Pan Bóg dotykał mnie już w wieku 14, 15 lat, dokładnie nie pamiętam. Już wtedy czytałem Pismo Święte Nowego Testamentu, Ewangelie św. Mateusza i Objawienie św. Jana. Ale niestety kradłem piłem, paliłem i zaangażowany byłem w różne kradzieże. Aż w końcu trafiłem do sądu, ale sąd odstąpił od umieszczenia mnie w poprawczaku. Bóg mnie jednak dotknął Swą mocą i miłością, że przestałem pić, palić, kraść i robić to co złe. Trwało to jednak krótko, może 3 może 5 miesięcy i wróciłem do poprzedniego życia. Nie wyzbyłem się niczego, wszystko wróciło i zacząłem znowu robić to co złe.
Poszedłem do zawodówki. Był to okres kiedy szukałem zaczepienia wśród subkultur i trafiłem do punków. Trwało to kilka lat. Moje picie i palenie nasilało się, doszły też trochę narkotyki, choć od nich stroniłem. W domu byłem buntownikiem. Z ojcem nie miałem dobrych kontaktów, wręcz często wrogie. Mama była raczej pobłażliwa.
Jak byłem punkiem często jeździłem na koncerty punkowe i tam też poznałem moją żonę, Kasię. Była hippiską. W takim towarzystwie nie ma Boga jest pozorna miłość – jest zło. Każdy, łącznie ze mną twierdził, że wierzył w Boga, ale nie wierzył Bogu. Coraz bardziej piłem, zacząłem palić marihuanę i haszysz. Robiłem wszystko, co nie wnosiło do życia nic dobrego? Lecz nigdy nie uznawałem przemocy. Później poszedłem do technikum, które skończyłem w 1996 roku. W międzyczasie miałem operacje na żołądek wskutek ogólnego owrzodzenia i pęknięcia wrzodów.
W 1998 roku ożeniłem się z Kasią. Wtedy wyprowadziłem się do mojej żony i poczułem tą pozorną wolność. Od tego momentu opętał mnie szatan. Zainteresowany byłem pieniędzmi, dobrymi samochodami i domem, który chcieliśmy mieć. Dzieci były na końcu, bo ważniejsze były pieniądze. W związku z tym dzieci nie mam. Brnąłem coraz bardziej w picie i kradzieże. Wtedy już byłem dobrym alkoholikiem (w sumie piłem około 12lat – dość mocno). Od 1998 piłem coraz bardziej i coraz więcej, były też narkotyki. Moje ciągi alkoholowe dochodziły do 6 miesięcy, picia dzień w dzień. Żona nie dawała sobie rady. Wykańczała się psychicznie okradałem ją i siebie. Pracowałem i byłem zwalniany, bawiłem się na koszt naszej przyszłości. Dwa razy szedłem mieszkać do mamy, bo nie mogłem żonie spojrzeć w oczy. Nasze małżeństwo rozpadało się. Miałem trzy próby samobójcze, ale Pan Bóg na to nie pozwolił. Trafiłem na odwyk nie pomogło, zaraz po wyjściu z 52 dniowej terapii poszedłem się napić. Kilkakrotnie trafiałem na detoks, czyli odtruwanie alkoholowe. I nic. Raz miałem zapaść i szczękościsk, tak, że nie mogłem oddychać i odratowała mnie moja mama. Pojechałem do szpitala, spędziłem tam chyba dwa tygodnie. I znowu powrót. Zacząłem okradać własną matkę, sąsiadów, znajomych, brata, siostrę, teściów, siostrzeńców. Nie liczył się już dla mnie człowiek – nikt. Byłem sam dla siebie. Nie ważne jakimi środkami, abym tylko ja miał dobrze. Nie liczyłem się z nikim, ani z niczym, nie obchodziło mnie nic, aby tylko było na picie.
Męczyłem się z tym. Ale nie mogłem przestać. Bywało, że miałem kilka dni przerwy i znowu. Przez picie straciłem prawo jazdy, nie jedną pracę i znajomych – tych nie pijących. Moja żona przeżywała męki psychiczne, brała leki uspakajające, długi rosły, nie spała po nocach, śniły jej się koszmary. Bała się kiedy znowu wrócę pijany. Przeżywała horror! Powynosiłem z domu prawie wszystko, oprócz telewizora i magnetowidu. Żona była na granicy, ja byłem wrakiem, do rynsztoka brakowało mi bardzo niewiele, choć myślę, że byłem tam! Robiłem wszystko co złe, związane z pijackim życiem. Był dzień kiedy podarłem Biblię i nawet to Łaskawy nasz Stwórca wybaczył mi. Chwała ci Ojcze! Miłość Boga jest… nie ma słów na jej określenie. Trzeba to odczuć. Pan mi dał to odczuć, bardzo, bardzo. Ale dużo później….
