Powrót do pierwszej części świadectwa kliknij tutaj.
Skwitowałem i odszedłem, lecz nie dawało mi to spokoju. Naprawdę dużo o tym myślałem, bo przecież o tym samym opowiadałem im kiedyś po moim powrocie z dni skupienia. Ale w ich życiu było coś więcej. Wyśmiewałem się z nich przed kumplami, mówiłem, że są sekciarzami. Pewnego razu, gdy piliśmy z kumplem przeszedł koło nas mężczyzna z rowerem. Nie wiem czy coś chciał, bo byłem już ostro pijany, nic mi nie zrobił, ale zaczął mi przeszkadzać. Więc rzuciłem się na niego i zacząłem go bić, bez żadnego powodu, aż upadł. Nie wiem, co mnie napadło, ale chciałem go udusić. W ciągu zaledwie chwili, mężczyzna stał się siwy jak śliwka. Mój kumpel zrzucił mnie z niego i powoli się uspokoiłem, a gość miał na tyle czasu, aby się pozbierać i uciec. Po pewnym czasie podjechało kilka radiowozów, z których wyskoczyła grupa policjantów, którzy skuli nas i zabrali na komisariat. W wydychanym powietrzu miałem 5,4 promila. Policjanci wpadli w osłupienie. Zatrzymano nas na 48 godzin, po czym wypuszczono.
Nie przejmowałem się tym, pomyślałem, że dobrze będzie, gdy mnie zamkną, większość moich kumpli miało jakieś wyroki, kilku nadal siedziało, a ja zawsze tylko zawiasy. Teraz mogłem odpowiadać za usiłowanie morderstwa. Ale Bóg miał plan. Skończyło się tym, że odpowiadałem za rozbój i znowu dostałem zawiasy na trzy lata, oraz dozór kuratora, który nachodził mnie prawie codziennie. Zawsze wiedział gdzie mnie znaleźć, po prostu się na mnie uwziął.
Czułem się osaczony, lecz ciągle piłem. Chodziłem po mieście i wyłudzałem pieniądze od napotkanych ludzi. Bóg zaczął odsuwać ode mnie ludzi, z którymi się zadawałem. Krok po kroku gdzieś znikali. Niektórzy po prostu się mnie bali, często mi odbijało. Kiedy piłem woleli się trzymać ode mnie zdaleka. Nienawidziłem samotności, choć często sam piłem i przy najbliższej okazji mściłem się na kumplach. W szale biłem ich, bo twierdziłem, że specjalnie mnie unikają. Po pewnym czasie przeniosłem się z kanału, w którym koczowałem do piwnicy w moim bloku. Rodzina wiedziała, co się ze mną dzieje, i w międzyczasie rodzice wnieśli sprawę do sądu o skierowanie mnie na leczenie odwykowe.
Pewnego wieczoru zeszła do piwnicy moja siostra przyniosła mi jedzenie i ze łzami wręczyła mi traktat prosząc, abym jej obiecał, że go przeczytam. Ok, powiedziałem. Mówiła także, że wszyscy modlą się o moje zbawienie. Było mi to obojętne, lecz Bóg zaczął dotykać mojego serca. Kiedy już leżałem zacząłem sobie przypominać chwile z mojego życia, w których byłem szczęśliwy. Tak naprawdę nie było ich wiele. Przez całe moje życie szukałem prawdziwej miłości, a przeżyłem wiele zawodów i nieudanych związków. Dlaczego? Bo nie było w tym prawdziwej miłości. Szukałem akceptacji, ale nigdy nikt nie akceptował mnie takim, jakim byłem naprawdę. To ja musiałem przez cały czas dostosowywać się do grup i subkultur, w których byłem.
A co z radością? Czy coś dawało mi prawdziwą radość?
Na początku alkohol. Wtedy czułem się radosny i szczęśliwy. Niestety stało się to moim przekleństwem i zgubnym nałogiem. Moja radość obróciła się w smutek, szukałem prawdziwej przyjaźni. Kiedy mi się powodziło i miałem pieniądze, miałem przyjaciół, lecz kiedy przychodziły trudności, przyjaciele odwracali się, więc zamiast przyjaźni znalazłem rozczarowanie.
A co z pokojem?
