Kochani, poniżej zamieszczam list, który niedawno otrzymałem, oraz moją odpowiedź. Jest on nieznanego autorstwa, napisali go ŚJ, będący w opozycji, którzy podobno zrozumieli, że są karmieni fałszywymi naukami, ale boją się opuścić swoją organizację. Zapraszam.
Witajcie drodzy!
Chcemy jeszcze raz wyrazić nasze docenianie dla Waszej pracy i wysiłków, aby chociaż niektórych skłonić do samodzielnego myślenia. A to wcale nie jest taka prosta sztuka, jakby się mogło wydawać. Każdy kto jest, czy był w organizacji wie, jak patrzy się tu na takich, co ośmielają się mieć inne zdanie lub zrozumienie niż ciało kierownicze. Zamiast się zastanowić, pomyśleć, natychmiast pada pytanie: Czy ty podważasz niewolnika? Czy chcesz być mądrzejszy niż niewolnik? Pewien brat starszy i nadzorca stwierdził: Wolę mylić się z organizacją, niż mieć rację sam.
Wobec takiego muru ignoranctwa i fanatyzmu religijnego pozostała nam na razie tylko działalność w konspiracji. Dlatego z przyjemnością spotykamy się każdego tygodnia, żeby studiować Biblię i staramy się czytać ją tak, jak została napisana, bez bagażu dotychczasowych wierzeń i poglądów, tak jakbyśmy to robili po raz pierwszy w życiu zdając się w pełni na kierownictwo Ducha Świętego. Przeczytaliśmy już w ten sposób List do Rzymian, do Koryntian i Galatów.
Mamy wiele przemyśleń, ale też pytań pozostających bez odpowiedzi, bo nie wychodzimy z założenia, że wszystko musimy zrozumieć. Zdarza się, że ktoś z nas inaczej rozumie jakiś werset, ale postanowiliśmy, że nie będziemy za to wykluczać [?]. Po prostu cenimy sobie wolność chrześcijańską, która, o dziwo, wcale nie musi burzyć jedności chrześcijańskiej.
Jedno z pierwszych i najważniejszych naszych przemyśleń dotyczy osoby i roli naszego Pana i Pasterza Jezusa Chrystusa. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem stosunku emocjonalnego apostoła Pawła i pierwszych chrześcijan do Jezusa, a jednocześnie brakiem takiego stosunku w zborze Świadków Jehowy. My dopiero teraz rozumiemy tych, co twierdzą, że Świadkowie Jehowy nie są chrześcijanami. Chociaż uważamy, że jest to skrajny pogląd i nie do końca słuszny, to jednak coś jest na rzeczy. Zaczęliśmy uważniej słuchać na zebraniach właśnie pod tym kątem, i co się okazało?
Bardzo często imię Jezusa pada wyłącznie na końcu początkowej i końcowej modlitwy, czasem w zwrocie: Jezus powiedział w Ewangelii, albo przy okazji wymieniania dawnych sług Bożych czy proroków, którzy są dla nas dziś w czymś przykładem. I nic tu nie pomoże nawet wydanie całej książki o Jezusie, w której panuje całkiem odmienny duch, niż w listach Pawła lub Piotra. Można powiedzieć, że publikacje Towarzystwa są *o Jezusie * zaś Listy *w Jezusie.* Czuje się w nich niezmierną miłość, a wręcz uwielbienie dla Pana Jezusa, którego imię przewija się setki razy. Nawet kiedy apostoł Paweł pisze o Bogu, to bardzo często mówi o Nim, jako o Ojcu naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Czytając Nowy Testament odnosi się wrażenie, że wręcz więcej jest w nim o Jezusie niż o Bogu. Co więcej, można dojść do wniosku, że nawet Stary Testament został spisany jakby z myślą o Jezusie Chrystusie, np. ofiary, kapłaństwo, linia rodowa, proroctwa mesjańskie itd. Nasz Ojciec, Jehowa Bóg nie jest zazdrosny o swojego Syna, miłuje go, jest z niego dumny, wywyższył go, otoczył chwałą i ustanowił Panem i Pasterzem, a nawet Arcypasterzem (1Piotra 5:4). Skoro więc chcemy mieć uznanie Ojca, musimy tak traktować Syna, jak nas tego uczy Jego Słowo. Dlaczego więc prorokowi Izajaszowi, apostołowi Janowi i Tomaszowi wolno było nazwać Jezusa Bogiem a nam, ŚJ, nie wolno? To znaczy niby wolno, bo ŚJ zaraz zacznie udowadniać, że oczywiście Jezus miał naturę boską i w pewnym sensie był bogiem, tylko z małej litery, no i że nie jest Bogiem Wszechmocnym, bo my nie wierzymy w Trójcę.