W 2008 roku odszedłem od żony tłumacząc jej, że to nie ma sensu. Zostawiłem ją z zepsutym z mojej winy samochodem, wielkimi długami i bólem, którego się nie opisze. Zniszczyłem jej, sobie i teściom część życia. Jej zniszczyłem dużo więcej, bo bardzo trudno dojść do siebie po takich mękach psychicznych przez 10 lat. Mnie podniósł PAN JEZUS CHRYSTUS, ona męczy się nadal. To nie złamana ręka, czy noga, po której zrośnięciu można żyć dalej. Tu potrzebny jest czas, ale przede wszystkim pomoc Najdoskonalszego Lekarza – Boga Wszechmogącego, Ojca wszelkiej pomocy. Dlatego modlę się o nią co dzień.
Gdy odszedłem od żony piłem nadal i wykańczałem swoją mamę i brata, który się później nawrócił. Mieszkałem u nich, okradałem ich i wynosiłem rzeczy na alkohol. W tym czasie umarł mój ojciec, a ja byłem już tak wyzuty z uczuć, że nawet mnie to nie wzruszyło, było to dla mnie tak jakby działo się to na codzień.
Znalazłem się wśród złodziei. Brakowało mi na picie zacząłem więc wyłudzać z nimi pieniądze z banków. I trafiłem do więzienia na 16 miesięcy i 15 dni. Było to 12 października 2010 roku, kiedy jechałem do Warszawy do pracy na budowę. Niestety nie dojechałem już na miejsce pracy, ponieważ po drodze była rutynowa kontrola policji. Zamiast do pracy pojechałem do więzienia Warszawa – Białołęka. Byłem wtedy poszukiwany miałem do odsiedzenia wyrok za wyłudzenia, bo nie dotrzymałem warunków zawieszenia kary. Sprawa z wyłudzeniami miała miejsce w 2008 roku. Byłem zerem i na samym spodzie – nie miałem nic.
Będąc w więzieniu wiedziałem, że jedyną moją pomocą jest Pan Jezus. Panicznie bałem się więzienia i ludzi, którzy tam byli. Wiedziałem, że Pan jest ze mną i przy mnie. Byłem przez innych więźniów doświadczany psychicznie. Szczególnie w Warszawie. Powiedziałem; Panie Jezu zrobię to dla Ciebie i nic nie powiem i nic nie zrobię. Byłem pokorny, słuchałem ich, choć to bolało psychicznie i ten wstyd i ten strach – to był koszmar. Znalazłem tam małe Pismo Święte, takie niebieskie, teraz wiem, że roznosili je Gedeonici. Zacząłem czytać. Prawie nic nie rozumiałem.
1 grudnia 2010 roku przewieźli mnie do Kielc na sprawę. Cały czas byłem w strachu, co dzień nie było dnia spokoju aż do…
W lutym byłem już w więzieniu docelowym w Tarnowie o zaostrzonym rygorze. Trafiłem do celi dwuosobowej, gdzie siedział człowiek, który zabił nieumyślnie swoją siostrę. Pobił mnie raz, i męczył psychicznie, wszystko wybaczałem. Myślami byłem z Panem Jezusem Chrystusem i Bogiem Ojcem. Tam w Tarnowie nie miałem Pisma Świętego, a pragnąłem Je mieć. Wiele rzeczy było bardzo męczących i ten codzienny ciągły strach. To była męka. Widziałem, że jedynym ratunkiem dla mnie jest Pan Bóg. W połowie kary zostałem przeniesiony na oddział pół otwarty, w tym samym więzieniu gdzie cele otwarte są cały czas. Pan Bóg dał mi w moje serce jeszcze większe pragnienie posiadania Biblii. Nie było jednak jak jej zdobyć, ale Pan Bóg wiedział co ze mną zrobić.
W tym czasie 30-maja 2011 r. zobaczyłem ogłoszenie w więzieniu, że przyjeżdżają chrześcijanie Gedeonici (jest to organizacja zajmująca się rozpowszechnianiem Biblii po tego typu placówkach, więzieniach, szpitalach, szkołach). Poszedłem, bo na ogłoszeniu było napisane, że dają za darmo Pismo Święte. Poszedłem, wziąłem, również obejrzałem film pt. „Cud nadziei” (bardzo polecam). Wziąłem to Pismo Święte (Wydanie Warszawskie), czytałem, mijały dni i nic. Kiedyś kolega przyniósł mi katolicką gazetę „Gość niedzielny” i trafiłem na artykuł o odkryciu kościoła w Laodycei, i przypomniałem sobie, że kiedyś czytałem o tym w Objawieniu Św. Jana (a czytałem to w wieku 14-15 lat). Zacząłem tego szukać i znalazłem i wtedy nastąpiła we mnie przemiana, Bóg Ojciec dał mi taką miłość jakiej nie ma na ziemi. Stanąłem w oknie z kratami, wśród wielu więźniów, czytałem Panu Bogu psalmy, ze łzami w oczach i oddawałem mu chwałę. Ta miłość jest tak wielka, że wszystkie miłości na ziemi tego nie oddadzą, moje serce kochało i miłowało, czciło i wychwalało Boga Zastępów, Kochanego Tatę naszego – Boga.
Nie wiem ile to trwało. Później znów zacząłem czytać Pismo Święte, lecz nie wiedziałem co mam czytać. I patrzyłem na swoje ręce i zobaczyłem jak kierował nimi Bóg, i widziałem jak delikatnie kierował moimi rękami w przekładaniu kartek – to był cud. Wielu cudów doświadczyłem od Pana Jezusa. Pokazywał mi, że można kontrolować własną mowę, aby być w niej czystym. Kiedyś Pan mnie postawił na korytarzu więziennym, i zobaczyłem tych wszystkich więźniów chodzących po korytarzu z góry i pokazał mi Pan, że to są ich krótkie drogi i tak naprawdę nie wiedzą dokąd idą. I te drogi są drogami do nikąd i spieszą się za marnościami tego świata. A naszą drogą jest Pan Jezus. Zaczął przychodzić do więzienia na ewangelizację chrześcijanin, baptysta, miał na imię Darek. Kiedy chodziłem na te spotkania Duch Święty we mnie był tak rozradowany, że samoistnie śmiała się moja twarz. Po takim spotkaniu, którymś z kolei, poczułem duchowe spotkanie z Panem Jezusem. Zależało mi wtedy żeby pójść na przepustkę i zobaczyć się z moją siostrą. I stojąc koło okna przyszedł do mnie Pan Jezus (oczywiście nie widziałem Go), ale czułem w Duchu Świętym i pokazał mi Pan Jezus jak brał swoich uczniów ze sobą i oni wszystko bezinteresownie rzucali i szli za Nim. Ja wtedy poczułem, że Pan mnie woła w ten sam sposób i nie zależało mi, aby iść na przepustkę, i na niczym innym, aby iść za Panem Jezusem.
To są cuda które pokazywał mi Pan Jezus. W październiku 2011r. pojechałem na przepustkę i dałem to małe Pismo Święte Mateuszowi, mojemu siostrzeńcowi. On czytając nawrócił się, później nawrócił się mój brat Tomek, a później moja siostra Monika, mama Mateusza. Monika choć Pisma Świętego nie chciała czytać, lecz zaczęła w końcu i nawróciła się. Pan Jezus jest Panem naszym. Ja teraz po wyjściu z więzienia, a wyszedłem 27 lutego 2012r., nie piję, nie palę, nie kradnę, nie dawno zacząłem głosić Słowo Boże w więzieniu w Pińczowie koło Kielc. Pan Jezus skierował mnie do kościoła w zborze Baptystów. Głoszę ewangelię, służę Panu, pracuje na budowie. Wiele cudów zdarza mi się z Panem, On jest cudowny, tak kocha, że tego się nie opisze. I ja go kocham, bo On jest kochany Pan Jezus, i Jego Ojciec Święty, Bóg nasz ukochany. Wszyscy działamy dla Pana, mamy mały Kościół Pana Jezusa Chrystusa w naszym mieszkaniu. Teraz nie muszę jak inni alkoholicy, którzy już nie piją, bronić się przed tym i całe życie walczyć, aby się nie napić. To nie znaczy, że mogę sobie pozwolić na picie, nie, bo nie chcę, ale co najważniejsze i nie muszę. To jest prawdziwe uwolnienie, które daje Pan Jezus Chrystus.
Jana 8:36
Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie. (BW)
To się nazywa prawdziwe uwolnienie od starego życia i nowe życie w Panu Jezusie Chrystusie dla Niego.
Jan. 3:3-5
3. Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. 4. Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się? 5. Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. (BW)
2 Kor. 5:17
17. Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. (BW)
Chwała Bogu Wszechmogącemu i Panu Jezusowi Chrystusowi.
Andrzej Duda z Kielc. Mój nr tel. 696489835
CZYTAJCIE EWANGELIE !!!