Szukałem i doznawałem błogiego pokoju, którego dostarczały mi narkotyki, lecz szybko zmieniło się to w chaos krzyk i rozpacz. Pomyślałem, że całe moje życie nie było warte „krzty kłaków.” Od początku nic nie było warte. Myślałem o samobójstwie, ale coś dawało mi przekonanie, że powinienem otworzyć ten traktat. Otwarłem więc i zacząłem go czytać. Była to historia osoby, która miała spaprane życie tak samo jak ja. Nie miała celu, [podobie jak ja] ale Bóg wyrwał go z tej życiowej utopi. Przez chwile pomyślałem, że skoro Bóg mógł to uczynić w jego życiu, może i zechciałby coś zmienić w moim. Ale zaraz pomyślałem, że dla mnie nie ma ratunku, jestem śmieciem, nic nie wartym i na tym zakończyłem moje przemyślenia.
Pewnego razu z ciekawości wybrałem się do mojej siostry na takie spotkanie. Nie byłem trzeźwy, bo się nie dało i przysłuchiwałem się temu, o czym oni mówili. Wtrąciłem jakąś uwagę, bo byłem już znudzony, wolałem spędzać czas pijąc niż ich słuchać. Myślałem, że ci ludzie manipulują moją rodziną. Później wyszedłem i wróciłem do picia.
Pewnej nocy schodząc do piwnicy spadłem ze schodów uderzając głową w ścianę. Straciłem przytomność i nie wiem ile tak leżałem. Gdy się ocknąłem leżałem w kałuży krwi i jakoś się wczołgałem do piwnicy. Rano, kiedy alkohol przestał działać poczułem silny ból głowy. Moje kości były ostro potrzaskane, a nos spuchnięty. Na dodatek znów wpadł kurator, [wiedział gdzie mnie szukać] a ja wyglądałem jak frankensztain z filmu. Głowa rozwalona, cały we krwi. Bardzo się zdenerwował, powiedział, że załatwi żebym siedział i poszedł. Pozbierałem obite kości i poszedłem pić, aby nie czuć bólu. Od wielu lat piłem denaturat, więc na taki alkohol nie miałem wielkich trudności ze zdobyciem pieniędzy. Gdy wychodząc z piwnicy zobaczyłem skąd spadłem, i w co uderzyłem, pomyślałem, że to chyba cud, bo w najlepszym wypadku powinienem wylądować na wózku inwalidzkim, a najgorszym już nie żyć.
Pijąc w samotności biłem się z myślami. Coś mi mówiło; to Bóg cię uratował, uwierz, zaufaj. Ale z drugiej strony słyszałem; to kłamstwo i bujdy. Nie wiem, dlaczego, ale coraz więcej zacząłem myśleć o Bogu. Nie umiałem nad tym zapanować, myśli same pojawiały się i tłoczyły w mojej głowie. Nagle te wszystkie słowa dotyczące Jezusa Chrystusa, które słyszałem; o grzechu i Jego krwi, zaczęły ostro kotłować się w mojej głowie. Ja tak naprawdę udawałem, że tego słucham, lecz to wszystko z jakiegoś powodu wróciło, nie wiadomo skąd. Z każdym łykiem alkoholu było tego więcej i więcej. Pomyślałem, że już wariuje, może za mocno uderzyłem się w głowę kiedy spadłem ze schodów. Świadectwa ludzi, których słyszałem, to wracało, nie mogłem tego zahamować. Coś dawało mi przekonanie, [jak w tedy w piwnicy] że to wszystko prawda. Walczyłem z tym, ale nie dałem rady wyzbyć się tego z mojej świadomości. Dziś wiem, że Bóg walczy o każdego człowieka, również o ciebie, bo cię kocha i zależy mu na Tobie. Proszę więc, nie utrudniaj Mu już dłużej pracy, otwórz dziś swoje serce i zaproś Jezusa do swojego życia.
Nie wiem ile to dokładnie trwało, ale dotarło do mnie, że to jedyna droga, że to jest prawda, i że ja także potrzebuję Bożego przebaczenia. Nie potrafię opisać tego uczucia, bo nie da się opisać żadnymi słowami, ale nagle zacząłem szlochać jak dziecko. Rozpłakałem się, a z mego wnętrza wydobył się krzyk. Zacząłem wołać do Boga jak tylko umiałem. To niesamowite, prosiłem Boga o przebaczenie. Łzy lały mi się po policzkach, a ja wołałem do Boga o pomoc, błagałem, aby zabrał cały ten ból z mojego serca, aby dał mi pragnienie do życia. Prostymi słowami prosiłem, by uwolnił mnie od alkoholu i narkotyków, prosiłem o nowe życie. Wszystko puściło, szlochałem jak dziecko i prosiłem, aby Jezus przebaczył mi moje grzechy i zamieszkał w moim sercu na zawsze. Chwała Panu. Choć nie poczułem się fizycznie jak ktoś inny, moje serce było zmienione. Jezus obmył je Swą świętą krwią, poczułem niesamowity pokój, a moje serce zaczęło bić zupełnie inaczej. Nie da się tego opisać słowami, to trzeba przeżyć. Teraz moje serce biło innym rytmem, bo zaczęło bić dla Jezusa. To On zerwał pęta moich zniewoleń. Nie rozumiałem jak to się wszystko stało, że zrobiłem ten krok.
