Listopadowy, wczesny poranek 1999 roku. Zimno, mokro, smutno. Przyjechaliśmy z Ilonką pociągiem na krakowski Dworzec PKP. Niestety brudny i nieprzytulny, jak chyba wszystkie polskie dworce. No ale co tam. Grunt, że już jesteśmy na miejscu. Teraz tylko szybko do domu. Wykapać się po podróży, odespać zaległości. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!
Nagle, w brudnym, mrocznym kącie przejścia podziemnego zauważam przytulonego do kaloryfera, drżącego z zimna mężczyznę. Tuli swoją nieogoloną twarz do pomalowanych na brudno-żółty kolor, żeberek kaloryfera. Cały drży, a po policzku spływa mu łza. Nigdy nie zapomnę tego widoku! Ani wtedy nie byłem w stanie, ani dziś nie mogę zapomnieć tego widoku.
I tak właśnie zaczęła się nasza praca, a może raczej służba, wśród bezdomnych. Jak to wygląda dziś, możesz oglądnąć klikając tutaj. Na zdjęcia z Wigilii w Domu Łazarza zapraszam kliknij tutaj.