Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje.” J 12, 24
Obfity owoc, o którym mówi Pan Jezus w tym fragmencie Pisma Świętego, jest rezultatem spotkania się ziarna z ziemią. Cały potencjał ziarna wymaga odpowiednich warunków, aby mógł się ujawnić i zachwycić nas. Te warunki znajdują się w glebie. Ziarno potrzebuje gleby. Bez niej „zostanie tylko samo” (J 12, 24 BT). Chciałbym zaproponować rozważenie tego wersetu, w kontekście rodziny. Ziarnem są dzieci, które Bóg posiał w duchową glebę, jaką jest rodzina. Dzieci posiadają niezwykłe wręcz możliwości stania się Bożymi, potężnie używanymi przez Pana ludźmi; mężczyznami i kobietami które wydadzą „obfity owoc”! Podobnie jednak jak ziarno, muszą znaleźć właściwe warunki do duchowego rozwoju. Muszą obumrzeć – dla grzechu, dla swojego „ja”, dla własnych pragnień. Odpowiedni skład gleby jest tu czynnikiem nie do przecenienia. Wszak sam proces wzrostu i owocowania zależny jest od Boga, jako Pomysłodawcy, Właściciela i Stwórcy zachodzących procesów. A więc – gleba. Musi ona posiadać wiele składników. I ta fizyczna, w którą wpada pszeniczne ziarnko i ta duchowa, w którą wpada duchowe ziarnko. Nie sposób wszystkie omówić. I chociaż wszystkie są ważne, to nie wszystkie są kluczowe. Przyjrzyjmy się trzem takim kluczowym składnikom.
Pierwszy z nich to całkowita, bezgraniczna, totalna miłość Boga. Zapewne znane są każdemu z nas słowa z 5M 6, 4-7: „Słuchaj, Izraelu! Pan jest Bogiem naszym, Pan jedynie! Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej. Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą w twoim sercu. Będziesz je wpajał w twoich synów i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając.” Czytamy tu o nauczaniu dzieci, o wpajaniu im zasad Bożego życia. Jednak wcześniej jest mowa o odpowiednim przygotowaniu do tego zadania. Bo ziarno musi wpaść w urodzajną glebę! Na czym polega to przygotowanie? „Będziesz miłował Pana, Boga swego…” 5M 6, 5. Chodzi o miłość na 100%, z całego serca, całej duszy, całej siły. Całkowita miłość Boga! Niedawno uczyłem tych słów mojego 4,5 letniego syna. Po kilku dniach, powiedział mi, że kocha mnie z całego serca, z całej siły i.. całego żołądka! A tak w ogóle, to kocha mnie całym organizmem! Myślę, że on zrozumiał, jak powinno się kochać, po prostu bezgranicznie, całym sobą! Czy ten pierwszy kluczowy składnik duchowej gleby Twojej rodziny, jest w niej obecny? Czy będąc rodzicem kochasz Boga całkowitą, bezgraniczną, totalną miłością? W Ewangelii wg Mateusza 10, 37, Pan Jezus mówi do rodziców i do dzieci, że jeśli nie miłują Boga bardziej niż kogokolwiek, to nie są Jego godni. Jestem i dzieckiem, i rodzicem. Ty także Jesteś przynajmniej jednym z nich. Musimy zbadać nasze serca i zobaczyć kogo kochamy najbardziej.
Nasz Pan jest doskonałym przykładem całkowitej miłości Boga. Gdy straszliwie cierpiał w Ogrodzie Getsemane, powiedział: „wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty.” (Mat. 26, 39). To wyznanie: „… ale jako Ty…” kosztowało Go wszystko. Całą miłość. Dlatego jest dla nas wzorem godnym naśladowania.
Drugi składnik duchowej gleby, to bezwarunkowa miłość. Dobrze można zrozumieć na czym ona polega, przypatrując się temu, czym ona nie jest. Floyd McClung jr. w książce pt.: „Ojcowskie serce Boga” tak opisuje problem warunkowej miłości: „Nigdy nie zapomnę rozmowy z pewną dziewczyną z Kornwalii, która – zalewając się łzami – opowiedziała mi o swoim problemie wynikającym z tego, że jej ojciec pragnął mieć syna. W związku z tym nadano jej chłopięce imię, a ona starała się zachowywać jak chłopiec. Jednak nigdy jej się to nie udawało. Nosiła więc w sobie emocjonalną ranę z powodu odrzucenia przez ojca, ponieważ była dziewczynką.
Nie zapomnę również dziewczyny, pochodzącej z „dobrego” domu i mającej zamożnych, wierzących rodziców, która chciała umrzeć, ponieważ jej matka wciąż porównywała ją z jej nieżyjącą siostrą, mówiąc, że tamta była od niej we wszystkim lepsza. W końcu – w rozpaczy – doszła do wniosku, że najlepszym sposobem zdobycia miłości i aprobaty matki będzie śmierć; przecież matka zawsze z taką miłością mówiła o zmarłej siostrze”.