Postanowiłem, że wracam do domu, by wszystkim o tym powiedzieć. Byłem tak tym przejęty, że nie pamiętam, kiedy znalazłem się w domu. Tego wieczoru nikomu nie powiedziałem, czego doświadczyłem. Czułem się, wycińczony, ale szczęśliwy. Leżałem w łóżku dziękując Bogu za to, co się stało tej nocy. Spałem w Bożym objęciu jak dziecko. Rano zacząłem doświadczać niesamowitych rzeczy, których nie mogłem ogarnąć. Za każdym razem, gdy wychodziłem z ciągu alkoholowego przechodziłem koszmar; nie sadowicie się pociłem, a przy tym straszny smród. Do tego skurcze, drgawki i wymioty. To było straszne. Tym razem jednak obudziłem się tak jakbym nigdy nie pił alkoholu. Po takiej chemii nie mogłem znieść mojego oddechu, mogłem nim zabić, a teraz nie czułem kaca, a mój oddech był świeżutki. Na moim czole nie było ani kropelki potu, nie mogłem sobie nawet przypomnieć smaku alkoholu. Padłem na kolana przy łóżku i zacząłem dziękować Bogu jak tylko umiałem. To cud mówiłem, i to wtedy dotarło do mnie, co się tak naprawdę stało.
Słowo Boże mówi; Jeśli prawda cię wyzwoli prawdziwie wolnym będziesz. Tak, więc w moim sercu i życiu tego poranka doznałem olśnienia. Bóg pozwolił, abym wreszcie zrozumiał, dlaczego przez te wszystkie lata tułania, w różnych sytuacjach, nie mogłem doświadczyć prawdziwej miłości, akceptacji, radości, przyjaźni, pokoju, wszystkiego tego co dobre. Nie wiedziałem, że odpowiedź była tak blisko. Wcześniej nie znałem Jezusa Chrystusa, bo to On jest prawdziwą miłością, miłością agape, i na dodatek dla Niego wcale nie musimy się zmieniać, bo on akceptuje nas i pragnie przyjąć, jakimi jesteśmy. To On chce nas zmieniać. Jezus jest radością życia on ofiaruje prawdziwą przyjaźń i on zostaje wierny do końca. On jest Księciem pokoju, Chwała Bogu. Pan jest wielki. W ten sposób Bóg zaczął pracę w moim życiu.
Poczułem również wielką potrzebę, by iść do ludzi, których w jakiś sposób w przeszłości skrzywdziłem i prosić ich o przebaczenie. Zacząłem, więc od mojej rodziny, której wyrządziłem naprawdę dużo zła. To był początek mojej drogi. Było również jeszcze wiele innych rzeczy do zrobienia w moim życiu, tyle spraw z przeszłości, które ciągnęły się za mną. Ale oddałem to Bogu, cały bagaż, który dźwigałem tyle lat.
Zacząłem doświadczać Bożej Łaski w moim życiu, od tej chwili wszystko nabrało odpowiedniego kształtu i koloru, moje życie przestało być szare, więcej czasu zacząłem spędzać z parą misjonarzy, [teraz już umiłowanym bratem i siostrą w Chrystusie] którzy okazali mi tyle miłości, oraz poświęcili swój czas. Chwała Panu to był naprawdę błogosławiony czas. Zacząłem doświadczać mocy Pana w moim codziennym życiu każdego dnia. Będąc w Jego Słowie mogłem poznawać Jego cudowną naturę. Bóg zaczął przemawiać do mnie poprzez Swoje Słowo. To niesamowite do mnie, dziękuje Bogu za Jego Ducha Świętego, który daje nam zrozumienie Jego Słowa. Pamiętam czas na odwyku, kiedy pierwszy raz czytałem Biblie, nic nie rozumiejąc. Teraz wiem, że nie miałem Ducha Świętego. Kiedy na nowo się narodziłem, pragnąłem składać świadectwo tego, co Bóg uczynił w moim życiu, każdemu, kto stawał na mojej drodze.
