśnie tak uważał historyczny Jezus, i takie rozumienie Jego istoty to jedyne rzeczywiście istniejące. C. S. Lewis miał słuszność, mówiąc:
Ktoś, kto byłby tylko człowiekiem, a zarazem mówił takie rzeczy jak Jezus, nie mógłby być wielkim nauczycielem moralności. Byłby albo szaleńcem – niczym człowiek, który utrzymuje, że jest sadzonym jajem – albo szatanem z piekła rodem. Trzeba wybierać. Ten człowiek albo był i jest Synem Bożym – albo szaleńcem, albo czymś jeszcze gorszym. Możesz kazać Mu się zamknąć jako głupkowi, możesz na Niego napluć i zabić Go jako wcielonego demona, albo możesz upaść Mu do stóp i nazwać Go Panem i Bogiem. Ale nie prawmy protekcjonalnych bzdur, że był wielkim człowiekiem i nauczycielem. Tej możliwości nam nie zostawił.
2. Cuda Jezusa. Nawet najbardziej sceptyczni badacze nie mogą zaprzeczyć, że misja historycznego Jezus naznaczona była cudami. Rudolf Bultmann, jeden z najbardziej sceptycznych naukowców minionego stulecia, napisał w roku 1926:
Większość historii o cudach zawartych w Ewangeliach ma charakter legendarny bądź przynajmniej została upiększona przez legendy. Jednakże nie ma wątpliwości, że Jezus faktycznie dokonywał takich czynów, które w Jego rozumieniu oraz rozumieniu współczesnych Mu ludzi były cudami, czyli ich przyczynę stanowiło ponadnaturalne, boskie działanie. Bez wątpienia Jezus leczył chorych i wyganiał demony. (9)
W czasach Bultmanna uznawano, że ewangeliczne historie o cudach powstały pod wpływem opowieści o mitologicznych bohaterach, i stąd ich, częściowo chociaż, legendarny charakter. Jednakże współcześnie hipotezę o mitologicznych wpływach uznaje się za historycznie niepoprawną. Craig Evans, znany badacz osoby Jezusa, twierdzi, że porzucono już dawne pojmowanie historii o cudach jako produktu mitologicznych idei. (10) Mówi: Nie podważa się już, że cuda stanowiły część służby Jezusa. Jedynym powodem, za którym kryje się niechęć do przyznania, że Jezus dokonywał prawdziwych cudów, są nieuzasadnione antysupranaturalistyczne założenia.
3. Proces i ukrzyżowanie Jezusa. Według Ewangelii Jezus został skazany za bluźnierstwo przez żydowską Radę Najwyższą i przekazany Rzymianom w celu przeprowadzenia egzekucji za ustanowienie się żydowskim królem, co stanowiło akt zdrady stanu. Powyższe fakty potwierdzają nie tylko niezależne od siebie relacje biblijne, takie jak te autorstwa Pawła czy Dzieje Apostolskie, ale też źródła pozabiblijne. Z zapisów Józefa Flawiusza i Tacyta dowiadujemy się, że Jezus został ukrzyżowany przez rzymskie władze na mocy wyroku Poncjusza Piłata. Józef Flawiusz i Mara Bar-Serapion twierdzili, że żydowscy przywódcy wystosowali oficjalny akt oskarżenia wobec Jezusa i uczestniczyli w wydarzeniach prowadzących do ukrzyżowania. Z Talmudu Babilońskiego (Sanhedryn 43a) dowiadujemy się, że Żydzi tłumaczyli swoje zaangażowanie w proces Jezusa jako słuszne działanie przeciwko heretykowi. Jak mówi Johnson, dowody na śmierć Jezusa, a także jej przyczyny i towarzyszące jej okoliczności, są przytłaczające: Jezus przed śmiercią stanął przed sądem, został skazany i wykonano na nim egzekucję przez ukrzyżowanie. (11) Jesus Seminar uznaje ukrzyżowanie Jezusa jako bezsporny fakt. (12)
W tym momencie stajemy przed zastanawiającym pytaniem: dlaczego ukrzyżowano Jezusa? Jak widzimy, dowody wskazują, że Jego śmierć została sprowokowana przez bluźniercze roszczenia, zinterpretowane przez Rzymian jako zdrada stanu. Tak właśnie powód ukrzyżowania tłumaczyła przybita do krzyża nad głową Jezusa tabliczka: król żydowski. Ale jeśli Jezus był tylko jakimś wieśniakiem, cynicznym filozofem czy też kąśliwym krytykantem ówczesnych postaw społecznych, jak twierdzi Jesus Seminar, wówczas Jego śmierć staje się niewytłumaczalna.
