Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej; staliście się takimi, iż wam potrzeba mleka, a nie pokarmu stałego (Hebr.5,14).
Od razu zaznaczę, że nie piszę tego artykułu z pozycji wywyższania się i porównywania z kimkolwiek. Słowa z powyższego wersetu stanowią kwintesencję mojego stanu duchowego i są punktem wyjścia w kierunku pozytywnych zmian. Jedyną osobą, z którą chcę się porównywać, jest Jezus.
Od kilku tygodni dobijają się do mnie słowa Jezusa, które wypowiedział tuż przed wniebowstąpieniem: Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony. A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją (Mk 16,15-18).
Nie wiem, czy kolejność wymieniania poszczególnych znaków wiary w Jezusa ma jakieś znaczenie, ale można je uszeregować według częstotliwości występowania w kościele. Uwierzyłem może wraz ze mną zadeklarować statystycznie około dwa miliardy ludzi na świecie. Idę i głoszę powie zdecydowana większość tych, co uwierzyli, nawet jeśli to głoszenie ogranicza się do składania świadectwa swoim moralnym, uświęconym życiem. Trochę mniej jest tych, którzy przyjęli chrzest wiary, a jeszcze mniej mówiących językami i funkcjonujących w innych darach (chociaż mówienie innymi językami deklaruje ciągle ogromna rzesza – około pół miliarda wierzących). Do tego momentu jestem z nimi wszystkimi ramię w ramię – raz lepiej, raz gorzej, ale „hallelujah i do przodu”. Jednak im dalej w las tym ciemniej. Co z wyganianiem demonów? Co z uzdrawianiem? Co z innym znakami i cudami?
Odkryłem pewną rzecz i to odkrycie nie jest dla mnie miłe: jestem niewiarygodny. Niby czytam, znam i wierzę, ale nie funkcjonuję w tych znakach. Szesnaście lat po przyjęciu chrztu wiary nie zapędzam się głębiej w ten przysłowiowy las. Każdy wierzący zadowala się innymi znakami obecności Jezusa. Ale dość! Chcę oglądać wypełnienie się każdego słowa wypowiedzianego przez Jezusa. A to przecież jest dopiero duchowe mleko – gdzie tam do apostolskiej nauki, listów, napomnień, korekty postępowania itd.
Według Jezusa znaki towarzyszące wierzącym potwierdzają ich wiarę. Brak znaków to…?
Akurat niedawno nadarzyła się okazja, żeby przetestować swoją wiarę. W mojej rodzinie pojawiły się problemy zdrowotne, więc zacząłem praktykować nakładanie rąk i modlitwę z wiarą. Kilka razy poskutkowało (i to niemal natychmiast), a kilka nie, lecz będę próbował nadal tak czynić i nie dam się okolicznościom zepchnąć z miejsca, w którym realnie może działać, i rzeczywiście działa, Boża moc.
Zbyt często zatrzymujemy się na kilku początkowych krokach wiary, tym samym nie dopuszczając możliwości odkrycia bogactwa darów i błogosławieństw od Pana, o których możemy czytać w Dziejach Apostolskich, listach Pawła i innych. Skutek jest taki, że wierzący nie usługują kościołowi darami, przez co kościół nie wzrasta. Dary pozostają uśpione. Jak to mówią Czesi: Mám skrytý talent, ale je tak skrytý, ?e nevím jaký!
Nie możemy przyjąć stałego pokarmu, jeśli nie trawimy nawet mleka. Wiele razy słyszałem takie wytłumaczenia: no dobrze, uznajemy, że języki są od Pana, ale… lepiej się w to nie angażować, bo jest tyle nadużyć w tej dziedzinie.
To samo z chrztem (siła tradycji ludzkiej jest ogromna) – po co zmieniać na siłę coś, co tyle wieków już funkcjonuje i nie przeszkadza nam np. w śpiewaniu wraz z innymi wierzącymi pieśni chwalących Boga. No pewnie, że nie przeszkadza, ale co ze Słowem Bożym? Wybieranie wygodnych dla nas fragmentów też nie przeszkadza?
Nie ma co mówić o uzdrawianiu i wypędzaniu demonów, jeśli moc, potrzebna i dostępna przez wiarę w Jezusa, jest zneutralizowana ludzką filozofią, brakiem czasu dla Pana, oraz zazdrością i kłótnią (porównaj 1Kor.3,1-9).
Zbór w Koryncie miał wszystkie przejawy obecności Ducha Świętego, ale był tam taki bałagan, że nie dało się do nich pisać nic innego, jak tylko o podstawach nie tyle nauki biblijnej, co wręcz o zwyczajnych relacjach międzyludzkich. Wiele razy byłem świadkiem, a w Internecie to już jest norma, jak wierzący między sobą drą koty, wykłócając się, kto jest bardziej zwiedziony: katolicy, zieloni, charyzmatycy (lub jak kto woli: charyzmaniacy), czy Ruch Wiary.
W ten sposób przebudzenie pozostaje mi(s)tyczną mrzonką, którą od czasu do czasu sobie odświeżamy, no bo jakoś trzeba podtrzymywać iskierkę życia w kościele. To jest kroplówka w najlepszym razie. A tymczasem my potrzebujemy strawić mleko i zacząć jeść stały pokarm pełną gębą!
Uważam, że problemem we współczesnym kościele nie jest przeduchawianie spraw, czy Ruch Wiary. Problemem jest brak Ducha i ruch niewiary. Do psychologa odsyła się ludzi potrzebujących uwolnienia od opresji demonicznej. Ja nie chcę funkcjonować w takiej bezradności. Nie chcę być nierozumnym Galacjanem, który dał się odwieść od łaski Chrystusa do innej ewangelii, mimo iż nie ma innej ewangelii (por. Gal.1,6-10). Mistrzostwo świata: dać się omamić czymś, czego nie ma. Ewangelia jest tylko jedna. Paweł nie miał litości dla Galacjan, a raczej dla ich bezmyślności.
Czasami wyglądam jak pies goniący własny ogon. W kółko i w kółko, ciągle to samo. Błędne koło niemożliwości. Jednak chwała Bogu Ojcu za jego Syna, Jezusa Chrystusa. To Jezus wyprowadza z bezsilności i uwalnia do życia pełnią wiary.
Uwierz, że to możliwe! Bo znaki i cuda towarzyszą tym, którzy uwierzyli. Nie wystarczy podnieść rekę na ewangelizacji, może dać się ochrzcić w wodzie (w niektórych kręgach), czy zacząć mówić innymi językami (w innych kręgach). Nie wystarczy poprawiać samopoczucie wysłuchując w niedziele fajnych kazań. Nie można funkcjonować od niedzieli do niedzieli, od fajnego kazania do następnego fajnego kazania. Czasami te fajne kazania mogą się trafiać raz na kwartał i co wtedy: przytulcie mnie, bo mi jakoś smutno…
Musimy funkcjonować na co dzień w prawdach biblijnych na temat Jezusa, zbawienia, uzdrowienia, walki duchowej i zwyciężania przez Krew Baranka. Modlitwa z wiarą jest kluczem do zaistnienia biblijnych standardów życia. Ciągle wiara, wiara i wiara… Nic na to nie poradzę. Jeśli ktoś znajdzie w Piśmie Świętym inny klucz, to niech da znać. Tymczasem ja wierzę, że znaki i cuda będą widoczne w moim życiu, bo tak zapowiedział Pan!
Wojtek Wieja