Myślę, że ile zawdzięczamy Bogu tyle pragnienia mamy dla Niego, dlatego zachęcam każdego do oddania Panu wszelkich obciążeń, by Chwała Jego Imienia była jeszcze większa. Bóg nie jest ograniczony, On uratował mnie wielokrotnie od śmierci i dał nowe życie. Ale najcudowniejszym darem było to, że Jezus Chrystus wziął na siebie karę za moje i wasze grzechy. Dziś moje serce wypełnia Boża radość.
Pamiętam poszedłem do kumpli, z którymi się zadawałem przez te wszystkie lata i powiedziałem im o mojej decyzji, że oddałem swoje życie Jezusowi, o tym, że jestem wolny od alkoholu i narkotyków, że Bóg dał mi nowe życie. Ale czułem, że mówię do wielkiej ściany. Oni mnie znali, ale nie takiego jakim teraz byłem. Choć widzieli zmianę w moim życiu nie zaakceptowali tego czym się z nimi podzieliłem. Nasze relacje oziębły, ale ja nadal spotykałem się z nimi. Nadal modlę się o ich zbawienie. Dziś wiele moich znajomych nie żyje. Część jest w więzieniu, to straszne jak szatan manipuluje ludźmi dając złudne poczucie wartości, akceptacji i szczęścia.
Zanim oddałem swoje życie Bogu często w moim życiu słyszałem głos mówiący, że nic dobrego mnie w życiu nie spotka i nie zasługuję na nic lepszego. Żyjąc jako wyrzutek, mieszkając w kanałach, żywiąc się resztkami ze śmietnika, ja to akceptowałem, tym żyłem i było to najlepsze co miałem. Wiedziałem, że u rodziców mam ciepły pokój, czystą pościel, lodówkę pełną jedzenia, ale ja tego nie chciałem. Czułem, że na to nie zasługuję, dlatego akceptowałem to co miałem, i to mi wystarczało. Dziś wiem, że to diabeł wykorzystał mnie jak chciał, doprowadził do takiego upodlenia, nikomu nie potrzebny, okradł ze wszelkiej nadziei i zostawił, abym skończył ze sobą. To straszne.
Dlatego dziś moim wielkim pragnieniem jest nieść światło Bożej miłości do najciemniejszych zakątków, aby każdy mógł usłyszeć dobrą nowinę, prawdę, która może go wyzwolić – jeśli zrobi jeden krok, krok wiary. Modle się o to całym sercem. Bóg czeka cierpliwie z otwartymi rękami, wyglądając za każdym strudzonym i sponiewieranym człowiekiem. Pragnie przyjąć każdego jak Ojciec swego powracającego syna marnotrawnego. Bóg chce dla każdego to co najlepsze. Dziś jest ten czas, gdy możesz podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu, choć wcale nie będzie to łatwe, bo wiem, że szatan tego nie chce. Będzie szeptał ci do ucha, będziesz się wahał/ała, i pojawi się wiele wątpliwości. Ale nie daj się zwieść i manipulować. Pamiętaj, że decyzja należy do ciebie i wiedz, że nasze życie jest bardzo krótkie. Takiej szansy możesz jutro już nie mieć. Jako nowo narodzony chrześcijanin każdemu pragnąłem mówić o Bogu. Pamiętam, kiedy złożyłem świadectwo mojemu kuratorowi – to był niesamowity czas. On mnie znał i widział, jakim człowiekiem byłem. Nie dawał mi większych szans na normalne życie. Najchętniej zamknąłby mnie w jakieś ciemnej celi, ale teraz i on zauważył zmiany w moim życiu. Słowo Boże w 2-gim Liście do Koryntian 5,17 mówi; więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie nowym jest stworzeniem, stare przeminęło oto wszystko stało się nowe.
Kurator nie wytrzymał i zadał mi pytanie; Piotrek jak to się stało, że się tak nagle zmieniłeś. Odpowiedziałem; to nie moja zasługa to wszystko dzięki Panu. On mnie nie zrozumiał i odrzekł; eeee… tam dzięki mnie, to nie tylko moja zasługa, ty też coś z siebie dałeś. Skromny, co? Ale z biegiem czasu zrozumiał, że nie mówiłem o nim, lecz o Bogu. Jeszcze kilkakrotnie mogłem dzielić się z nim Bożym Słowem. I tak z najgorszych wrogów staliśmy się dobrymi znajomymi.