Cytując profesora Leandera Kecka z Uniwersytetu Yale:
Pomysł, że ów żydowski cynik (i towarzyszący mu tuzin błaznów) wraz z charakterystycznym sobie sposobem bycia i aforystyką mógłby stanowić poważne zagrożenie dla społeczeństwa, brzmi raczej jak jakiś odosobniony koncept grupy naukowców, a nie zdroworozsądkowy ogląd historyczny. (13)
Badacz Nowego Testamentu John Meier wypowiada się na ten temat w nie mniej bezpośredni sposób. Twierdzi, że pozbawiony wyrazu Jezus, który podróżował, opowiadając przypowieści i nakazując ludziom, by przyglądali się liliom polnym, nie mógłby nikomu zagrażać, jak to próbują wykoncypować niektórzy uniwersyteccy badacze. (14) Jesus Seminar stworzył Jezusa, który nie przystaje do niepodważalnego faktu o ukrzyżowaniu.
4. Zmartwychwstanie Jezusa. Wydaje mi się, że dysponujemy 4 przyjętymi faktami, które stanowią dowody o charakterze indukcyjnym na zmartwychwstanie Jezusa:
Fakt 1: Po ukrzyżowaniu Jezus został pochowany w grobowcu przez Józefa z Arymatei. Fakt ten jest istotny, bo oznacza, że miejsce pochówku Jezusa było znane zarówno Żydom, jak i chrześcijanom. Gdyby grób Jezusa nie był pusty, jak wytłumaczyć, że przekonanie o Jego zmartwychwstaniu przyjęło się i rozkwitało? Cytując ś.p. Johna A. T. Robinsona z Uniwersytetu Cambridge, zaszczytny pochówek Jezusa jest jednym z najwcześniejszych i najlepiej sprawdzonych faktów o Jezusie. (15)
Fakt 2: W niedzielny poranek po ukrzyżowaniu grupa kobiet naśladujących Jezusa znalazła Jego pusty grób. Jakob Kremer, austriacki naukowiec badający zmartwychwstanie, mówi: Zdecydowana większość egzegetów utrzymuje zdecydowanie, że biblijne stwierdzenia dotyczące pustego grobu można uznać za wiarygodne. (16) Jak wskazuje D. H. van Daalen, byłoby niezwykle trudno odrzucić fakt o pustym grobie Jezusa, opierając się na źródłach historycznych; można to co najwyżej uczynić na podstawie teologicznych bądź filozoficznych założeń. (17)
Fakt 3: Jezus po swoim zmartwychwstaniu ukazał się wielokrotnie w różnych okolicznościach poszczególnym osobom bądź grupom ludzi. Potwierdzają to niemal wszyscy współcześni badacze Nowego Testamentu. Nawet Even Gert, prawdopodobnie jeden z najwybitniejszych obecnych krytyków zmartwychwstania, przyznaje: Można uznać za historycznie pewne, że Piotr oraz uczniowie spotkali się z Jezusem po jego śmierci, postrzegając go jako zmartwychwstałego Chrystusa. (18)
I w końcu, fakt 4: Pierwsi uczniowie wierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, mimo że mieli wszelkie podstawy, by nie wierzyć. To niezaprzeczalny fakt historyczny, że uczniowie nie tylko wierzyli, ale też głosili i byli gotowi pójść na śmierć w imię swoich przekonań. C.F.D. Moule z Uniwersytetu Cambridge stwierdza, że mamy tu do czynienia z wiarą, którą tłumaczy jedynie faktyczne zmartwychwstanie. (19)
Każdy odpowiedzialny historyk, który podejmuje się relacjonowania tej kwestii, musi zmierzyć się z 4 wspomnianymi wcześniej niezależnymi i przyjętymi faktami: zaszczytnym pochówkiem Jezusa, odkryciem pustego grobu, kilkakrotnym ukazaniem się Jezusa po śmierci oraz źródłem wiary wczesnych chrześcijan w zmartwychwstanie, i co za tym idzie – w samo chrześcijaństwo. Chciałbym podkreślić, że przytoczone tu fakty i cytaty nie stanowią wniosków konserwatywnych naukowców, lecz raczej reprezentują poglądy podzielane przez większość współczesnych badaczy Nowego Testamentu. Nasuwa się pytanie: w jaki sposób najlepiej wytłumaczyć owe fakty?
