Gdyby Paweł mógł dzisiaj wygłaszać kazania….
„…wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa… Żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci.” Flp 3:8,10
Słowami: „Żebym Go poznał” odpowiadał Paweł na palące żądania ciała i zdążał ku doskonałości. Wszystko, co było mu zyskiem, uznawał za szkodę wobec doniosłości, jaką jest poznanie Pana, Jezusa Chrystusa. A jeśli poznać Go lepiej, znaczyło cierpienie lub nawet śmierć, niczym to było dla Pawła. Upodobnienie się do Chrystusa było dla niego warte każdej ceny. Łaknął Boga tak, jak spragniony jeleń wody ze strumienia, a jego uczucia nie miały nic wspólnego z chłodnym wyrachowaniem.
Być może, mnóstwo przyziemnych ostrzeżeń i wymówek starało się powstrzymać Pawła. Wszystkie je dobrze znamy. Na przykład: „Uważaj na swoje zdrowie” – ostrzega rozważny przyjaciel. „Narażasz się na niebezpieczeństwo utraty psychicznej równowagi” – mówi inny. „Zyskasz reputację ekstremisty” – nawołuje trzeci, a trzeźwy nauczyciel Biblii, pełen teologii zamiast pragnienia, śpieszy z zapewnieniem, że nie ma już czego poszukiwać. „Jesteś przyjęty w Umiłowanym – mówi i ubłogosławiony wszystkimi duchowymi błogosławieństwami niebios w Chrystusie. Czegóż więcej pragniesz? Musisz tylko wierzyć i czekać na dzień Jego triumfu”.
Tak samo byłby napominany Paweł, gdyby żył dziś wśród nas. Bo w takim też sensie wzniosłe dążenia świętych są odrzucane i tłamszone, gdy podejmują wysiłki, aby doświadczyć coraz bliższej społeczności z Bogiem. Ale znając Pawła, można z całą pewnością stwierdzić, że zignorowałby te „dobre” rady i dążył do celu – po wielką nagrodę powołania Bożego w Chrystusie Jezusie. I my dobrze uczynimy, jeżeli staniemy się jego naśladowcami.
Gdy apostoł woła: „Żebym Go poznał”, używa słowa „poznać” nie w znaczeniu intelektualnym, lecz praktycznym. Takiego znaczenia musimy szukać w sercach a nie w umysłach. Wiedza teologiczna jest wiedzą o Bogu. Jest niezbędna, lecz niewystarczająca. Znajduje się w takim stosunku do potrzeb duchowych człowieka, jak studnia do potrzeb wędrowca. Nie do dołu otoczonego kamiennymi kręgami tęskni spragniony wędrowiec, lecz do orzeźwiającej, chłodnej wody, która z niego bije. To nie intelektualna wiedza o Bogu gasi odwieczne pragnienia ludzkich serc, lecz Osoba Boga i Jego Obecność. Tego dowiadujemy się z doktryny chrześcijańskiej. Chodzi jednak o coś więcej niż o doktrynę. Chrześcijańska prawda jest nam dana nie po to, aby zastąpić Boga, lecz nas przywieść do Niego.
http://radykalnykrzyz.blogspot.com/