Nie pozwólmy, aby dzieci musiały kiedykolwiek zdobywać naszą miłość. Nie dopuśćmy, abyśmy mieli dzisiaj kochać jutrzejszych prawników, lekarzy, inżynierów, czy wybitnych sportowców. Rozumiem, że mamy marzenia dotyczące naszych dzieci, ale mamy kochać dzieci, a nie marzenia o nich! Nie będzie łatwo zrozumieć dzieciom bezwarunkową miłość Boga, jeśli nie będą bezwarunkowo kochane przez rodziców. Trudno jest nam kochać bezwarunkowo. I znowu Jezus jest dla nas wzorem miłości bezwarunkowej. W Liście do Rzymian, jest napisane, że „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł.” (Rzym. 5, 8). Przeczytaj proszę jeszcze raz te słowa: „…kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami…” Innymi słowy, kiedy nie było w nas nic do kochania, nic za co można by nas pokochać, a wręcz przeciwnie, gdy byliśmy wstrętnymi grzesznikami, wtedy Jezus nas ukochał. Jego bezwarunkowa miłość dała nam wolność, życie wieczne i otworzyła dostęp do wszystkich Bożych błogosławieństw. Bez tego drugiego składnika, duchowa gleba może okazać się jałowa.
A teraz jeszcze trzeci kluczowy składnik. Może być trochę zaskakujący, jak na tak istotny element gleby duchowej. Swoją drogą jestem ogromnie ciekawy o czym teraz myślisz? Jaki wg Ciebie on jest. Moim zdaniem to poświęcenie czasu. Chciałbym jeszcze raz przywołać myśl z książki „Ojcowskie serce Boga”. Otóż według pewnych badań „przeciętny rodzic w Europie ogląda TV trzy i pół godziny dziennie, a tylko trzydzieści sekund spędza na rozmowie z własnymi dziećmi.” Wielkim problemem nie tylko dzisiaj, nie tylko ojców chociaż wydaje się, że ich przede wszystkim, jest nieobecność. I chyba po pierwsze emocjonalna, a dopiero po drugie fizyczna. Nieobecność uniemożliwia komunikację, a bez niej nie jesteśmy w stanie żyć. To dlatego piszemy listy na drugi koniec świata, dzwonimy „tracąc” setki złotych na telefony, dlatego wymyśliliśmy internet, dlatego rozmawiamy – żeby żyć! Niestety, na wszystkie te czynności potrzeba czasu! Jeśli chcesz wiedzieć, jakie są priorytety w Twoim życiu – te nie deklarowane, a prawdziwe – zobacz na co i dla kogo poświęcasz najwięcej czasu. Oczywiście nie mówię tu o godzinach, które musimy przeznaczyć na pracę lub inne codzienne obowiązki. Chodzi o ten czas, gdy do nas należy wybór, jak go spędzimy.
Nasz Pan Jezus Chrystus daje nam bardzo cenną lekcję na ten temat w Ewangelii wg Jana. Czytamy tam (J 3, 2), że Nikodem przyszedł do Niego w nocy! Przypuszczam, że Pan Jezus nie narzekał na brak zajęć wciągu dnia. A jednak przyjął tego faryzeusza, w nocy. Poświęcił dla niego czas! Tak, to jest poświęcenie, to kosztuje, a nawet boli. Poświęcenie czasu to duchowa ofiara. Nie możesz miłować całym sercem, całą duszą i z całej siły Boga i bezwarunkowo kochać dzieci, jednocześnie nie poświęcając im czasu! A to oznacza rozmowę, dyskusję, wspólną modlitwę, dzielenie się przeżyciami, snucie wspólnych planów, lepienie bałwana, granie w piłkę, szydełkowanie, gotowanie, naprawianie sprzętu, opowiadanie historii biblijnych i bajek na dobranoc, śpiewanie i mówienie sobie nawzajem, jak bardzo się kochamy! I wszystko inne co jeszcze tylko można wymyślić, żeby być z kimś dla niego samego!
Naturalnie są jeszcze inne składniki duchowej gleby. Te trzy mają wg mnie znaczenie przesądzające, ale o jej jakości decydują również takie wartości, jak: dyscyplina, nauczanie prawd biblijnych, więzi małżeńskie, zaangażowanie w życie kościoła, zarządzanie finansami, relacje z krewnymi, itp. Musimy zadbać o optymalny skład wszystkich potrzebnych komponentów.
Pomóżmy Bożemu ziarnu obumrzeć! Jeśli wpadnie w duchową, żyzną glebę, wyda „owoc obfity”.
Artykuł pochodzi ze strony http://www.mpd.org.pl