Bóg ma plan, cudowny plan dla każdego. Dla ciebie również, i musisz to zapamiętać. Więc nie opieraj się więcej na Boże wezwanie, zaufaj Panu. Ja byłem ślepy i głuchy – tyle lat, ty nie musisz. Dziś Bóg pragnie zaopiekować się tobą.
Zanim zacząłem duchowo wzrastać Bóg najpierw zaczął oczyszczać mnie z wszystkiego, co nie służyło mojemu zbudowaniu i innych wierzących, [przecież mamy być również dla innych dobrym świadectwem]. Pan zaczął pokazywać mi to, co mogło hamować mój duchowy wzrost. Musiałem oddać to Jemu i prosić o oczyszczenie i wyzwolenie. Pan pokazał mi i dawał przekonanie, [poprzez Ducha Świętego] że powinienem mu oddać nałóg palenia papierosów. Gdy pewnego dnia wybieraliśmy się na Węgry do biblijnego college, zanim wsiadłem do samochodu poprosiłem Pana, aby wyzwolił mnie z tego nałogu, [a ja to dopiero jarałem]. Kiedy nie miałem, co palić chodziłem po przestankach i zbierałem niedopałki. Prosiłem również Boga, aby oczyścił mój język z brzydkiego słownictwa, [a klnąłem kiedyś jak szewc]. Nie wyobrażam sobie, że mogę uwielbiać naszego Boga, i z tych ust mogą wychodzić wulgarne słowa. przekleństwa, dzielić się z kimś świadectwem, i co słowo używać wulgarnego przecinka. Tak, więc kiedy oddałem to Panu i poprosiłem, aby mnie wyzwolił, Bóg to uczynił. Zamknąłem drzwi samochodu i już pięć lat minęło jak jestem wolny.
Chwała Panu. Bóg nie jest ograniczony. On tylko czeka na nasz pierwszy krok wiary. Tak, Pan jest wielki. Kiedy powierzyłem Bogu ster swojego życia doświadczyłem, widziałem i czułem jak Pan zmieniał, [i nadal zmienia] i kształtuje moje życie – w takie, jakie On chce. Twoje życie Pan również pragnie zmienić, jeśli mu tylko na to pozwolisz. Musimy być posłuszni Jego woli, i akceptować ją w życiu.
Kolejny krok, który Pan pragnął, abym zrobił, to bym pojechał do mojej ex żony. Skrzywdziłem ją i potrzebowałem jej przebaczenia. Więc wsiadłem do autobusu i pojechałem do niej, by prosić ją o przebaczenie za wszystkie złe rzeczy, których ode mnie doświadczyła. Pamiętam dokładnie jak zareagowała, gdy podzieliłem się z nią moim świadectwem. Wiedziała, że byłem szalony, więc nie było dla niej większej różnicy, wierzący czy nie. Jej powrót do mnie nie był już możliwy. Przed tym spotkaniem prosiłem Boga, by oczyścił me serce z żalu i nienawiści do mojej ex żony. Wiedziałem, że była w trakcie układania sobie życia i spotyka się z kimś. To była jej decyzja.
Pan jest wierny i przygotował moje serce na to spotkanie. Gdy zrobiłem najważniejszą decyzję w moim życiu, serce i życie złożyłem w Bożych rękach. Bóg zaczął je błogosławić. Wszystko z czego okradł mnie szatan i na co mu pozwoliłem, co straciłem, Pan sprawił, że odzyskiwałem – dzięki Jego łasce. Nieraz o tym myślałem, Bóg jest prawdziwie dobry. Poprzez moje postępowanie straciłem moją biologiczną rodzinę. Kiedy otwierali mi drzwi, ja wykorzystywałem ich i okradałem. Tak więc wszyscy w końcu mnie znienawidzili i odwrócili się ode mnie. Lecz Pan w swoim czasie zbawił moją mamę, dwie siostry i pozwolił bym mógł odzyskać i cieszyć się nową rodziną w Jezusie Chrystusie.
Chwała Bogu modle się również o zbawienie mego taty, aby się nie spóźnił z decyzją, i aby oddał swe życie Chrystusowi. W Psalmie 37,4-5 czytamy; rozkoszuj się Panem, a da ci, czego życzy sobie serce twoje, powierz Panu drogę swoją zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni….
Bóg zna nasze serca i motywy, dlatego czasem musi nas doświadczyć, abyśmy zobaczyli naszą bezradność i zrozumieli, że nasze życie bez Niego jest niczym, i abyśmy się opamiętali. Czym dłużej się stawiamy Panu, tym dłużej ten proces trwa. Więc proszę cię dziś, jeśli nie podjąłeś/łaś jeszcze decyzji, aby złożyć Swe serce w Bożych rękach, nie zwlekaj, zrób to dziś. Nasze życie jest zbyt krótkie, by bawić się z Bogiem w ciuciubabkę. Trudno to wspominam, ale dużo moich kumpli usłyszało dobrą nowinę i znało prawdę, lecz myślało, że mają jeszcze czas na podjęcie decyzji pójścia za Jezusem. Niestety śmierć ich zaskoczyła już dawno, ich nie ma pośród nas. Bóg kocha wszystkich jedną miłością i chce abyśmy wszyscy przyszli do opamiętania. Moim pragnieniem jest dzielić się dobrą nowiną z wszystkimi ludźmi chorymi i zdrowymi, biednymi i bogatymi, młodymi i starymi. Bóg nie ma względu na osobę. Słowo Boże w Liście do Rzymian 3,23 mówi; ….gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej.
Pamiętam, kiedy zacząłem stawiać pierwsze kroki z Panem, dostałem wezwanie do sądu na rozprawę. Nawet nie wiedziałem, o co chodziło, [to normalne, często tak miałem]. Poczułem niepokój, więc zacząłem modlić się z mamą, aby Pan czuwał nad przebiegiem tej rozprawy. Wiedziałem, że byłem winny i chciałem przyjąć wyrok z pokorą. Wiedziałem, że jest ona konsekwencją moich złych decyzji. Bóg zna motywy naszego serca, więc gdy weszliśmy na sale Bóg wypełnił moje serce pokojem. Chodziło o picie alkoholu, więc sędzina zadała mi kilka pytań i poczułem pragnienie, aby dać jej świadectwo Bożej Chwały, zaświadczyć o tym, co Bóg uczynił w moim życiu, jak wyzwolił mnie z tego nałogu. Więc zacząłem dzielić się z nią dobrą nowiną, a gdy skończyłem sędzina nie zadawała już pytań. Chwała Panu Bogu. On miał plan. W każdej sytuacji pokładajmy ufność w Bogu, bądźmy gotowi by Bóg mógł się nami posłużyć, bo tylko On może obrócić wszystko ku dobremu i użyć każdą sytuację, aby wywyższone było jego święte imię. Chwała Panu, to był niesamowity czas kiedy Bóg otworzył drzwi i użył mnie jako Swoje narzędzie. Sędzina, dwóch ławników, oraz kobieta, która w międzyczasie wszystko skrupulatnie notowała, mogli usłyszeć to świadectwo. Wierzę, że Pan użyje tego świadectwa.
W Izajaszu 55,11 czytamy; tak jest z moim Słowem, które wychodzi z moich ust nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wole i spełnia pomyślnie to z czym je wysłałem.
Sprawa zakończyła się wyrokiem i musiałem uczęszczać na spotkania terapeutyczne do klubu AA. Byłem wolny od nałogów, lecz musiałem chodzić na spotkania, bo tak zdecydowała sędzina. Ja wiedziałem, że to nie dzięki sobie, ludziom, terapiom byłem trzeźwy, ale dzięki Bogu. To Jezus stał się moim osobistym lekarzem i terapeutą. W międzyczasie zapragnąłem przyjąć chrzest. To był błogosławiony czas, totalne zanurzenie. Oprócz mnie chrzest przyjęły siostry, oraz siostrzeniec. Pan jest wielki.
Wkrótce po tym Bóg pobłogosławił mnie pracą, której bardzo potrzebowałem. Praca była na betoniarni. Wtedy po raz pierwszy w życiu szczerze pragnąłem pracować i oddać Bogu Chwałę, przez pracę swoich rąk. Wcześniej inaczej podchodziłem do pracy, szukałem sposobności, aby się nie narobić, piłem w pracy, przez co stwarzałem bardzo niebezpieczne sytuacje. Mój pracodawca nie mógł nigdy na mnie polegać, spóźniałem się, albo symulowałem chorobę, kradłem z pracy różne przedmioty, kłamałem i oszukiwałem. Kilka razy wyrzucono mnie z pracy za pijaństwo i nigdzie nie mogłem zahaczyć się na dłużej. Ale teraz Bóg oczyścił mnie z tego brudu, dał mi świeżość, dał mi siłę każdego poranka, otwierał moje oczy, dawał zachętę, aby pójść do pracy, która nie należała do lekkich i przyjemnych, [zwłaszcza kiedy padał deszcz i było zimno]. Pracowałem na polu, ale Pan zawsze dawał mi pocieszenie. Chwała Bogu. Pamiętam drogę do pracy, szedłem godzinę, ale był to czas modlitwy i uwielbienia każdego poranka. Bóg przemawiał do mnie często. Inni pracownicy dziwili się, dlaczego nie jeżdżę autobusem tylko chodzę na nogach. W autobusie nie miałbym tak błogosławionego czasu. Zacząłem spłacać wszystkie długi, które nagromadziły się przez te lata, kiedy żyłem w świecie. Z niechęcią odbierałem pocztę, bo wiedziałem, że to pismo z sądu lub od komornika, zaległe alimenty, koszta sądowe, dużo tego było. Niesamowity ciężar, byłem tym zmęczony, ale Bóg szedł przedemną wiernie. On wiedział ile mogę udźwignąć, pomagał mi zawsze. W nim pokładałem, i nadal pokładam ufność i nadzieję.
Nie uchylałem się od płacenia wiedząc, że to czas zapłaty i konsekwencji moich głupich życiowych decyzji. Ale radowałem się z każdej chwili, którą dawał mi Pan. Praca na betoniarni była ciężka, przez co ludzie nie wytrzymywali tam długo i po dwóch tygodniach, [nawet wcześniej] rezygnowali. Tylko nieliczni wytrzymywali dłużej. Dodatkowym problemem była żona pracodawcy, której wydawało się, że jesteśmy niewolnikami, i tak nas traktowała. Często krzyczała używając wulgarnych słów. To bardzo zniechęcało i było poniżające, ale Bóg, [to niesamowit] zatykał moje uszy i odsuwał ją ode mnie. Było ciężko często wracałem do domu późno, a nawet wieczorem. Ale zawsze dziękowałem Panu za czas, który mi dawał. Zawsze mogło być gorzej.
Nie chodziłem do żadnego kościoła ani zboru, bo mieliśmy społeczność domową. Wiem, że Bóg nie ma względu również na miejsce. W 1-szym Liście do Koryntian 3;16-17 pisze; czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście, i że Duch Boży mieszka w was, jeśli ktoś niszczy świątynie Bożą tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta a wy nią jesteście.
Tak, więc w czwartki i niedzielę spotkaliśmy się, aby śpiewać Bogu pieśni chwały, studiować Boże Słowo, to nasz priorytet. Również czas na modlitwie był błogosławiony. Pan odświeżał nasze serca, i nadal to robi. W pracy dawałem z siebie ponad 100%, lecz moim pracodawcom było zawsze mało. Ale ja pracowałem dla Boga i tak mijał dzień po dniu. Bardzo pragnąłem, by Pan się mną posługiwał. Bóg stworzył sytuacje w pracy i przestałem pracować sam, przydzielono mi pomocnika. Chwała Bogu za otwarte drzwi, bo mogłem dzielić się z nim dobrą nowiną. Było to dla mnie dużym zachęceniem. Po pewnym czasie był kolejny pomocnik, a ja mogłem dzielić się z nim moim świadectwem. Tak, więc stało się to owocną pracą dla Chwały Bożego imienia. Po pewnym czasie straciłem rachubę, tak wiele osób pracowało ze mną. Dziś minęło pięć lat odkąd podjąłem prace w tym zakładzie i dzięki Panu mogłem siać ziarno Bożego Słowa. Modlę się, aby teraz zostało podlane, a Pan dał wzrost.
Bardzo dużo osób miało możliwość usłyszeć dobrą nowinę, młodszych i starszych. Co z tym zrobią to już ich odpowiedzialność. Nikt nie chciał mi wierzyć, że już tyle czasu pracuję w tym zakładzie, ale ja wiedziałem skąd czerpię siłę, bo radość w Panu jest moją siłą. Chwała Bogu.