W związku z tym posunięto się dalej, do nauczania, że Jezus jest pierwszym aniołem lub archaniołem i stworzeniem Bożym, pomijając całkowicie fakt zrodzenia Syna przez Ojca, o czym nawet świadczą określenia Pierworodny i Jednorodzony. Coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że Pan Jezus Chrystus był i jest Kimś więcej niż uczy się nas na zebraniach, na których obca jest retoryka, że Jezus jest moim Panem, że chcę podobać się Panu Jezusowi, że z miłości do Pana Jezusa uczyniłem to lub owo, podczas gdy zawsze otwarcie i głośno mówi się o miłości do Jehowy i do bliźnich. Idąc za klasykiem, to oczywista oczywistość, że kochamy Boga Jehowę, ale dlaczego brakuje nam równej swobody w otwartym i publicznym wyrażaniu miłości do Chrystusa???
No cóż, nawet w wykładzie do chrztu nie zauważyliśmy, by podkreślano iż nowo ochrzczony jako chrześcijanin należy do Chrystusa i winien mu okazywać miłość i oddanie jako swemu Panu i Właścicielowi, który kupił nas swoją własną krwią. Zauważyliśmy to na przykład na jednym z ostatnich zgromadzeń, na którym brat zwracając się do kandydatów do chrztu powiedział, że patrzy na nich Jehowa, zastępy aniołów ale także szatan z demonami. A gdzie jest Pan Jezus jako głowa zboru chrześcijańskiego? Czyżby nie warto było nawet wspomnieć jego imienia, bo zaliczono go tylko do obserwujących aniołów?
Musimy przyznać, że ten właśnie problem najbardziej boli nas w organizacji. Nawet nie tyle te wszystkie daty, pokolenia, niesprawdzone proroctwa i rozbudzanie fałszywych nadziei. Niedoskonali ludzie mogli to nawet czynić w dobrej wierze, można by to nawet wybaczyć (o ile ktoś by w ogóle poprosił o wybaczenie). Ale to jak próbuje się na wszelkie możliwe sposoby od czcić Pana Jezusa Chrystusa, ująć z jego należnej mu chwały i boskości, to może nie być wybaczone, ani w tym wieku, ani w przyszłym. Skoro niewolnik utożsamia się z oblubienicą Chrystusa, to czyż nie powinien jak najwięcej mówić o swym Oblubieńcu, tak jak zakochana narzeczona mogłaby bez końca mówić i myśleć o swym wybranym narzeczonym?
Tymczasem mamy takie odczucie, że na chrześcijańskich zebraniach za mało jest Chrystusa, że pozbawiono nas więzi z nim i osobistej relacji. Właśnie nasze tajne studium nam to w pełni uświadomiło. Zamiast stawać się rozbitkami w wierze, chcemy raczej wzrastać w łasce i w poznaniu Pana Naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Jemu niech będzie chwała teraz i po wieczne czasy (2 Piotra 3:18).
Serdecznie pozdrawiamy
Dziękuję za list.
Przyjaciele, czyż nie czytamy: (9) Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. (Rz 10:9, BT).
Więc pytam się.
Jaka opozycja, jakie podziemie, o co chodzi?
Czyż Wasz strach jest tak wielki, że boicie się powiedzieć dość?
Jezus powiedział o takich: (33) Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (Ew. Mt 10:33, BT).
Więc moja rada jest taka, więcej odwagi w swoich sercach i więcej zaufania do Naszego Pana Jezusa Chrystusa, a nie do organizacji. Wierzcie mi, że poza nią jest wielu wspaniałych ludzi i wiernych przyjaciół, a przede wszystkim wiernych sług Boga Naszego i Pana Jezusa Chrystusa.
Cieszy jednak fakt, że jednak mimo wszystko coś pęka w tej, tak zwanej „nieskazitelnej”organizacji, która tak wielu zwiodła na manowce. Chciałbym Wam bardzo polecić do przeczytania trzy książki.
Pierwsza to, „Kryzys sumienia” autorstwa Raymonda Franza.
Druga to, „Odpowiedzi dla Świadków Jehowy według tematów,” autorstwa Davida A.Reeda.
Trzecia, „Inny Jezus, Inny Duch, Inna Ewangelia,”autorstwa Natana Cheseda.
Są to bardzo ważne pozycje dla tych, którzy zwątpili w organizację i jej nauki. Nawet śmiem twierdzić, że jest to lektura obowiązkowa.
Życzę Wam, żeby Nasz Pan Jezus Chrystus Wam błogosławił, i aby Jego Duch był z Wami aby w wasze serca wstąpiła odwaga do publicznego uznania Jezusa Chrystusa za swojego Pana i Zbawcę.
Jeśli chciałbyś uzyskać więcej informacji, otrzymać pomoc lub wyrazić własną opinię;
Zadzwoń: (+48)505158308 – Poland
Napisz: rafalsamul@wp.pl
Lub odwiedź stronę internetową: