Witaj jestem w nieformalnym związku z mężczyzną rozwiedzionym, ja również jestem rozwiedziona. Żyjemy z sobą od ……… lat, kiedy się spotkaliśmy on był sam, bo jego żona odeszła do innego mężczyzny. Wychowujemy naszą ………. córeczkę. Ponad miesiąc temu uświadomiłam sobie, że żyjemy w grzechu, a właściwie ktoś z zewnątrz dobitnie nazwał konkretnie mnie. Przyjęłam chrzest w imię Jezusa, ale tylko ja. Żona mężczyzny, z którym mieszkam jest od dłuższego czasu sama, nawróciła się, także przyjęła chrzest. Od momentu mojego chrztu mieszkamy dalej razem, ale nie śpimy ze sobą. On nie widzi potrzeby nawrócenia się. Jak dobrze rozumiem w tej sytuacji powinien przyjąć swoją żonę z powrotem, jeśli ona, by o to poprosiła? Tylko ona może męża uświęcić? Ja do męża wrócić nie chce, nie jesteśmy z sobą ……., on ma kogoś innego, poza tym nie byłabym w stanie zmusić się do współżycia z nim. Jeśli mój partner jednak nawróciłby się to jaką drogą każde z nas powinno iść? Wspólną? Jako małżeństwo dwojga nowo narodzonych? Czy raczej on powinien przyjąć swoją żonę? Trudno mi o tym rozmawiać, czuje smutek, wiem że nie powinno tak być, ale nie chce żyć dalej z tak obciążonym sumieniem. Z drugiej strony nasza córka potrzebuje dwojga rodziców jest bardzo wrażliwym dzieckiem, wszystko co się dzieje w jej życiu bardzo przeżywa… Modlę się o odpowiedź, wskazówkę… Nie przynależę do żadnego zboru, mieszkam w ……. , a po polsku byłoby dla mnie zdecydowanie lepiej.
Pozdrawiam cię serdecznie w imieniu Pana Jezusa Chrystusa.
Jeśli chodzi o twojego partnera, nie chce on (zgodnie z tym, co piszesz) kroczyć drogą Chrystusa (nie widzi potrzeby nawrócenia – więcej na ten temat tutaj), więc nie będę rozwodził się na jego temat. Zajmijmy się twoją sytuacją. Na początku chciałbym zwrócić twoją uwagę na fakt, że ludzie prowadzący taki tryb życia „chrześcijańskiego”, jak opisałaś (bez domowego Kościoła, społeczności ludzi wierzących itp.), są pozbawieni duchowego wsparcia i właściwego ukierunkowania w wierze. Mamy tego dowód w twoich słowach: „[…] ponad miesiąc temu uświadomiłam sobie, że żyjemy w grzechu, a właściwie ktoś z zewnątrz dobitnie nazwał konkretnie mnie”. Gdyby nie doszło do tego, że ktoś coś powiedział, prawdopodobnie dalej byłabyś nieświadoma życia w grzechu. Zgodnie z nauką Pisma Świętego to Kościół (grupa ludzi wierzących, do której przynależysz) powinien rozwiązywać podobne problemy, wskazywać nieprawidłowości, egzekwować dyscyplinę kościelną itp. (to bardzo ważne i proszę, abyś miała to na uwadze).
Teraz wracam do twojego pytania.
Jesteś w nieformalnym związku i jest to właściwe godne pochwały, że chcesz to uporządkować (zrobiłaś nawet pierwszy krok – zaprzestaliście współżycia). Myślę jednak, że powinniśmy zacząć naszą rozmowę od przybliżenia tematu „chrześcijaństwa” (więcej o tym tutaj). Mam bowiem takie wrażenie, że do końca nie rozumiesz, z czym związane jest życie chrześcijańskie w pełnym tego słowa znaczeniu. Chrześcijanin to osoba, która posiada osobistą relację (więź, związek) nie tylko z Kościołem (ludźmi wierzącymi – więcej na ten temat tutaj), ale również z Panem Jezusem Chrystusem (co to znaczy, dowiesz się, klikając tutaj). Jest to swego rodzaju proces, który powinnaś sama zapoczątkować i będzie miał pozytywny wpływ na twoje życie. Dzięki temu ścieżki twojego życia będą naprawiane i ustawiane na właściwy tor, ponieważ Nadzorcą i Wykonawcą tego będzie sam Bóg (więcej na ten temat tutaj). To, że ochrzciłaś się, jest ważne, ale na tym się nie kończy, raczej dopiero wszystko się zaczyna. W twoim przypadku nie chodzi o to, bym to ja wskazywał ci, co masz robić (w ten sposób wielu błądzi) – ale to właśnie ty poprzez więź (fizyczną łączność z Kościołem i duchowy związek z żywym Bogiem) możesz naprawiać swoje życie według woli Bożej (więcej na ten temat tutaj). Ja nie znam okoliczności całej sytuacji, twoich myśli, serca i motywacji – ani twoich, ani twojego byłego męża, ani mężczyzny, z którym żyjesz, ani innych osób uczestniczących w waszym życiu, a mających wpływ na całą tę historię. W twoim przypadku powinnaś bardziej położyć nadzieję w działaniu samego Boga niż w pomocy za pośrednictwem Internetu. Tak naprawdę to Jezus musi się w to zaangażować (On zna myśli, pragnienia wszystkich ludzi i wolę Bożą dotyczącą tej sytuacji). Nasuwa się jedynie pytanie: czy wierzysz w to?
1 Koryntian 2:4-5
„[…] a mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, (5) aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”.
Według mnie jedynie taką metodą (z Bożym zaangażowaniem) możesz naprawić całą tę sytuację w sposób trwały i właściwy. W pewnych okolicznościach można na podstawie Pisma Świętego podać konkretne wytyczne, ale nie w tym przypadku (jest bowiem możliwe, że zrobi się więcej szkody niż pożytku). Chodzi tutaj również o życie twojego dziecka. Niestety tak wygląda wiara chrześcijańska, jaką znajdujemy na kartach Pisma Świętego, i ty jako chrześcijanka musisz się do tego dostosować. Piszesz: „[…] ja do męża wrócić nie chce, nie jesteśmy z sobą dobrych 10 lat, on ma kogoś innego, poza tym nie byłabym w stanie zmusić się do współżycia z nim”. Dostrzegam, że masz już przygotowany scenariusz naprawy swojej sytuacji, ale tak nie powinno być. Musisz być otwarta na wszystko, czego zażąda od ciebie Bóg. Chciałbym cię jednak uspokoić: kiedy Bóg to wszystko poukłada, wówczas sama będziesz wiedzieć, że pochodzi to z samego nieba i jest dobre (bez względu na następstwa).
Psalm 139:23-24
„[…] badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje. Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! (24) I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady. A prowadź mnie drogą odwieczną!”
Rzymian 8:28-30
„[…] a wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani. (29) Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci; (30) a których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił”.
Najprościej byłoby dla ciebie uregulować sprawy ze swoim partnerem poprzez wzięcie ślubu. Jest tylko pytanie: czy chce tego Bóg? Uważam (głównie dlatego, że twój partner jest osobą niewierzącą), że powinnaś poddać się powyższym zaleceniom, a następnie czekać na rozwiązanie (decyzję), które przyjdzie z „Góry”. Niech ci Bóg błogosławi i jeśli masz jakieś pytania, napisz. Luke.