Powyższe pewniki stawiają sceptycznych krytyków w beznadziejnym położeniu. Jakiś czas temu debatowałem z profesorem z Uniwersytetu Kalifornijskiego (Irvine) na temat historyczności zmartwychwstania Jezusa. Napisał on na ten temat swoją rozprawę doktorską i był gruntownie zaznajomiony z wszelkimi dowodami. Nie był jednak w stanie zaprzeczyć faktom o zaszczytnym pochówku Jezusa, Jego pustym grobie, pośmiertnym ukazaniom i źródle wiary pierwszych uczniów w zmartwychwstanie. Uciekał się co najwyżej do alternatywnych eksplikacji owych faktów. Dowodził, na przykład, że Jezus posiadał nieznanego brata bliźniaczego, z którym rozdzielono Go przy narodzinach, a powrócił on do Jerozolimy dokładnie w chwili ukrzyżowania Jezusa, wykradł Jego ciało z grobu, a następnie ukazał się uczniom, którzy błędnie wywnioskowali, że Jezus powstał z martwych! Nie będę teraz wnikał w to, jak próbowałem zbić jego argumenty, ale myślę, że przytoczony przykład jest pouczający, bo pokazuje, jak rozpaczliwie daleko musi posunąć się sceptycyzm, by podważyć historyczność zmartwychwstania Jezusa. Siła dowodów jest tak wielka, że jeden z czołowych współczesnych teologów żydowskich Pinchas Lapide zadeklarował, że w obliczu przedstawionych faktów został przekonany, że Bóg Izraela wskrzesił Jezusa z martwych! (20)
Podsumowanie
Ewangeliczne dokumenty uznawane są za wiarygodne. Także gdy przyglądamy się najważniejszym aspektom życia Jezusa przedstawionym w Ewangeliach, ich historyczna wiarygodność przyświeca z jeszcze większą mocą. Bóg zamanifestował się w historii, a my mamy na to dowody.
Przypisy:
1 Luke Timothy Johnson, The Real Jesus (San Francisco: Harper San Francisco, 1996), p. 123.
2 A. N. Sherwin-White, Roman Society and Roman Law in the New Testament (Oxford: Clarendon Press, 1963), pp. 188-91.
3 Rudolf Pesch, Das Markusevangelium, 2 vols., Herders Theologischer Kommentar zum Neuen Testament 2 (Freiburg: Herder, 1976-77), 2: 519-20.
4 See discussion in Colin J. Hemer, The Book of Acts in the Setting of Hellenistic History, ed. Conrad H. Gempf, Wissenschaftliche Untersuchungen zum Neuen Testament 49 (Tübingen: J. C. B. Mohr, 1989), chap. 8.
5 Ibid., chaps. 4-5.
6 Sherwin-White, Roman Society, p. 189.
7 William M. Ramsay, The Bearing of Recent Discovery on the Trustworthiness of the New Testament (London: Hodder & Stoughton, 1915), p. 222.
8 C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, przeł. Piotr Szymczak, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 60-61.
9 Rudolf Bultmann, Jesus (Berlin: Deutsche Bibliothek, 1926), p. 159.
10 Craig Evans, „Life-of-Jesus Research and the Eclipse of Mythology,” Theological Studies 54 (1993): 18, 34.
11 Johnson, Real Jesus, p. 125.
12 Robert Funk, Jesus Seminar videotape.
13 Leander Keck, „The Second Coming of the Liberal Jesus?” Christian Century (August, 1994), p. 786.
14 John P. Meier, A Marginal Jew, vol. 1: The Roots of the Problem and the Person, Anchor Bible Reference Library (New York: Doubleday, 1991), p. 177. 15 John A. T. Robinson, The Human Face of God (Philadelphia: Westminster, 1973), p. 131.
16 Jakob Kremer, Die Osterevangelien–Geschichten um Geschichte (Stuttgart: Katholisches Bibelwerk, 1977), pp. 49-50.
17 D. H. Van Daalen, The Real Resurrection (London: Collins, 1972), p. 41.
18 Gerd Lüdemann, What Really Happened to Jesus?, trans. John Bowden (Louisville, Kent.: Westminster John Knox Press, 1995), p. 80.
19 C. F. D. Moule and Don Cupitt, „The Resurrection: a Disagreement,” Theology 75 (1972): 507-19.
20 Pinchas Lapide, The Resurrection of Jesus, trans. Wilhelm C. Linss (London: SPCK, 1983).
źródło: http://www.reasonablefaith.org/the-evidence-for-jesus
tłumaczenie: Ola Glapa