„Anioł, który rozmawiał ze mną, powrócił i obudził mnie, jak budzi się kogoś ze snu”
(Zach. 4:1)
Objawiając się po raz pierwszy wywołał trwogę
nim objął mnie skrzydłem miłości i światłość wskazał
przy drugim spotkaniu i trzecim uczył mnie ludzi
by widzieć nie okiem a sercem
i pokój wnosić
A potem nie musiał się zjawiać bym pojąć mogła
co znaczy to drżenie gdzieś w głębi zgadywać bliskość
na nowo rozumieć dziś rzeczy dawno nazwane
tak krocząc przed siebie do siebie
niczym do domu
I przybył raz jeszcze ostatni w lipcowy wieczór
łagodnym powiewem wietrzyku na kartę białą
odsłonił rozdroże na jutro pustki lub trwania
litery co tylko są kłamstwem
bądź prawdy myślą
Pożegnał mnie zwiastun bezczasu dotknąwszy wizją
upadłam rażona jasnością co łaskę niesie
dwa dary ukazał na dłoniach wzniesionych w górę
ku życiu mych słów wieczne pióro
dla duszy wieczność