Kolejną rzeczą, którą Bóg zaczął odbudowywać była relacja z moją córką. Kiedy była malutka szybko zniknąłem z jej życia i raczej mnie nie znała. Będąc na dnie nie przejawiałem większego zainteresowania, byłem dla niej obcą osobą. Początki były naprawdę trudne. Kilka razy zabrałem ją do rodziców i spędzałem z nią czas. Czułem, że Bóg jest przy mnie i czuwa abym nie popełnił żadnego błędu. Ona była taką małą i niewinną istotką. Wkońcu po pewnym czasie stopniały pierwsze lody i córeczka przekonała się do mnie. Bardzo ją kocham. Nie widywaliśmy się zbyt często, bo odległość między naszymi miastami była znaczna, i zacząłem za nią tęsknić. Modliłem się o jakąś sytuację i pewnego razu po niedzielnym nabożeństwie Bóg przemówił do mojego serca; Piotrze oddaj mi wszystko i ufaj mi. Tak się stało, oddałem mu wszystko i czekałem na dalszy krok. Bóg działa w niesamowity sposób. W Przypowieściach Salomona 16,9 czytamy; Serce człowieka obmyśla jego drogę, lecz Pan kieruje jego krokami. Amen. Tak, więc moje kroki Bóg skierował do ośrodka szkolenia kierowców.
Pomyślałem, ja i prawo jazdy. Nagle pojawiły się wątpliwości. Szatan nie odpoczywa, czai się wszędzie i zaczął szeptać mi do ucha; nigdy nie szła ci dobrze nauka, szkoda czasu i pieniędzy. Ale zaufałem i oddałem to Panu. Dziś posiadam już prawo jazdy. Bóg przeprowadził mnie przez egzamin, pobłogosławił mnie, i w krótkim czasie mogłem kupić samochód. Z Bożą pomocą nic nie stało już na drodze, abym częściej spotykał się z moja córeczką. Zabierałem ją do siebie, kiedy tylko się dało; na wakacje, święta i prawie każdy weekend. Nasza relacja od tamtego czasu bardzo się pogłębiła. Kocham ją bardzo i wiem, że ona mnie też. Modliłem się o zbawienie mojej ex żony, i wkońcu oddała swoje życie Jezusowi. Choć ma nową rodzinę kocham ją miłością, jaką Bóg nas ukochał. Pan jest wspaniały. Oddając Mu swoje nędzne życie otrzymałem wielki dar, nowe życie w Jezusie Chrystusie.
W Jeremiaszu 29,11-13 czytamy; Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was mówi Pan myśli o pokoju a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją, gdy będziecie mnie wzywać i zanosić do mnie Modły wysłucham was a gdy będziecie szukać znajdziecie mnie, gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem.
To cudowna prawda i tego pragnę się trzymać każdego dnia. Dziś żyje nowym życiem w Chrystusie. Nauczyłem się nie polegać na sobie, lecz tylko na Bogu i dziś jestem szczęśliwym człowiekiem, cieszę się każdym dniem, który daje mi Pan, w zdrowiu i w chorobie, smutku, i radości.
W Psalmie 56,13 czytamy; Boś od śmierci ocalił duszę moją, nogi moje od upadku, abym chodził przed Bogiem w światłości życia.
W Psalmie 113,4-8 czytamy; Pan jest wywyższony nad wszystkie narody. Chwała Jego sięga nad niebiosa któż jest jak Pan nasz Bóg nasz, który mieszka na wysokościach i patrzy w dół na Niebo i na ziemię podnosi nędzarza z prochu a ubogiego wywyższa ze śmieci, aby posadzić go, z książętami z książętami ludu swego.
Chwała Panu za Jego Łaskę dla nas. Jeśli dziś czytasz to świadectwo Bożej mocy i Chwały, borykasz się z problemami, twoje życie straciło sens, jesteś zniewolony, obciążony, uzależniony, pragnę cię zachęcić, abyś zbliżył się do Boga. Gdziekolwiek jesteś zwróć swój wzrok na Jezusa. To On jest jedyną Drogą, Prawdą, i Życiem. To tylko Jezus może wyrwać cię z tego miejsca, tej sytuacji, w której się teraz znajdujesz – uciszyć burzę w sercu. To On może dać ci nowe życie i nadać mu sens, wypełnić cię radością i prowadzić swoimi ścieżkami, których nie znasz. Nie bój się. Zaufać Jezusowi, bo jutro możesz już nie mieć takiej szansy.
Pragnę zakończyć Psalmem 68,20; Błogosławiony niech będzie Pan, codziennie dźwiga ciężary nasze, Bóg zbawienie nasze.